środa, 17 grudnia 2014

Chapter 7

Cat's POV
     
                 Szłam potykając się co chwila o własne nogi. To co ja mam myśleć po tym wszystkim, po tym co mi powiedział? O tym że mnie kocha i się martwi... Nawet nie wiem co powinnam mu powiedzieć... Kocham go ,ale to już przeszłość, a wrócenie do niego nie uważam za najlepszy pomysł.
                  Otworzyłam w miarę cicho drzwi mając nadzieję że nie zostanę przyuważona na ,,wracaniu do domu z imprezy po spędzeniu nocy u chłopaka - w tym wypadku u Justina"...
- Cat? - usłyszałam głos Chaza dochodzący z drugiego pokoju. To mój koniec. Mam przejebane.
- Tak...? - niepewnie odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Gdzie ty byłaś przez całą noc? A zresztą później mi powiesz. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiła moja mama. Powiedziałem jej, że poszłaś do koleżanki na nocowanie... - nie dałam mu dokończyć tylko rzuciłam mu się w ramiona. Po pierwsze potrzebowałam się po tym wszystkim do kogoś przytulić. Najlepiej by było gdyby to był Justin ,ale Chaz też może być. Po drugie to właśnie dzięki niemu nie będę miała może przechlapanego u cioci. A nie mogę jej powiedzieć prawdy, bo ona by ją powtórzyła moim rodzicom ,a wtedy to już byłabym dopiero trupem. Rozmyślania przerwał mi głos Chaza - A co to miało być? - jak widać nie krył zdziwienia. Nie odpowiedziałam mu tylko pobiegłam na górę. Musiałam się przebrać w coś mniej ,,imprezowego" zanim by mnie zobaczyła ciocia. Wyjęłam z szafy szary i dres i natychmiast go ubrałam.
                  Nie dość ,że byłam na kacu i nie tylko, to jeszcze przeżywałam ostatnią moją i Justina ,,krótką" wymianę zdań. Łzy co chwila mi spływały po policzkach, byłam już dawno na skraju wytrzymałości ,ale dzisiaj to już przeszło wszelkie granice.
                  Opadłam na łóżko z telefonem w dłoni. Postanowiłam napisać do Chada, ponieważ dawno się nie odzywałam.

Cat:
    Cześć Chad! Co tam u ciebie? U mnie beznadziejnie. Chciałabym już wrócić, ale nie mam gdzie. Gdy będziesz miał chwilę odezwij się. Tęsknie, Cat :-*

                 Usłyszałam pukanie do drzwi i ciche - Mogę? - Chaza.
- No, wchodź. - odparłam. Jeszcze tego brakowało.
- Byłoby miło, gdybyś mi wreszcie powiedziała o co chodzi? - zapytał zmartwiony.
- No więc... Kaylie, przyjaciółka Drake'a, zaproponowała ,że mogę zostać u niej na noc, żebym nie musiała jechać z pijanym Drakiem za kierownicą. - niezbyt dobrze kłamię, ale miałam nadzieję ,że Chaz mi uwierzy.
- Powiedzmy ,że Ci wierzę. Ale doskonale wiesz ,że nie o to mi chodziło. - odparł. Tak, doskonale wiedziałam o co mu chodziło, nie wiem jak to nazwać ale mieliśmy tak jakby ,,dar - chociaż dla mnie bardziej przekleństwo - czytania sobie w myślach". Mianowicie chodziło mu o Justina - choć to słowo zakazane w moim słowniku.
- Cat, wiesz ,że możesz mi powiedzieć wszystko... Spróbuję pogadać z nim. - nie dałam mu skończyć. - Wszystko w porządku. - rzecz w tym ,że nic nie było w porządku ,ale nie mogłam mu powiedzieć prawdy ,nie teraz, nie jutro ,nie za pięćdziesiąt lat, nigdy. To by zepsuło ich przyjaźń ,a ja nie mogę sobie na to pozwolić. Nie mogę pozwolić na ich żal do mnie do końca życia o to ,że zepsułam ich relacje. Będę musiała sobie sama z tym poradzić i zacząć unikać jak ognia Justina w przeciwnym razie zmięknę.
                Jeszcze chwilę my się przyglądał ,czy aby na pewno mówię prawdę ,po czym zniknął za drewnianymi drzwiami mojego pokoju. Co gorsza jeszcze chwilę temu gdy rozmawiałam Chazem było ze mną trochę lepiej ,a teraz znowu spływały mi łzy strumieniami po policzkach. Nie mogłam zapomnieć, nie potrafiłam ,a może nawet nie chciałam.
               Otrząsnęłam się z moich myśli dopiero gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Chad:
     Hej, Cat. Co się stało? U mnie nic ciekawego, tylko może nudniej jest bez ciebie. Za to nauczycielka od gegry jest w siódmym niebie, gdy nie musi Cię już poniedziałkowego ranka widywać na oczy mówiącej ,,przepraszam za spóźnienie". Niestety jej ekscytacja nam się nie udziela i nic już nie jest jak dawniej bez ciebie. Za to ucieszysz się teraz pastwi się nad Dylanem. Tęsknie! Mam nadzieję ,że w wakacje mnie to znaczy nas odwiedzisz i powspominamy stare, dobre czasy. Pamiętaj ,że zawsze możesz na mnie i na Tay liczyć. Martwię się :-(

                Myślałam ,że po przeczytaniu tej wiadomości poprawi mi się humor ,ale było jeszcze gorzej. Zasmuciłam się ,bo też za nim, za Tay tęskniłam ,ale gdy bardziej potrzebowałam wrócić do tamtego czasu ,kiedy to ja, Chad i Tay zawsze po szkole chodziliśmy nad jezioro zapalić blanta ,tym stawało się to trudniejsze. Jedyną rzeczą ,która ucieszyła mnie w tej wiadomości ,było to ,że Johnson od gegry znalazła sobie inną ofiarę i był nią Dylan. Dylan był chyba najbardziej wkurwiającą osobą na tej planecie ,jaką znałam. Podobałam się mu chyba od pierwszej klasy gimnazjum ,bez odwzajemnionego uczucia. Postanowiłam mu odpisać.

Cat:
        Jest beznadziejnie.

            Otrzymałam od razu odpowiedź.

Chad:
           Justin?

           Postanowiłam mu nie odpisać. Zachowam ,to co się stało najdłużej w tajemnicy jak tylko będę mogła. To co się wydarzyło między mną a Justinem ,to nasza prywatna sprawa. Nikt nie ma prawa o tym wiedzieć. To nasza prywatna przestrzeń.
           Po chwili rozszedł się dźwięk kluczy i otwieranych drzwi. Ciocia Jenne musiała wrócić z zakupów. Otarłam kciukami oczy z łez i zeszłam na dół żeby się przywitać. - Cześć ciociu! - niemalże krzyknęłam i zarzuciłam jej ręce na szyję. - Cześć Cat, Chaz w domu? - zapytała i prawdę mówiąc spadł mi kamień z serca ,że nie podpytywała się mnie jak było u ,,koleżanki".
- Jest na górze. - odpowiedziałam na zadane przez nią wcześniej pytanie. Ale ona była już w kuchni. - Pomogę Ci rozpakować zakupy. - oznajmiłam i poszłam w jej ślady, co chwila się pytają gdzie, co odłożyć.
             Podczas kolacji śmiałyśmy się z prawie wszystkiego, opowiadała mi o swoim dzieciństwie. Raz się jej nawet zdarzyło powiedzieć ,że kiedyś byłam żywszą osobą. Niestety, musiałam się z nią zgodzić. Już każdy w końcu zauważał u mnie zmianę. Na szczęście odsunęłyśmy temat chłopaków całkowicie na bok.
             Po kolacji, na której nie było Chaza ,,bo nie był głodny" poszłam na górę. Gdy już zamierzałam otworzyć drzwi od swojego pokoju ,zatrzymał mnie głos Chaza ,co poprowadziło mnie w stronę jego pokoju. Przysunęłam ucho do zamkniętych drzwi by lepiej usłyszeć rozmowę. - Naprawdę dzięki stary ,że się nią zająłeś...


sobota, 6 grudnia 2014

Chapter 6

Cat's POV
               
                Promienie słoneczne wpadły przez okno, wybudzając mnie ze snu. Przeciągnęłam się, ziewając przy tym. I powoli starałam się otworzyć zaspane jeszcze oczy. Coś tu nie grało... Rozejrzałam się po pokoju ,który nawet w połowie nie przypominał mojego w domu u cioci. Zastanawiało mnie jeszcze jedno: jakim cudem się tu znalazłam?! Z wczorajszej nocy nie pamiętałam nic, zupełnie nic. Podniosłam się i zauważyłam ,że nie mam na sobie wczorajszej sukienki tylko bordową, przydużą, męską koszulkę. Nie, nie i nie! Chyba nie zostałam na noc u Drake'a, a przynajmniej taką mam nadzieję... Zauważając ,że nikogo nie ma na górze, postanowiłam zejść na dół z nadzieją ,że tam kogoś zastanę.
                Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu na stołku przy wyspie kuchennej siedział popijając kawę, wpatrzony w ekran telefonu...Justin. Co do ku**? Co ja robię u niego? Byłam  pewna ,że po nawet największych ilościach narkotyków jakie bym kiedykolwiek w życiu zażyła nie byłabym aż tak ,,głupia" - nie wiem jak to inaczej nazwać - żeby u niego być, a co gorsza spędzić u niego noc. A jednak.
- Ja... - zaczęłam załamującym się głosem, trzymając się za głowę ,która coraz bardziej bolała. - W jaki sposób się tu znalazłam? - dokończyłam, widząc ,że Justin ku mnie twarz. Jeszcze przez chwilę się bacznie mi przyglądał, po czym wstał, wziął z blatu wcześniej już przygotowaną szklankę wody i proszek. - Masz. Poczujesz się lepiej, a głowa będzie Cię mniej bolała. - zwrócił się do mnie, podając mi. Posłusznie wzięłam proszek popijając go wodą. - To odpowiesz mi wreszcie? - niecierpliwiłam się. Naprawdę chciałam mieć to już za sobą.
- Kiedy ty opowiesz mi jak to się stało, że nie pamiętasz nic z wczorajszego wieczoru. - zaskoczył mnie, nie powiem. - I co nie odezwiesz się do mnie, bo na to nie zasługuję? - kontynuował. Chyba się zniecierpliwił, gdy to od 3 minut nie wydałam z siebie żadnego dźwięku, jedynie stałam tam przed osobą, starającą się coś wyczytać z moich oczu. - Zwykle jesteś pewniejsza siebie. Co się stało Cat, że zamilkłaś? - przerwał na chwilę i ciągnął dalej, dając mi do zrozumienia jak bardzo go wkurzyłam. - Od prawie tygodnia, dajesz mi do zrozumienia jak bardzo mnie nienawidzisz, że wkurza Cię moja obecność w twoim życiu. Więc czemu mi nie powiesz tego wprost? - byłam bliska płaczu, jeszcze jedno jego słowo, a zacznę ryczeć, tutaj przed nim. - Tego że zniszczyłem Ci życie, że wolałabyś mnie nigdy w życiu nie spotkać, tego jak bardzo Cię zraniłem i tego żebym wypierdalał z twojego serca, bo nie ma już tam dla mnie miejsca. No, słucham? - w tej chwili jedyną moją odpowiedzią były łzy spływające po moich policzkach. Serio tak bardzo niechciany się czuł? Oh, Justin witaj w moim świecie, który Cię nie obchodzi. Obchodzi Cię tylko tamta suka z którą mnie podle zdradziłeś, więc po co wpieprzasz się nagle w moje życie, gdy już wszystko zaczęło mi się układać. A mi udało się zapomnieć ,że kiedyś coś nas łączyło. Miałam ochotę mu wykrzyczeć to wszystko w twarz, jednak w tej chwili zabrakło mi na tyle odwagi...
- Gdzie byłeś ,kiedy całe moje życie legło w gruzach? No, słucham. Pieprzyłeś się z tamtą dziwką za moimi plecami. - nagle wszystko zaczęło ze mnie spływać, jak deszcz po szybie. - Ale nigdy, przenigdy w życiu bym nie pomyślała tak o tobie. Byłeś ważną osobą w moim życiu i zapewniam Cię ,że to iż byliśmy razem musiało się po coś wydarzyć i tak było. - niestety - Myślisz ,że jak się czułam ,gdy dowiedziałam się o tym ,że jedyna osoba, której bym była na tyle wstanie zaufać, zdradziła mnie i okłamywała przez ten cały czas? Nie wiesz. I zapewne nigdy się nie dowiesz ,bo ja bym Ci nigdy czegoś takiego nie zrobiła. - spojrzałam na niego, patrzył w dół z poczuciem winy. - Czułam się beznadziejnie oszukana. - powiedziałam podkreślając przy tym każde słowo i poszłam na górę by się przebrać w swoją ,,wczorajszą" sukienkę i zniknąć z jego życia na zawsze.
                 Wszystkie jego słowa krążyły mi po głowie, wszystkie wspólne,dawne chwile spędzone razem i wybuchłam ponownie płaczem. Potykając się o własne nogi, zrozpaczona, nie wytrzymując już swoim stanem usiadłam na krawędzi łóżka podpierając się łokciami o kolana, zakrywając przy tym dłońmi twarz. Nagle łóżko się ,,wgniotło" i poczułam ramię otulające mnie na 100% Justina ,ale byłam zbyt słaba by na niego spojrzeć. Po raz pierwszy od czasu rozstania wyrzuciliśmy z siebie wszystko, emocje które nas otaczały ,gdy tylko siebie nawzajem widzieliśmy, uczucia, odczucia. Czułam się w tej chwili okropnie.
- Kochanie, proszę Cię, spójrz na mnie. - jego silne dłonie próbowały walczyć z moimi, żeby odsłonić mi twarz. A gdy wreszcie udało mu się odsłonić moją twarz i na niego popatrzyłam, kontynuował. - Wiem ,że wszystko spieprzyłem ,ale mimo to każdego dnia budzę się z nadzieją ,że mi kiedykolwiek wybaczysz. - miał łzy w oczach, chyba mu tak samo trudno było mówić o uczuciach jak i mi. - Na początku mi to pomagało ,ale z czasem stało się uciążliwe i wtedy sięgnąłem po silniejsze środki ,które mną zawładnęły i trafiłem na odwyk. Ja po prostu chcę mieć pewność ,że nigdy Cię to nie spotka. I proszę mów mi o tym co czujesz ,bo tak jest łatwiej. - Bo tak jest łatwiej. Dobrze ,że jeszcze nie wie o moim ,,nałogu" palenia papierosów. - Wiedz, że kocham Cię i nic tego nie zmieni. Możesz nie odwzajemniać moich uczuć. Szczerze, nie zdziwiłbym się gdyby tak było. - spuścił wzrok.
- Ja... Justin muszę sobie to wszystko przemyśleć. - powiedziałam, wstałam, zeszłam schodami na dół, w oczach cały czas miałam łzy. Miałam ochotę powiedzieć mu to samo, jak bardzo go kocham, dać mu drugą szansę ,bo każdy na nią zasługuje nawet najgorszy wróg ,jednak coś mi mówiło ,żebym z tym poczekała. Wyszłam po drodze zauważając i zabierając swój telefon i  zakładając swoje buty przed wyjściem.