sobota, 17 stycznia 2015

Chapter 9

Cat's POV

               - Nawet nie wiesz jak za tym tęskniłem, księżniczko... - Nie pamiętam juz kiedy mnie tak nazywał. W każdym razie miło było to usłyszeć. Czułam jak jego jedna ręka , która wcześniej obejmowała mnie w pasie przesuwa się coraz niżej ,aż dosięga skrawka mojej sukienki i podwija do góry, odsłaniając moje udo. Chciałam się odezwać , ale nie potrafiłam. Nagle odebrano mi rozumu i zabrakło słów. Ale zamiast tego gdy otworzyłam usta by coś powiedzieć, zaprotestować nim potoczy się to zbyt daleko Justin wykorzystał moment i wsadził język, ja mu równierz i tak zaczęliśmy się znowu całować. Czułam jak nadal głaszcze ręką po moim udzie. Aż nagle drzwi wejściowe się otworzyły ,a do kuchni w której właśnie przebywaliśmy wpadli ciocia i Chaz z zakupami w rękach. Natychmiast oderwaliśmy się od siebie, a ja poprawiłam sukienkę. To chyba była najbardziej niezręczna i żenująca sytuacja w moim życiu. - O co robiliście dzieci? - powiedziała ciocia podnosząc przy tym brew , było pewne ,że wiedziała co tylko chciała usłyszeć to od nas ,a najlepiej ode mnie. Nagle wpadłam na genialny pomysł. - Wpadło mi coś do oka, a Justin tylko pomagał mi się tego pozbyć. - ta chyba dziewictwa - dała o sobie znać moja świadomość. Justin przytaknął, a ciocia naszczęście uwierzyła. Gorzej było z Chazem, który zaczął się głośno chichotać gdy tylko usłyszał moją wypowiedź. Postawił zakupy na blacie w kuchni i kierując się w stronę góry szepnął tylko do nas - I tak mnie nie oszukacie - i powiedział już głośno , nawet zbyt głośno - Idziesz stary czy wolisz zostać tu ze swoją dziewczyną! - i wybuchnął śmiechem. Justin go skarcił go spojrzeniem. - Chaz! - pisnęłam i gdy stanęłam twarzą w twarz z ciocią moje policzki zrobiły się czerwone. Wiedziałam , że i tak wszyscy się o tym , że wróciliśmy do siebie prędzej czy później dowiedzą. W końcu media śledzą go na każdym kroku, co musi być naprawdę uciążliwe, ale w tym momencie nie wiedziałam co robię i chciałam to jak najdłużej się da utrzymać w tajemnicy. Byłam pewna ,że Justin to zrozumie , jak mu potem wszystko wytłumaczę. Ale wracając do rzeczywistości, chłopaki poszli na górę , zostawiając mnie z tym samą. Wiedziałam po kim odziedziczył Chaz manie wypytywania, jeżeli można to tak nazwać. - Więc, słucham jakie tym razem masz wytłumaczenie? - ciocia próbowała udać poważną , ale nie zabardzo jej się to udało. Zdradził ją uśmiech , a w tym momencie obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Wiedziałam , że ciocia była osobą godną zaufania i nie miałaby raczej złych zamiarów gdyby się dowiedziała , ale w tej chwili wolałam z tym zaczekać, kiedy dopiero co do siebie wróciliśmy i jeszcze nie było wszystko pewne. - Ciociu ja i Justin jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi i myślę , że nie ma sensu kontynuować tego tematu. - powiedziałam jakby to była najzwyklejsza przyjaźń między dwiema osobami odwrotnej płci. - Ja też miałam takiego przyjaciela w twoim wieku z którym się... - przerwałam jej wiedząc do czego to zmierza. - Ciociu! - zaśmiałam się. I przytuliłam ją od tyłu. - Miałyśmy skończyć ten temat... - upomniałam ją. Następnie pomogłam jej rozpakować zakupy. - To co dziś jemy na kolację? - zmieniłam temat. - A co powiesz na zapiekankęz brokułami. - zaproponowała. - Pewnie. - powiedziałam bez entuzjazmu. Ciocia zajęła się przygotowywaniem potrzebnych artykułów spożywczych. - Pomogę. - oznajmiłam, gdy zaczynała kroić brokuły. I tak zrobiłyśmy kolację. Chłopaki zeszli na dół. - To ja już będę szedł. - oznajmił Justin. - Nie no co ty nie wygłupiaj się zostań na kolację. - oznajmiła ciocia i po chwili dodała - Cat się na pewno ucieszy , gdy zostaniesz. Prawda Cat? - moje policzki przybrały kolor purpury , czemu się wszyscy na mnie uwzięli... - No pewnie. - swoją odpowiedzią zaskoczyła m sama siebie. - To co Justin jakaś nowa płyta, trasa? - zapytałaJustina ciocia biorąc kolejny kęs zapiekanki. - Na razie nagrywam nową płytę a z trasą zobaczymy. - powiedział pewnym siebie głosem. A ja tylko się zajadałam kolejnymi kęsami zapiekanki. Po kolacji ja i Justin poszliśmy do mojego pokoju by jak to mówią ,, nacieszyć się sobą" niestety Bóg miał dla nas inne plany i musieliśmy poważnie porozmawiać. - Nie sądzę by ,,ukrywanie się" było dobrym pomysłem. - zaczął Justin, gdy leżeliśmy na moim łóżku patrząc sobie głęboko w oczy. Ja tylko mruknęłam - Justin czy musimy teraz o tym gadać. - miałam zwyczaj uciekania od tego typu rozmów. - Cat, to bardzo ważne. - powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Nie wiem czy to dobry pomysł i czy dobrze robimy. Ale ja po prostu... - dokończył za mnie - ...boisz się co pomyślą inni...

piątek, 2 stycznia 2015

Chapter 8

Cat's POV

                    - Naprawdę dzięki stary ,że się nią zająłeś. - po usłyszeniu odpowiedzi Chaza czułam się jakby ktoś mnie uderzył. Mimo iż nienawidziłam Justina ,to i tak miałam cichą nadzieję ukrytą gdzieś głęboko ,że z własnej woli się mną zajął ,bo inaczej właśnie ktoś by zdzierał moje zgwałcone zwłoki z ulicy ,a po za tym to było słodkie. Uznajmy ,że tak nie pomyślałam. Rozmyślenia typu co by było gdyby przerwały mi kroki Chaza i otwierane drzwi, od których natychmiastowo odskoczyłam. - Co do jasnej cholery?! - krzyknął na mnie Chaz zauważajać mnie stojącą oniemiałą koło drzwi jego pokoju. - A co ja mam powiedzieć?! - wrzasnęłam na niego równie głośno tak jak on na mnie przed chwilą. - Dzieciaki co się dzieje? - ciotka postanowiła po między nami stanąć. - O co te awantury? - zapytała chyba za głośno niż zamierzała. - O nic mamo. - odpowiedział jej Chaz z niewiarygodnym spokojem. - To czemu o 10 wieczorem wydzieracie się na siebie na tyle głośno ,że już chyba wszyscy sąsiedzi z okolicy was usłyszeli? - Naprawdę to nic takiego mamo. - prychnęłam, i co gorsza chyba usłyszała to ciocia. Chaz spojrzał się na mnie ostrzegająco i pocałował swoją mamę w policzek ,żeby odwrócić jej uwagę od napiętej sytuacji. - Dobrze ,ale jeżeli usłyszę jak choćby jedno z was na siebie krzyknie ,to dopilnuję abyście przez dwa tygodnie zmywali naczynia, wynosili śmieci, już ja wam coś wymyślę. - skrzywiliśmy się. Powiedzmy ,że obowiązki domowe nie były naszym ulubionym zajęciem. Ciotka z powrotem zeszła na dół ,a my postanowiliśmy kontynuować naszą ,,sprzeczkę",tyko tym razem tak by ciocia znowu nas nie usłyszała i nie miała w stosunku do naszych obietnic wątpliwości. - Jak mogłeś mi to zrobić? - powiedziałam niemalże niesłyszalnie. - A ciebie co takiego skłoniło żeby mnie podsłuchiwać? - był zły słyszałam to w jego głosie. - Chcesz znać prawdę? - zapytał chyba sam siebie ,bo odpowiedź była raczej mu znajoma. Mimo tego jak bardzo by to mnie zabolało chciałam znać prawdę ,a co gorsza mieć pewność jakimi ludźmi się otaczam (chodziło mi o Justina). - Tak poszedłem do twojego pokoju ,gdy ty brałaś prysznic ,żeby skumać do jakiego klubu się wybierasz, poprosiłem Justina o to ,że by się tobą zajął ,gdy będziesz zbyt pijana ,lub co gorsza naćpana. Nie znałem tego gościa na tyle by zaryzykować i uwierzyć mu w typową bajeczkę ,że nic Ci się nie stanie. Tak, Justin się na to zgodził ,nie tylko dlatego ,żeby zrobić mi przysługę jako dobry kumpel ,ale też dla was, dlatego ,że się o ciebie martwił zresztą nie jedyny ,ale też miał nadzieję ,że poprawi się relacja między wami. Jemu na tobie zależy ,wiesz mi ,bo widzisz jestem jego przyjacielem  jestem niestety zmuszony wysłuchiwać jego sercowych porażek ,tak jak on moich. Nie okłamałbym ciebie Catrine. - spojrzał na mnie ,by upewnić się czy wszystko jest okay. - Wierzę Ci. - odezwałam się w końcu po dwóch minutach dokładnego powtórzenia sobie wszystkich jego słów, zwłaszcza części o Justinie w głowie. - Wiem ,że nie jest idealny i ma swoje odchyły ,ale uważam ,że powinnaś mu dać drugą szansę. - miał rację. Tęskniłam za nim i to bardzo ,on za mną też ,ale musiał mi to powiedzieć na żywo, sam na sam, bez krzyków i łamania serc. - Rozważę tą opcję. - powiedziałam i odeszłam.
                         Następnego dnia czas spędzony w szkole płynął mi nie miłosiernie długo. Na lekcjach nie uważałam ,bo myślami byłam gdzie indziej. Co jeśli do siebie wrócimy? Co jeśli mnie znowu zdradzi? Cóż, bez ryzyka nie ma życia. Sczerze spodziewałam się ,że po usłyszeniu wczorajszej prawdy będę miała ochotę popełnić samobójstwo ,ale we mnie otworzyła się nadzieja na to ,że wszystko może być znowu jak dawniej.
                         Gdy usłyszałam dzwonek świadczący o tym ,że  nareszcie się skończyły lekcje od razu ruszyłam z ławki kierując się w stronę wyjścia ,niestety ktoś mi to uniemożliwił - Cat.  - Drake. Nie odezwałam się do niego ani słowem od czasu imprezy i nie zamierzałam , to on i moje wahania nastroju podkusiły mnie do sięgnięcia po ,,złe rzeczy" i nie zamierzałam tego kontynuować w przeciwnym razie spadłabym na same dno.
- Czego chcesz? - syknęłam.
- Woah, nie bądź taka nerwowa kochanie. Jak chcesz ,to możesz się wybrać z nami do parku, mam coś dzięki czemu się rozluźnisz. A jeżeli chcesz pobyć ze mną sam na sam ,to możemy się wybrać do mnie, tam z pewnością sam Cię rozluźnię. - nie mogłam uwierzyć własnym oczom ,że takie coś usłyszałam właśnie od niego. Kylie ostrzegała mnie przed nim ,ale nie sądziłam ,że może być ,aż tak... bezpośredni? - Nie mam zamiaru tracić na ciebie ani minuty dłużej. - oznajmiłam ostrzegawczym tonem i go wyprzedziłam. Jaki on miał tupet.
         Gdy doszłam do domu ,wyciągnęłam z torby klucze i otworzyłam drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu nawet Chaza nie było w domu. Coż, przynajmniej raz dostanę to czego chcę, spokój. Rzuciłam gdzieś torbę w kąt i od razu poszłam na górę odpalając kompa. Weszłam na fb ,ale tam już chyba zdążyli o mnie zapomnieć ,bo nie miałam ani jednej nowej wiadomości. Życie. Weszłam na tt i co mnie o lada ździwiło wpisałam w ,,szukaj" Justin Bieber ,a już po chwili ujrzałam jego profil. Przeczytałam jego najnowsze wpisy typu ,,where I am" ,czy ,,I love my beliebers" ,gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wow, całe pół godziny spokoju. Zeszłam na dół przypuszczając, że pewnie Chaz zapomniał kluczy ,ale tego ,co zobaczyły moje oczy się nie spodziewałam. Stał tam Justin z bukietem róż w dłoni. - Chaza nie ma. - powiedziałam pewnym siebie tonem. - Nie przyszedłem do Chaza tylko do ciebie. - powiedział równie pewnie ,a jego słynny uśmiech ,dla którego kiedyś straciłam głowę wkradł się na jego twarz. - Ale my chyba nie mamy o czym mówić. - syknęłam. - Owszem mamy, nie możesz cały czas odwlekać przeszłości Cat, musimy pogadać, o nas. - spojrzał na mnie z nadzieją w oczach kończąc zdanie. - Wejdź. - powiedziałam i zrobiłam mu miejsce. Zamknęłam za nim drzwi, całe szczęcie ,że ani cioci ,ani Chaza nie było teraz w pobliżu. - To dla ciebie. - powiedział Justin wręczając mi bukiet. - Nie musiałeś. - powiedziałam idąc w stronę kuchni w poszukiwaniu jakiegoś wazonu. W końcu wzięłam wazon ze stołu nalewając do niego wody i wsadzając tam róże. Były naserio piękne i cieszyły mój wzrok. - Są na serio śliczne. - powiedziałam w końcu na głos. - Byłem pewny ,że Cię ucieszą. - powiedział zadowolony ze swojego pomysłu kupienia mi kwiatów. - To nie kwiaty ucieszyły mnie najbardziej. - powiedziałam, uśmiechając się do niego. Oblizał usta. - To o czym dokładnie chciałeś porozmawiać. - zmieniłam temat przypominając sobie po co tu przyszedł. Podszedł do mnie na tyle blisko ,że mógł mnie złapać za rękę i patrzeć głęboko w oczy. - Wiem ,że źle zrobiłem i bardzo Cię zraniłem... - splótł nasze palce u dwóch rąk i kontynuował. - Ale nie możemy żyć przeszłością. Kocham Cię i pragnę ,byś dała mi drugą szansę, okazję by się zmienić na lepsze. - trafił w mój czuły punkt. - Justin... Ja... Pieprzyć to. - Nasze twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów ,a nasze usta cały czas się do siebie zbliżały ,gdy wreszcie złączyły się w całość. Jego usta jak żadnego innego chłopaka (nie żeby był inny) pasowały tak idealnie to moich. Nasze ciała się ze sobą stykały ,a nasze usta nie przerywały namiętnego pocałunku. Położyłam rękę na jego klatce piersiowej ,a on objął mnie w tali. Jego język dosięgnął moich ust ,prosząc o dostęp ,który momentalnie mu zrobiłam. Już chwilę później nasze języki toczyły walkę ,a my nadal byliśmy spragnienieni więcej. Ten pocałunek był wyjątkowy, w końcu to on nas jednoczył i chyba najnamiętniejszy jaki przeżyłam kiedykolwiek w swoim życiu. Być może dawne przestały się już liczyć. Odsunęliśmy swoje usta, by móc na chwilę złapać oddech. - Nawet nie wiesz jak za tym tęskniłem, księżniczko...