środa, 17 grudnia 2014

Chapter 7

Cat's POV
     
                 Szłam potykając się co chwila o własne nogi. To co ja mam myśleć po tym wszystkim, po tym co mi powiedział? O tym że mnie kocha i się martwi... Nawet nie wiem co powinnam mu powiedzieć... Kocham go ,ale to już przeszłość, a wrócenie do niego nie uważam za najlepszy pomysł.
                  Otworzyłam w miarę cicho drzwi mając nadzieję że nie zostanę przyuważona na ,,wracaniu do domu z imprezy po spędzeniu nocy u chłopaka - w tym wypadku u Justina"...
- Cat? - usłyszałam głos Chaza dochodzący z drugiego pokoju. To mój koniec. Mam przejebane.
- Tak...? - niepewnie odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Gdzie ty byłaś przez całą noc? A zresztą później mi powiesz. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiła moja mama. Powiedziałem jej, że poszłaś do koleżanki na nocowanie... - nie dałam mu dokończyć tylko rzuciłam mu się w ramiona. Po pierwsze potrzebowałam się po tym wszystkim do kogoś przytulić. Najlepiej by było gdyby to był Justin ,ale Chaz też może być. Po drugie to właśnie dzięki niemu nie będę miała może przechlapanego u cioci. A nie mogę jej powiedzieć prawdy, bo ona by ją powtórzyła moim rodzicom ,a wtedy to już byłabym dopiero trupem. Rozmyślania przerwał mi głos Chaza - A co to miało być? - jak widać nie krył zdziwienia. Nie odpowiedziałam mu tylko pobiegłam na górę. Musiałam się przebrać w coś mniej ,,imprezowego" zanim by mnie zobaczyła ciocia. Wyjęłam z szafy szary i dres i natychmiast go ubrałam.
                  Nie dość ,że byłam na kacu i nie tylko, to jeszcze przeżywałam ostatnią moją i Justina ,,krótką" wymianę zdań. Łzy co chwila mi spływały po policzkach, byłam już dawno na skraju wytrzymałości ,ale dzisiaj to już przeszło wszelkie granice.
                  Opadłam na łóżko z telefonem w dłoni. Postanowiłam napisać do Chada, ponieważ dawno się nie odzywałam.

Cat:
    Cześć Chad! Co tam u ciebie? U mnie beznadziejnie. Chciałabym już wrócić, ale nie mam gdzie. Gdy będziesz miał chwilę odezwij się. Tęsknie, Cat :-*

                 Usłyszałam pukanie do drzwi i ciche - Mogę? - Chaza.
- No, wchodź. - odparłam. Jeszcze tego brakowało.
- Byłoby miło, gdybyś mi wreszcie powiedziała o co chodzi? - zapytał zmartwiony.
- No więc... Kaylie, przyjaciółka Drake'a, zaproponowała ,że mogę zostać u niej na noc, żebym nie musiała jechać z pijanym Drakiem za kierownicą. - niezbyt dobrze kłamię, ale miałam nadzieję ,że Chaz mi uwierzy.
- Powiedzmy ,że Ci wierzę. Ale doskonale wiesz ,że nie o to mi chodziło. - odparł. Tak, doskonale wiedziałam o co mu chodziło, nie wiem jak to nazwać ale mieliśmy tak jakby ,,dar - chociaż dla mnie bardziej przekleństwo - czytania sobie w myślach". Mianowicie chodziło mu o Justina - choć to słowo zakazane w moim słowniku.
- Cat, wiesz ,że możesz mi powiedzieć wszystko... Spróbuję pogadać z nim. - nie dałam mu skończyć. - Wszystko w porządku. - rzecz w tym ,że nic nie było w porządku ,ale nie mogłam mu powiedzieć prawdy ,nie teraz, nie jutro ,nie za pięćdziesiąt lat, nigdy. To by zepsuło ich przyjaźń ,a ja nie mogę sobie na to pozwolić. Nie mogę pozwolić na ich żal do mnie do końca życia o to ,że zepsułam ich relacje. Będę musiała sobie sama z tym poradzić i zacząć unikać jak ognia Justina w przeciwnym razie zmięknę.
                Jeszcze chwilę my się przyglądał ,czy aby na pewno mówię prawdę ,po czym zniknął za drewnianymi drzwiami mojego pokoju. Co gorsza jeszcze chwilę temu gdy rozmawiałam Chazem było ze mną trochę lepiej ,a teraz znowu spływały mi łzy strumieniami po policzkach. Nie mogłam zapomnieć, nie potrafiłam ,a może nawet nie chciałam.
               Otrząsnęłam się z moich myśli dopiero gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Chad:
     Hej, Cat. Co się stało? U mnie nic ciekawego, tylko może nudniej jest bez ciebie. Za to nauczycielka od gegry jest w siódmym niebie, gdy nie musi Cię już poniedziałkowego ranka widywać na oczy mówiącej ,,przepraszam za spóźnienie". Niestety jej ekscytacja nam się nie udziela i nic już nie jest jak dawniej bez ciebie. Za to ucieszysz się teraz pastwi się nad Dylanem. Tęsknie! Mam nadzieję ,że w wakacje mnie to znaczy nas odwiedzisz i powspominamy stare, dobre czasy. Pamiętaj ,że zawsze możesz na mnie i na Tay liczyć. Martwię się :-(

                Myślałam ,że po przeczytaniu tej wiadomości poprawi mi się humor ,ale było jeszcze gorzej. Zasmuciłam się ,bo też za nim, za Tay tęskniłam ,ale gdy bardziej potrzebowałam wrócić do tamtego czasu ,kiedy to ja, Chad i Tay zawsze po szkole chodziliśmy nad jezioro zapalić blanta ,tym stawało się to trudniejsze. Jedyną rzeczą ,która ucieszyła mnie w tej wiadomości ,było to ,że Johnson od gegry znalazła sobie inną ofiarę i był nią Dylan. Dylan był chyba najbardziej wkurwiającą osobą na tej planecie ,jaką znałam. Podobałam się mu chyba od pierwszej klasy gimnazjum ,bez odwzajemnionego uczucia. Postanowiłam mu odpisać.

Cat:
        Jest beznadziejnie.

            Otrzymałam od razu odpowiedź.

Chad:
           Justin?

           Postanowiłam mu nie odpisać. Zachowam ,to co się stało najdłużej w tajemnicy jak tylko będę mogła. To co się wydarzyło między mną a Justinem ,to nasza prywatna sprawa. Nikt nie ma prawa o tym wiedzieć. To nasza prywatna przestrzeń.
           Po chwili rozszedł się dźwięk kluczy i otwieranych drzwi. Ciocia Jenne musiała wrócić z zakupów. Otarłam kciukami oczy z łez i zeszłam na dół żeby się przywitać. - Cześć ciociu! - niemalże krzyknęłam i zarzuciłam jej ręce na szyję. - Cześć Cat, Chaz w domu? - zapytała i prawdę mówiąc spadł mi kamień z serca ,że nie podpytywała się mnie jak było u ,,koleżanki".
- Jest na górze. - odpowiedziałam na zadane przez nią wcześniej pytanie. Ale ona była już w kuchni. - Pomogę Ci rozpakować zakupy. - oznajmiłam i poszłam w jej ślady, co chwila się pytają gdzie, co odłożyć.
             Podczas kolacji śmiałyśmy się z prawie wszystkiego, opowiadała mi o swoim dzieciństwie. Raz się jej nawet zdarzyło powiedzieć ,że kiedyś byłam żywszą osobą. Niestety, musiałam się z nią zgodzić. Już każdy w końcu zauważał u mnie zmianę. Na szczęście odsunęłyśmy temat chłopaków całkowicie na bok.
             Po kolacji, na której nie było Chaza ,,bo nie był głodny" poszłam na górę. Gdy już zamierzałam otworzyć drzwi od swojego pokoju ,zatrzymał mnie głos Chaza ,co poprowadziło mnie w stronę jego pokoju. Przysunęłam ucho do zamkniętych drzwi by lepiej usłyszeć rozmowę. - Naprawdę dzięki stary ,że się nią zająłeś...


sobota, 6 grudnia 2014

Chapter 6

Cat's POV
               
                Promienie słoneczne wpadły przez okno, wybudzając mnie ze snu. Przeciągnęłam się, ziewając przy tym. I powoli starałam się otworzyć zaspane jeszcze oczy. Coś tu nie grało... Rozejrzałam się po pokoju ,który nawet w połowie nie przypominał mojego w domu u cioci. Zastanawiało mnie jeszcze jedno: jakim cudem się tu znalazłam?! Z wczorajszej nocy nie pamiętałam nic, zupełnie nic. Podniosłam się i zauważyłam ,że nie mam na sobie wczorajszej sukienki tylko bordową, przydużą, męską koszulkę. Nie, nie i nie! Chyba nie zostałam na noc u Drake'a, a przynajmniej taką mam nadzieję... Zauważając ,że nikogo nie ma na górze, postanowiłam zejść na dół z nadzieją ,że tam kogoś zastanę.
                Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu na stołku przy wyspie kuchennej siedział popijając kawę, wpatrzony w ekran telefonu...Justin. Co do ku**? Co ja robię u niego? Byłam  pewna ,że po nawet największych ilościach narkotyków jakie bym kiedykolwiek w życiu zażyła nie byłabym aż tak ,,głupia" - nie wiem jak to inaczej nazwać - żeby u niego być, a co gorsza spędzić u niego noc. A jednak.
- Ja... - zaczęłam załamującym się głosem, trzymając się za głowę ,która coraz bardziej bolała. - W jaki sposób się tu znalazłam? - dokończyłam, widząc ,że Justin ku mnie twarz. Jeszcze przez chwilę się bacznie mi przyglądał, po czym wstał, wziął z blatu wcześniej już przygotowaną szklankę wody i proszek. - Masz. Poczujesz się lepiej, a głowa będzie Cię mniej bolała. - zwrócił się do mnie, podając mi. Posłusznie wzięłam proszek popijając go wodą. - To odpowiesz mi wreszcie? - niecierpliwiłam się. Naprawdę chciałam mieć to już za sobą.
- Kiedy ty opowiesz mi jak to się stało, że nie pamiętasz nic z wczorajszego wieczoru. - zaskoczył mnie, nie powiem. - I co nie odezwiesz się do mnie, bo na to nie zasługuję? - kontynuował. Chyba się zniecierpliwił, gdy to od 3 minut nie wydałam z siebie żadnego dźwięku, jedynie stałam tam przed osobą, starającą się coś wyczytać z moich oczu. - Zwykle jesteś pewniejsza siebie. Co się stało Cat, że zamilkłaś? - przerwał na chwilę i ciągnął dalej, dając mi do zrozumienia jak bardzo go wkurzyłam. - Od prawie tygodnia, dajesz mi do zrozumienia jak bardzo mnie nienawidzisz, że wkurza Cię moja obecność w twoim życiu. Więc czemu mi nie powiesz tego wprost? - byłam bliska płaczu, jeszcze jedno jego słowo, a zacznę ryczeć, tutaj przed nim. - Tego że zniszczyłem Ci życie, że wolałabyś mnie nigdy w życiu nie spotkać, tego jak bardzo Cię zraniłem i tego żebym wypierdalał z twojego serca, bo nie ma już tam dla mnie miejsca. No, słucham? - w tej chwili jedyną moją odpowiedzią były łzy spływające po moich policzkach. Serio tak bardzo niechciany się czuł? Oh, Justin witaj w moim świecie, który Cię nie obchodzi. Obchodzi Cię tylko tamta suka z którą mnie podle zdradziłeś, więc po co wpieprzasz się nagle w moje życie, gdy już wszystko zaczęło mi się układać. A mi udało się zapomnieć ,że kiedyś coś nas łączyło. Miałam ochotę mu wykrzyczeć to wszystko w twarz, jednak w tej chwili zabrakło mi na tyle odwagi...
- Gdzie byłeś ,kiedy całe moje życie legło w gruzach? No, słucham. Pieprzyłeś się z tamtą dziwką za moimi plecami. - nagle wszystko zaczęło ze mnie spływać, jak deszcz po szybie. - Ale nigdy, przenigdy w życiu bym nie pomyślała tak o tobie. Byłeś ważną osobą w moim życiu i zapewniam Cię ,że to iż byliśmy razem musiało się po coś wydarzyć i tak było. - niestety - Myślisz ,że jak się czułam ,gdy dowiedziałam się o tym ,że jedyna osoba, której bym była na tyle wstanie zaufać, zdradziła mnie i okłamywała przez ten cały czas? Nie wiesz. I zapewne nigdy się nie dowiesz ,bo ja bym Ci nigdy czegoś takiego nie zrobiła. - spojrzałam na niego, patrzył w dół z poczuciem winy. - Czułam się beznadziejnie oszukana. - powiedziałam podkreślając przy tym każde słowo i poszłam na górę by się przebrać w swoją ,,wczorajszą" sukienkę i zniknąć z jego życia na zawsze.
                 Wszystkie jego słowa krążyły mi po głowie, wszystkie wspólne,dawne chwile spędzone razem i wybuchłam ponownie płaczem. Potykając się o własne nogi, zrozpaczona, nie wytrzymując już swoim stanem usiadłam na krawędzi łóżka podpierając się łokciami o kolana, zakrywając przy tym dłońmi twarz. Nagle łóżko się ,,wgniotło" i poczułam ramię otulające mnie na 100% Justina ,ale byłam zbyt słaba by na niego spojrzeć. Po raz pierwszy od czasu rozstania wyrzuciliśmy z siebie wszystko, emocje które nas otaczały ,gdy tylko siebie nawzajem widzieliśmy, uczucia, odczucia. Czułam się w tej chwili okropnie.
- Kochanie, proszę Cię, spójrz na mnie. - jego silne dłonie próbowały walczyć z moimi, żeby odsłonić mi twarz. A gdy wreszcie udało mu się odsłonić moją twarz i na niego popatrzyłam, kontynuował. - Wiem ,że wszystko spieprzyłem ,ale mimo to każdego dnia budzę się z nadzieją ,że mi kiedykolwiek wybaczysz. - miał łzy w oczach, chyba mu tak samo trudno było mówić o uczuciach jak i mi. - Na początku mi to pomagało ,ale z czasem stało się uciążliwe i wtedy sięgnąłem po silniejsze środki ,które mną zawładnęły i trafiłem na odwyk. Ja po prostu chcę mieć pewność ,że nigdy Cię to nie spotka. I proszę mów mi o tym co czujesz ,bo tak jest łatwiej. - Bo tak jest łatwiej. Dobrze ,że jeszcze nie wie o moim ,,nałogu" palenia papierosów. - Wiedz, że kocham Cię i nic tego nie zmieni. Możesz nie odwzajemniać moich uczuć. Szczerze, nie zdziwiłbym się gdyby tak było. - spuścił wzrok.
- Ja... Justin muszę sobie to wszystko przemyśleć. - powiedziałam, wstałam, zeszłam schodami na dół, w oczach cały czas miałam łzy. Miałam ochotę powiedzieć mu to samo, jak bardzo go kocham, dać mu drugą szansę ,bo każdy na nią zasługuje nawet najgorszy wróg ,jednak coś mi mówiło ,żebym z tym poczekała. Wyszłam po drodze zauważając i zabierając swój telefon i  zakładając swoje buty przed wyjściem.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Chapter 5

Cat's POV


                   Budzę się, rozglądam. Jestem w szpitalu. Zaspanymi oczami (tak sądzę) docieram do mojej prawej strony. Koło mnie ktoś siedzi - no tak Justin- i ściska moją dłoń ,tylko szepcząc - Cat, dlaczego to zrobiłaś, dlaczego? - widzę w jego oczach łzy i po chwili zaczynają się one zbierać też w moich oczach ,jak widzę go takiego smutnego. Podnoszę się trochę na szpitalnym łóżku i widzę swoje ręce całe w kreskach wypełnionych krwią. Prawdę mówiąc sama nie wiem dlaczego to zrobiłam. Poczułam się w pewnym momencie strasznie zagubiona, podniosłam się całkowicie z łóżka szpitalnego i wybiegłam z sali ,pielęgniarki usiłowały mnie zatrzymać, czułam też ,że Justin za mną biegnie, odwróciłam się i tak jak myślałam, owszem miałam rację. Dobiegłam do toalety i z całą siłą walnęłam czymś ciężkim w lustro ,które rozbiło się na drobne kawałeczki. Gdy Justin dobiegł do toalety ja już stałam z największym kawałkiem szkła ,usiłując się przezwyciężyć i zniknąć z tego świata. - Cat, błagam nie rób tego. - Justin próbował mi zabrać ostry kawałek ,lecz nie zdołał ,gdy ja zaczęłam szarpać się i krzyczeć - Nie rób czego? Nie zabijaj się . Mam tego dość, wszystkiego, siebie, kłamstw ,które ludzie mi wmawiają. - przypatrzyłam się jego oczom wypełnionym strachem, już ten ostatni raz. I całą siłą przecięłam sobie rękę ,gdzie i tak już było dużo blizn. Usłyszałam już tylko - Cat, nieeeeeeee!  -  Dalsza część układanki. Przewróciłam się na drugi bok z nadzieją ,że jeszcze zasnę. Niestety, na próżno. Wstałam z łóżka. Dzień jak co dzień. Jesteśmy na uczeni ,że wpadamy w rutynę i tak do końca życia. Nudno trochę. Ale życie, bywa ,a właściwie jest.- do dupy –Włączyłam muzykę z mojego telefonu ,która po chwili wypełniła już cały pokój ,a zaraz potem toaletę. Wzięłam szybki, zimny prysznic ,tak zimny jak ja jestem zimna w stosunku do innych. – nie moja wina – Wyszłam z pod prysznica, wytarłam się ręcznikiem i się ubrałam. Zdjęłam ręcznik z mokrych włosów ,które starałam się rozczesać i wysuszyłam włosy ,po 10 minutach suszenia opadały kaskadami falowanych końcówek na moje ramiona. Postanowiłam sobie odtworzyć jeszcze raz mój ostatni sen, po założeniu ,że po tej nocy życie całkowicie straciło dla mnie sens bez Justina. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego każdy mój sen kończy się moim zgonem i dotarło do mnie ,że jest to odwołanie do mojego rozstania z... - ugh, chyba nie muszę już kończyć. - Fakt, faktem ,moje życie wtedy zupełnie zamarło i straciło najmniejszy sens ,ale bez przesady nigdy bym nie pomyślała ,że to może być równoległe ze śmiercią. - Muszę po prostu o tym zapomnieć lub mu wybaczyć i wszystko będzie jak dawniej
                   Wyrwałam się z moich rozmyśleń i skapnęłam się ,że stoję tak już od dziesięciu minut przed lustrem ,a z mojego telefonu nadal wydobywają się dźwięki najnowszej piosenki Seleny ,,The Heart Wants What It Wants". Wzięłam telefon do ręki i zatrzymałam nagranie ,które idealnie się wpasowało w zaistniałą sytuację. Przy okazji zauważyłam ,że mój ,,misiek" (chodzi o telefon) zawierał zaledwie 20% baterii. Wyszłam z łazienki i wróciłam się do mojego pokoju, podłączyłam mojego iphona do ładowarki i zeszłam na dół do kuchni ,byłam cholernie głodna. Otworzyłam lodówkę i gdy już sięgałam po mleko - A przywitać się z kochanym braciszkiem i jego kolegą to już nie łaska. - Cholera. Czyli Justin został na noc. Odwróciłam się i powiedziałam im zwykłe - Cześć. - Ale Chaz wskazał palcem na swój policzek ,czyli wiedziałam co to znaczy. Podeszłam do niego i cmoknęłam go lekko w policzek. - Ugh, jesteś nie możliwy. - Okej, okej, nie dziwcie mi się, jeszcze mu nie powiedziałam ,że dzisiaj wychodzę prawdopodobnie z trzecioklasistą i jego znajomymi ,więc muszę być dla niego miła.  Powróciłam do szykowania sobie śniadania. Wyjęłam miskę, płatki, łyżkę i szklankę, soku pomarańczowego nie musiałam już wyjmować ,bo stał już na stole. Usiadłam na wolnym miejscu, na przeciwko nich. Nalałam sobie soku do szklanki ,z której zaraz potem upiłam łyka. Następnie wlałam do miski mleko, wsypałam płatki kukurydziane i zaczęłam jeść nie zważając na nich.
- No, i jak siostra jakie plany na sobotni wieczór? - zapytał mnie i jednocześnie trafił w sedno.
- Właściwie... Mam plany. - zaczęłam niepewnie.
- Woah, ależ się rozwinęłaś. - skomentował Justin ,a ja przewróciłam oczami.
- Bo widzisz... Idę dzisiaj wieczorem z kolegą ze szkoły i jego paczką do clubu. - I to chyba koniec. Nie puści mnie.
- Kim jest ten chłopak? Ile ma lat? Co to za paczka? I do którego clubu? - No i zaczęło się przepytywania Pana Wiem Wszystko.
- Nie muszę Ci się tłumaczyć z jego życiorysu i prawdę mówiąc sama nie wiem gdzie dokładnie, ma po mnie przyjechać. Ja Cię to znaczy was tylko informuję ,że nie spędzicie ze mną tego wieczoru. - może i byłam trochę nie miła ,ale podirytowałam się już trochę i chciałam mieć to już za sobą.
- O której będzie? - a tego ,to już się na pewno nie spodziewałam.
- O dziesiątej. - odpowiedziałam krótko. Widziałam ból w oczach Justina ,ale nie przejęłam się tym za bardzo ,bo byłam zajęta radowaniem się ,że Chaz tak po prostu pozwala mi iść. Może rzeczywiście się zmienił...

              Podłączyłam prostownicę do kontaktu ,a w czasie podczas ,którego się ładowała włożyłam na siebie kremową sukienkę. Zapięłam złoty łańcuszek ,który już się znajdował na mojej szyi. Rozczesałam włosy i zaczęłam je prostować rozgrzaną już wcześniej prostownicą. Wyłączyłam prostownicę. Nigdy nie robiłam tapety ,więc wystarczyło ,że użyłam tuszu do rzęs i pomalowałam usta czerwoną szminką. Włożyłam beżowe szpilki z czerwoną podeszwą od Louboutin'a i byłam gotowa. Odłączyłam iphona od ładowarki ,gdy właśnie przyszła nowa wiadomość. - Czekam, przed twoim domem. Ps. sexy wyglądasz ;-*. - Spojrzałam przez okno - no tak, już wszystko jasne. - odpisałam mu szybko - Nie ładnie podglądać ;-). - i zeszłam na dół. Co zajęło mi dłużej niż normalnie z powodu bardzo wysokich obcasów. Przed wyjściem krzyknęłam jedynie do Chaza - Wychodzę. - i wyszłam.
              - No, hej mała. - odezwał się Drake gdy do niego podeszłam i cmoknął mnie w policzek. Otworzył drzwi od strony pasażera i zaczekał aż wsiądę ,następnie sam wsiadł od strony kierowcy. Długo nie jechaliśmy, jedynie 10 minut...w ciszy. Samochód się zatrzymał i przed sobą ujrzałam neonowe napisy Club. Bardzo oryginalne... Nie czekając na Drake'a ,aż mi otworzy drzwi wysiadłam, a zaraz po mnie Drake. Podszedł do mnie, złapał za rękę prowadząc w stronę clubu.
- Okej, to tam są Kylie, Sara, Zayn i Louis, o których Ci opowiadałem ,chodźmy do nich. - prowadził mnie w stronę swoich znajomych ,którzy siedzieli na kanapie popijając drinki. Dziewczyny zachwycone siedziały na kolanach u nieźle już wstawionych chłopaków, cóż ja nie zamierzałam. to chyba nie jest towarzystwo dla mnie
- To jest Cat. - przedstawił mnie Drake przed swoim znajomymi. - Cat po lewej to jest Kylie i Louis ,a po prawej siedzą Sara i Zayn.
- Hej - powiedzieli wszyscy równocześnie.
- Cześć. - odpowiedziałam wszystkim.
- Dobra, Cat ja idę coś zamówić. - powiedział uśmiechnięty do mnie Drake i cmoknął mnie w policzek zanim zniknął za tłumem rozbawionych i wstawionych już ludzi.
- Czyli, co Cat chodzisz do tej samej szkoły co Drake? - zapytała mnie zapewne Kylie.
- Ta. - potwierdziłam.
- Uważaj na niego rozkochuje w sobie laski a potem zostawia. Jest niezłym zboczeńcem. - Zastanawiało mnie czemu mi to mówi przecież jak mi wiadomo jest jego dobrą koleżanką. Zdążyłam jej tylko odpowiedzieć ciche - Będę pamiętać. - zanim przyszedł Drake z dwoma kieliszkami whiskey i wręczając mi jeden z nich usiadł zdecydowanie za blisko mnie.
       Minęła jakaś godzina ,a już byłam po 10 kieliszkach przeróżnych mieszanin alkoholu. Kręciło mi się w głowie i gadałam od rzeczy.
- Zaraz wracam. - szepnął mi do ucha Drake przegryzając przy tym lekko płatek mojego ucha. Na co ja się zaśmiałam. - Okej. - wrócił po pięciu minutach z saszetką ,,białego proszku" Chodziło mi o maryśkę. Najpierw dał skosztować Kylie, Louisowi, Sarze i Zayn'owi a reszta została dla ,,nas". Podzielił resztę na pół. Najpierw sam wciągnął jedną połówkę ,a drugą ja. Co się ze mną dzieje? Jestem pewna ,że jak bym była trzeźwa nie dałabym się na mówić na takie ,,świństwo" ,jak to zazwyczaj mawiają starzy i zapewne dopiero jutro to sobie uświadomię. Nagle zrobiło mi się niedobrze niczym po kolejce górskiej i zakręciło się w głowie jak na karuzeli. - Tak zawsze jest po pierwszym razie. - prawdę mówiąc nie wiem czy mnie uspokoił Drake ,a po chwili zaciągnął mnie na parkiet...

               - Zaraz wracam. - powiedziałam cicho do Drake'a i wstałam. Szłam między tłumami rozszalałej młodzieży ,aż znalazłam się w ciemnym korytarzu na którego końcu znajdowała się damska toaleta weszłam do środka ,zamknęłam za sobą drzwi i dosłownie zjechałam po nich plecami. Co ja do kurwy najlepszego wyprawiam? A tak wiem - ćpam z niedawno poznanym chłopakiem ,który chyba coś do mnie ma... Podniosłam się z podłogi ,przejrzałam się w lustrze i po prawiłam usta szminką. Wyszłam z toalety szłam przed siebie ze spuszczonym wzrokiem. Załamka. O kurde chyba na kogoś wpadłam. Powiedziałam ciche - przepraszam - zanim spojrzałam kim okazała się tak naprawdę ta osoba. Justin. - Cat? Wszystko w porządku? - zapytał równie cichym tonem co mój. - T-tak. W jak najlepszym! - niemalże krzyknęłam i po chwili zaczęłam się śmiać - prawdę mówiąc nie wiem czemu ,ale wszystko w tej chwili było dla mnie zabawne. - Cat, czy ty coś brałaś? - zapytał się mnie wprost. Ale to tylko było dla mnie jeszcze śmieszniejsze. - Rozumiem. - odparł i zaciągnął mnie za rękę na zewnątrz.
*********************************************************************************

środa, 29 października 2014

Chapter 4

Catrine's POV

             Obudziły mnie lekkie promienie słoneczne wpadające przez okno. Okej..dobrze jest..przynajmniej tej nocy nie śnił mi się ten koszmar. Usiadłam na łóżku krzyżując nogi. Otarłam dłońmi powieki i przypominając sobie o pierwszym dniu szkoły tutaj od razu zerknęłam na zegarek wskazywał 7:30 ,a lekcje rozpoczynały się dzisiaj o dziewiątej ,więc miałam jeszcze dobre półtorej godziny ,aby przygotować się do szkoły. W końcu pierwsze wrażenie się liczy. Wzięłam szybki prysznic i założyłam to ,a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Użyłam mascary i pomalowałam usta błyszczykiem. Na koniec przejrzałam się w lusterku i uznałam ,że wyglądam nie najgorzej. Wzięłam z łóżka plecak i włożyłam do niego iphona.
             Wparowałam do kuchni i szybko sięgnęłam jabłko ,które zamierzałam zjeść po drodze. Wychodząc zauważyłam ,że w kuchni nie było Chaza ,uff przynajmniej ominęło mnie poranne przesłuchanie Pana Wiem Wszystko i mogłam w spokoju wyjść z domu kierując się w stronę szkoły ,do której dawniej uczęszczałam ,tylko tyle że teraz szłam do starszej klasy. Cyba po raz pierwszy od dwóch lat nigdzie nie zboczyłam idąc do szkoły ,bo zwyczajnie nie miałam po co będąc bez fajek ,czy też znajomych ze szkoły.

*********************************************************************************

                Skrępowana szłam korytarzem prosto do sekretariatu ,by odebrać swój plan lekcji. Czułam spojrzenia co najmniej 100 osób na sobie i komentarze w stylu: Kto to jest? Co ona tu robi? Skąd się ona wzięła?
               Ale doskonale wiedziałam ,że tak będzie. Więc starałam się tym jak najdłużej nie przejmować i okazało się to dobrym pomysłem. Na przerwie po pierwszej lekcji podeszli do mnie Sarah, Emily i Zayn (chłopak Emily jak się później dowiedziałam) ,okazali się bardzo mili. Przez resztę lekcji poznałam także:Sam, Patricka, Caroline (suka nr.1) i jej orszak Katy oraz Jane.
               Na koniec lekcji ,gdy już wychodziłam ze szkoły podszedł do mnie jakiś chłopak - nie z mojej klasy ,ale był naprawdę nieźle zbudowany, ciemno brązowe włosy i duże ciemne oczy, miał na sobie szarą bluzę z nike i szare rurki z opuszczonym krokiem - Cześć, jestem Drake ,a ty pewnie jesteś Cathrine? - powiedział.
- Tak, ale mów mi po prostu Cat.
- Jesteś tu nowa...
- Ta, chyba już wszyscy o mnie wiedzą...
- No, chyba tak. Nie da się nie zauważyć tak pięknej i seksownej dziewczyny.
- Przesadzasz, nie jestem piękna tylko ,,Nowa" dlatego się na mnie gapią.
- Ja nie dlatego.
- Chyba tylko ty.
- No chyba nie.
- Cokolwiek. - odpowiedziałam krótko nie lubię się sprzeczać z kimś obcym ,ale jego opinię było naprawdę miło usłyszeć.
- W piątek idziemy ja i moi znajomi do clubu ,może zabierzesz się z nami? - Nie wiem ,co na to Chaz i mam to szczerze mówiąc gdzieś chcę tu jeszcze po żyć ,a jeżeli chodzi o Drake to naprawdę super gość.
- Pewnie.
   
                   Droga powrotna także mi nie zajęła zbyt dużo czasu. Jeden koszmar już za mną (miałam na myśli szkołę). Ciekawe co czeka mnie w ,,domu"... Wyjęłam z plecaka klucze i otworzyłam drzwi. Stojąc w progu już usłyszałam dźwięki Fify 15 i od razu wiedziałam ,że nic się nie zmieniło od czasów gimnazjalnych ,a chłopaki są nadal najlepszymi kumplami. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Zdjęłam buty ,a plecak gdzieś rzuciłam. Postanowiłam ,,przymknąć oko" na to ,że kiedyś ja i Justin byliśmy razem.
- Hej, chłopaki. - weszłam do salonu i usiadłam na kanapie między nimi. Nie powiem, Justin się zdziwił i to bardzo.
- No, hej mała. - odpowiedział Chaz ,a zaraz po nim Justin - Hej. - krótkie i zwięzłe. Tak też wyglądała nasza rozmowa jak jeszcze byliśmy parą po kłótni. Chłopaki zaczęli kolejny mecz ,a ja wyciągnęłam z kieszeni komórkę i weszłam na fb.

Justin's POV

                   Odkąd tylko Cat usiadła koło mnie przestałem zwracać uwagę na mecz który grałem z Chazem i na sam fakt tego ,że będę mu musiał zapłacić pięć dyszek jak przegram (ale na to i tak nie zwracałem nigdy uwagi). Ważniejsza była Cat i to co do niej czuję tak zgadza się nie ,,czułem" tylko ,,czuję". Mimo wszystko nadal ją kocham, kochałem i będę kochać. Nienawidzę faktu iż mimo siedzimy koło siebie ,a jej ramię spotyka się z moim ,to między nami jest mur. Mur ,który sam zbudowałem. Nienawidzę tego faktu że nie mogę jej pocałować na przywitanie, powiedzieć jej jak bardzo ją kocham, przytulić i nazywać swoją księżniczką tak jak to zawsze robiłem gdy jeszcze byliśmy razem. A najbardziej wkurzające jest to ,że nie wiem ,co się z nią działo przez te dwa lata ,czy kogoś miała czy ma ,czy wpadła w jakiś nałóg czy nie (chociaż mam nadzieję ,że nie) i tego ,że ktoś może mi ją zabrać. Przemyślenia te przerwały mi okrzyki Chaza - Stary, co się z tobą dzieje 2:0 dla mnie?! - kurde. Wyjąkałem coś w stylu ,,Ciesz się póki możesz" i wróciłem do gry ,a raczej do rozmyśleń. Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości i kątem oka dostrzegłem jak Cat siedzi na fb i odpisuje do jakiegoś gościa (zapewne ze szkoły) ,który do niej napisał - Hej, piękna - czyli jednak kogoś ma? Spokojnie Justin może to tylko kolega ,który ją tylko podrywa ,a ona zaraz mu odpisze i każe mu spadać. Ale ona za to odpisała - No, hej. - i  w tym momencie ,,sparaliżowało " mnie i przegrałem mecz. A miałem cichą nadzieję ,że jednak nie. Potem już tylko mogłem usłyszeć zwycięski okrzyk Chaza i to jak bardzo się cieszy ,że przegrałem i należy mu się te pięć dyszek. A ja miałem ochotę po raz drugi popaść w depresje ona ma mnie w dupie i ignoruje do tego jeszcze wmawia sobie ,że między nami nic nigdy nie było i że nadal łączy nas tylko przyjaźń.
- Dobra stary gramy jeszcze raz czy coś oglądamy? A ty jak myślisz Cat?
- Możemy coś obejrzeć co nie Justin? - Ona się do mnie zwróciła? Niewierze. Cathrine się do mnie zwróciła ,,co o tym sądzę"? Uwaga: wyczuliście sarkazm.
- Ta. - odpowiedziałem krótko.
             Chaz zajął się szukaniem jakiegoś filmu ,a ja nadal ukradkiem wgapiałem się w jej telefon ,gdzie rozmowa się już rozwinęła. - Czyli w piątek o 10:00 p.m.? - napisał zapewne jej nowy chłopak. - Spoko. - odpisała. - Gdzie oni się wybierają? - myśl przebiegła po mojej głowie.
             Cat skończyła pisać z ,,tym kimś" i schowała telefon do kieszeni. - I co oglądamy?

Cat's POV
               
                 Po schowaniu telefonu do kieszeni zapytałam się Chaza co teraz oglądamy.
- Hm, co powiecie na Hostel 2? - o nie! Tylko nie to... Justin i horrory ,to nie jest zbyt dobre połączenie (jak dla mnie). Chciałam zapytać chłopaków ,co sądzą o obejrzeniu jakiejś komedii ,ale Justin zdążył mnie wyprzedzić...
- Jak dla mnie może być. - powiedział, doskonale zdając sobie sprawę ,że robi mi na złość ,a ja tylko się skrzywiłam.
                 A co do Drake'a nawet dobrze nam się rozmawiało, ale to nie jest chłopak dla mnie. Nie chcę mu robić nie potrzebnej nadziei ,ale też nie chcę go zupełnie odrzucać. Jest miłym chłopakiem. Ja po prostu nie chcę mu złamać serca. Bo prawda jest taka ,że nadal kocham Justina. - nie, nie i nie! Nasunęła mi się myśl która była prawdą... Natychmiast ją odtrąciłam. Między mną ,a Justinem jest koniec i nic tego nie zmieni.
           ...Nawet to ,że po godzinie filmu Justin zauważył ,że się boję i trzyma mnie za rękę. ,,Nasza miłość jest bezwarunkowa".



czwartek, 12 czerwca 2014

Chapter 3

Catrine's POV

                      Stałam na moście ,patrząc w dół gdy nagle ktoś mnie od tyłu objął. Odwróciłam się i zobaczyłam jego. Prosił ,żebym zeszła z mostu i tego nie zrobiła. Ale ja nie chciałam go słuchać i skoczyłam. - i w tym samym czasie się obudziłam z lekko przerażoną miną. Kolejnej nocy ten sam sen? Czy to nigdy się nie skończy ,czy zawsze ,każdej nocy tutaj będzie śnił mi się ten koszmar? Teraz już nie byłam przerażona tylko po prostu wściekła. I jak tu zapomnieć? Wstałam z łóżka przeciągając się przy tym. Ruszyłam w stronę łazienki i wzięłam poranny prysznic włącznie z myciem włosów. Założyłam to. Zdjęłam ręcznik z głowy i wysuszyłam włosy. Następnie sięgnęłam po mój rozładowany już iPhone i podłączyłam do ładowarki. Zeszłam na dół i udałam się w stronę kuchni ,gdzie zastałam jedzącego płatki Chaza. Sięgnęłam po sok i upiłam z niego dwa łyki. Nie byłam głodna. - O czyżby dieta? - skomentował od razu Chaz. Tak mięliśmy mannie dogadywania sobie nawzajem. - Nie, ja tylko nie chcę skończyć jak ty mój braciszku. - trochę zrzedła mu mina, no ale cóż ze mną się nie zadziera.
- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytał a na twarzy pojawił mu się znowu uśmieszek w stylu Czekam aż palnie jakąś głupotę i będę mógł to skomentować.
- Muszę Cię rozczarować bracie, niestety nie spędzimy tego po południa razem. Zapewne spotkam się z Aną. - nie kłamałam, naprawdę miałam taki zamiar. Z Aną (Anią) nie widziałyśmy się od dwóch lat więc pora nadrobić zaległości.
- A czy ona o tym wie? - zarzucił mi Chaz.
- Nie, ale zaraz się dowie. - odparłam i ruszyłam na górę po swój iPhone by powiadomić Anę.
         Odłączyłam telefon od ładowarki i szybkim ruchem wybrałam numer do Any. Po trzech sygnałach odebrała i usłyszałam jej głos. - Cat?! Tak dawno nie dzwoniłaś. Myślałam ,że tak cię pochłonęło życie w mieście ,że już o mnie zapomniałaś i o naszej paczce i o Ju... - wiedziała ,że to mnie zaboli więc przerwała - no nieważne, więc o czym ze mną chciałaś porozmawiać? - zmieniła po chwili temat. Od czułego powitania do streszczania się. Fajnie, nie?
- Tak właściwie, to chciałam zapytać ,czy masz dzisiaj czas? No, bo widzisz... - i przerwała mi jak to zazwyczaj w jej zwyczaju.
- No jasne ,że tak ja na rozmowę telefoniczną z tobą zawsze mam czas... - tym razem to ja jej przerwałam.
- Nie telefoniczną. Ana posłuchaj mnie ,bo widzisz ja jestem w Atlancie. - wreszcie udało mi się jej objaśnić o co chodzi.
- Jesteś w Atlancie?!!!!! Czemu nic nie mówiłaś?!! - w jej głosie było słychać niedowierzanie.
- Może dlatego ,że nie dałaś mi dojść do słowa. - Zmieniłam temat zauważając ,że prędzej byśmy się po kłóciły niż spotkały. - To masz czas czy nie?
- Pewnie, dla ciebie zawsze. To gdzie i o której? - Anna Perkins WRESZCIE BRAWO!!!
-  Może w Mcdonalds za godzinę?
- Okey już lecę laska ,to do zobaczenia. - i się rozłączyła.
                  Nie musiałam się spieszyć ,bo Mcdonalds był nie daleko. W sumie tylko 10 minut drogi. Schowałam telefon do przygotowanej już wcześniej torebki ,która leżała na łóżku i wyszłam z domu ,powiadamiając jeszcze po drodze Chaza ,że wychodzę. Ciotka pracowała od rana do wieczora ,a nie raz zostawała też na zmiany nocne ,a Chaz był już pełnoletni więc spokojnie mógł zostawać sam w domu. Szłam po woli. Kurde będę musiała skombinować jakoś papierosy. Dotarłam do Mcdonalda i zamówiłam sobie czekoladowego shake oraz zajęłam miejsce ,które było wolne. Po pijałam co chwila shake ,gdy po 5 minutach zjawiła się Ana. Przywitałyśmy się niedźwiedzim uściskiem, Ana poszła sobie wziąć waniliowego shake i po dwóch minutach dotarła do naszego stolika ze swoim zamówieniem. Upiła dwa łyki i postanowiła nawiązać rozmowę. - I jak Ci minęła podróż?
- Dobrze, tylko trochę długo się leciało.
- Czy ty już się z... nim... widziałaś? - wiedziałam ,że gdzieś jest haczyk. Nie miałam zamiaru drążyć tego tematu ,więc po prostu odpowiedziałam krótko. - Nie. - podziałało.
           Przez następna godzinę gadałyśmy o wszystkim ,prawie - na całe szczęście. Ana musiałam już iść bo umówiła się dzisiaj jeszcze z Austinem - tych dwoje coś do siebie ciągnie. - Pożegnałyśmy się i każda z nas poszła w swoją stronę. Po drodze spotkałam nikogo innego jak Tysona - gdy miałam 12 lat byłam w nim szaleńczo zakochana ( tak jak każda dziewczyna z stąd ). - Co dziwne Tyson mnie uściskał i pocałował w policzek wow ,aż tyle się zmieniło? - Cat?! Tak dawno się nie widzieliśmy...  - powiedział trochę zachrypniętym głosem.
- Tak, to prawda.
- Stęskniliśmy się wszyscy za tobą. Na ile przyjechałaś?
- Na dość długo. Ja też za tobą, za wami się stęskniłam.
- Dobra, ja już muszę lecieć ,ale mam nadzieje ,że teraz będziemy się częściej spotykać. - I nim zdążyłam mu odpowiedzieć przytulił mnie ponownie i poszedł. Szłam dalej i po 5 minutach dotarłam do domu. Otworzyłam drzwi - Chaz, nie uwierzysz kogo spotkałam... - kierowałam się w jego stronę z nowiną i od razu tego pożałowałam. Koło Chaza na kanapie siedział Lil Za ,a na drugiej kanapie siedział...Justin ,który od samego początku obserwował mnie bacznym wzrokiem. Po plecach przeszły mi ciarki ale kontynuowałam - ...Tysona! - widziałam jak Justin powili wzdycha i odwraca wzrok w kierunku telewizora ,gdy to usłyszał ( niezbyt się lubili ). Postanowiłam nie zwracać na to więcej swojej uwagi ,a to było trudne i dodałam po chwili - A po za tym ,hej chłopaki. - na co odpowiedział mi jedynie Lil Za ,bo ''Justin był za bardzo zajęty oglądaniem jakiegoś filmu i nie miał nawet czasu na mnie spojrzeć". Kątem oka zauważyłam także ,że ma na sobie T-shirt z dekoltem w serek, powycierane jeans ( które jak zawsze są opuszczone, tak że widać jego bokserki Calvin Klein ) i supry. Jego włosów niestety nie widać ,bo są schowane pod full capem. Nie da się na niego nie zwracać uwagi, jak widać. - Co tak stoisz młoda ,może usiądziesz?  - odezwał się Lil Za ,gdy zapewne zauważył ,że już od dwóch minut ilustruję Justina od góry do dołu. - Uhm - odpowiedziałam i zamierzałam usiąść już koło Chaza ,ale ten mi pomachał palcem przed oczami - Wolne miejsce jest koło Justina. - wypowiadał to z uśmieszkiem. Jestem w 100% pewna ,że upozorowali to. Odwróciłam się w kierunki Justina ,który od razu jak na zawołanie zrobił mi miejsce i wyczekiwał kiedy usiądę koło niego. Natomiast ja przybrałam kolor purpury ,który natychmiastowo przysłoniłam włosami ,ale i tak niepewnie usiadłam koło mojego ,um byłego? Po pięciu minutach ciszy i bezmyślnego gapienia się w ekran telewizora Chaz poszedł po piwo ,a Lil Za do toalety ,a my zostaliśmy sami. Upozorowali to - podpowiadała mi świadomość. Justin od razu wykorzystał ten moment ,odwrócił się do mnie i byliśmy teraz twarz w twarz. Tylko czekałam na to co się teraz wydarzy i modliłam się w duchu o to ,żeby któryś z nich wrócił. Ale nie miałam chyba dzisiaj farta. Gdy wyrwałam się z zamyśleń i hipnotyzującego spojrzenia Justina spuściłam wzrok na swoje kolana ,gdzie zauważyłam spoczywającą ( zapewne już od dawna ) rękę Justina. Jego dotyk był miły i ciepły ,jak zawsze. Poczułam w tedy od bardzo dawna po raz pierwszy silną potrzebę wtulenia się w niego i usłyszenia - Wszystko będzie dobrze - w końcu tak dużo w ostatnim czasie wydarzyło się w moim życiu. Jednak nie mogłam sobie na to pozwolić. Niestety. Lil Za i Chaz wrócili z piwem w dłoniach ,a Justin niemalże momentalnie zabrał rękę i powróciło zimno i pustka. Chaz wręczył jedno piwo Justinowi i gdy zauważył moją minę szczeniaczka odrzekł - Nie patrz tak na mnie. Catrine przecież wiesz ,że jesteś nieletnia i nie będę Cię upijał. - jak zwykle surowość do granic możliwości ,ale Lil Za wstawił się za mnie - Jezu, Chaz daj dziewczynie trochę luzu. W końcu nie wiesz ,co robiła w Nowym Yorku ze znajomymi ,a jestem w 100% pewien ,że nie mało. - Chaz jeszcze przez chwilę się zastanawiał nad słowami Lil Za ,ale w końcu mi je dał i odparł - I nawet nie chcę wiedzieć. - Już chciałam mu odpowiedzieć ,że i tak by się nie dowiedział przynajmniej ode mnie ,ale postanowiłam odstawić swoją złośliwość na ten wieczór. - Dzięki. - odpowiedziałam i tobie też Lil Za. Chłopaki włączyli horror. UPOZOROWALI TO. Po pół godzinie w filmie rozległy się charakterystyczne krzyki i wylewanie krwi. Byłam lekko przerażona. Justin zauważył to i otulił mnie ramieniem. I nie protestowałam. Momentalnie zrobiło mi się ciepło ,a film wydawał się mniej straszny. Boże ,co on ze mną robi? Jeszcze jakąś godzinę temu odpowiedziałabym mu ,,spier*****" ,a teraz mogłabym się wtulać w niego całą wieczność. Mam tak wielką nadzieję ,że jutro już wróci wszystko do normy ,bo jeżeli nie ,to nie chcę wiedzieć do czego to wszystko później dojdzie. Po jakiejś godzinie film się skończył ,a ja z wielką niechęcią wyrwałam się z jego ciepłych ramion. Pożegnałam się z chłopakami. Poszłam na górę ,umyłam się i poszłam spać. Jutro pierwszy dzień w szkole tutaj ,tzn.w tej klasie. Za miesiąc koniec roku szkolnego. Fajnie nie?? Mam tylko miesiąc do zadomowienia się w tej szkole.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Chapter 2

Catrine's POV
           
              Stałam na moście ,patrząc w dół gdy nagle ktoś mnie od tyłu objął. Odwróciłam się i zobaczyłam jego. Prosił ,żebym zeszła z pomostu i tego nie zrobiła. Ale ja nie chciałam go słuchać i skoczyłam. - w tym samym czasie się obudziłam. To był on, Justin ,moja dawna miłość. Poznaliśmy się w Atlancie. Byliśmy jakiś czas ze sobą ,a potem się rozstaliśmy ,a wszystkie nasze uczucia zniknęły. Nie chciałam z nikim o tym rozmawiać i w sumie nikt oprócz nas nie wiedział ,dlaczego tak się stało. Prawda jest taka ,że oboje poszliśmy w swoje strony. Ale dlaczego mi się przyśnił właśnie teraz. No tak ,przecież wieczorem już miałam się znaleźć w Atlancie ,pomimo to miałam nadzieję ,że nie będziemy mieli okazji się spotkać. To by było bolesne nawet bardzo.
              Wstałam z łóżka wyrywając się ze swoich myśli. Ruszyłam w stronę łazienki i odświerzyłam się. Ubrałam się w to i zeszłam na dół. Skierowałam się w stronę kuchni ,a następnie wyjęłam z lodówki mleko, a z szafki płatki. Zjadłam płatki z mlekiem i zabierając po drodze swoją torebkę wyszłam z domu ,miałam jeszcze 15 minut - akurat. Szłam normalnym tempem po drodze spotykając Chada:
-  Hej. - zatrzymałam chłopaka.
- No, hej właśnie do ciebie szedłem. Cat, co się dzieje? Jak to wyjeżdżasz?
- Normalnie.
- Czemu nic nie mówiłaś?
- Bo sama dowiedziałam się dopiero wczoraj!
- Dobrze, nie denerwuj się już tak. Um, Cat boisz się spotkania...? - domyślałam się o kogo mu chodzi, ale nie chciałam dać po sobie tego poznać.
- Z kim? - zapytałam udając ,że nie wiedziałam o kogo mu chodzi.
- No wiesz z...Justinem...?
- Pfff, co niby czemu. - Prychnęłam.
- Nie kłam. Znam Cię Cat...
- Dobra, może...
- A zastanawiałaś... - nie dałam mu dokończyć.
- Przepraszam Chad ,ale naprawdę muszę już iść ,umówiłam się z Taylor. - co prawda miałam jeszcze trochę czasu ,bo Starbucks był tuż za rogiem ,ale nie miałam ochoty dalej rozmawiać o Justinie. Nawet zwykła rozmowa z przyjacielem o eks bolała...
- Spoko. To czy kiedyś jeszcze się zobaczymy?
- Obiecuję. - To było ostatnie słowo jakie do niego wypowiedziałam. Przytulił mnie na koniec, pożegnaliśmy się i poszliśmy w swoje strony.
            Doszłam do Starbucksa. Zauważyłam ,że Taylor jeszcze nie było w środku. Więc zajęłam ostatnie miejsce przy oknie, przy którym zawsze siadałyśmy. Nie minęły 4 minuty ,gdy Tay się pojawiła. Przywitałyśmy się i zajęła miejsce na przeciwko mnie.
- Za mówiłaś już coś? - zapytała.
- Jeszcze nie. - odpowiedziałam i zakomunikowałyśmy pracującej tam kobiecie ,żeby do nas podeszła.
- To co zwykle? - zapytała stojąca nad nami kobieta, znała nas a my ją i prawie że zawsze nas obsługiwała a my zawsze zamawiałyśmy to samo.
- Tak, poprosimy. - Taylor za nas odpowiedziała i kobieta w średnim wieku ruszyła po zamówienie dla nas.
           - Więc, mów Cat czy będziecie razem? - Czy może być gorzej. Czemu wszyscy pytają mnie o to samo?
- A czemu mielibyśmy być? - odparłam i po chwili dodałam - Wiesz, nie zastanawiałam się nad tym tak, nad przeszłością. Świetnie się ze sobą dogadywaliśmy fakt, rozumieliśmy się naprawdę dobrze, ale nie sądzę że bym mogła mu wybaczyć i wszystko mogłoby być jak dawniej.
- Nigdy nie mów nigdy. - rzuciła nagle Tay podkreślając moje słowa, których dopiero teraz pożałowałam.
Naszą rozmowę przerwała kobieta u której złożyłyśmy chwilę wcześniej zamówienie, stawiając nam po jednym cappuccino.
        Gadałyśmy jeszcze ze trzydzieści minut popijając przy tym kawę. Zapłaciłyśmy rachunek i wyszłyśmy ze Starbucksa. Żegnałyśmy się naprawdę długo ,aż gdy każda z nas musiała już iść, a dom miała z innej strony. Dochodziłam do domu dokańczając przy tym papierosa. Nie musiałam się martwić, że rodzice mnie na tym nakryją, bo w domu naprawdę bywali rzadko, więc słysząc to ,że niemalże nie będzie ich w domu z powodu nowego stanowiska w pracy znaczyło ,że nie będzie ich wcale. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Poszłam do swojego pokoju w którym byłam ostatni raz. Usiadłam przy komputerze i go włączyłam. Weszłam na tt i fb. Przejrzałam wszystkie wiadomości i popisałam jeszcze z paroma osobami których zastałam na gg. I tak dobiegła godzina 16:30 ,gdy wyłączyłam komputer ,słysząc przy tym głos taty żebym się powoli zbierała. Do lotniska nie mieliśmy daleko ,ale jeszcze była odprawa moja mniej ulubiona czynność.
               Siedziałam już w samolocie po odprawie i po czułym pożegnaniu z rodzicami. Słuchając Avicii - Hey Brother. Obok mnie siedziała jakaś starsza pani wraz z wnuczką. Zmieniłam piosenkę na Martin Garrix - Animals. Zasnęłam.
               Obudziła mnie informacja ,że samolot zaraz będzie lądować. Wyłączyłam telefon i poprawiłam się na siedzeniu. Samolot wylądował.
               Zabrałam z taśmy swoją walizkę i ruszyłam w stronę wyjścia. Wyszłam z sali w której znajdowała się taśma z walizkami i od razu zauważyłam ciocię Jenne i Chaza. Podeszłam do nic bliżej ,bo chyba mnie nie zauważyli ,a Chaz od razu mnie uścisnął. - Jak tam minęła podróż, sis? - zapytał. - Szybko. - odparłam i podeszłam przywitać się z ciocią. - Dobra chodźcie już do samochodu. Chaz weź walizkę Catrine. - ustaliła. Chaz bez zawahania - co dziwne - wziął moją walizkę. - Jaki dżentelmen. - skomentowałam.
- No, nie wiedziałaś siostra.
- Nie znałam Cię od tej strony wcześniej.
           Wsiedliśmy do samochodu. Ciocia z przodu ,a my na tyle. Przez całą drogę tzn. niecałe 20 minut sprzeczaliśmy się z Chazem. Skończyliśmy się ze sobą sprzeczać dopiero wtedy gdy samochód wjechał na podjazd wyłożony kamieniami. Mimo wszystko okolica ,aż tak bardzo od ostatniej mojej wizyty się nie zmieniła. Wsiedliśmy do środka ,Chaz zaniósł moją walizkę do pokoju gościnnego znajdującego się na górze ,a ja poszłam za ciocią w stronę kuchni, o ile dobrze pamiętam. Ciocia zajęła się przygotowywaniem kolacji, chociaż mówiłam jej ,że pomogę odmówiła mi. W tym samym czasie z góry zszedł Chaz. - Jezu, co ty masz w tej walizce? Kamienie? - zapytał z ironią w głosie. - Tylko najpotrzebniejsze rzeczy. - odparłam nie urażona.
             Po kolacji poszłam spać ,bo byłam zmęczona. Jutro nowy dzień, życie tutaj.


środa, 16 kwietnia 2014

Chapter 1

Catrine's POV

     Poczułam jak lekkie promienie słoneczne oświetlają mi twarz ,więc odwróciłam się w drugą stronę. Ale jak na złość matka zaczęła wołać z dołu -  Catrine Marie Jeffries jeżeli za 2 minuty nie wyjdziesz z łóżka ,to spóźnisz się do szkoły. - Nie znosiłam jak używała mojego drugiego imienia. Ale nie miałam wyboru pierwsza była geografia ,a pani nie lubiła jak się spóźniałam. Do tego właśnie z tego przedmiotu byłam zagrożona. Wstałam z łóżka i leniwym krokiem powlokłam się do łazienki. Odświeżyłam się. Założyłam to i zeszłam na dół. Nie zjadłam śniadania ,bo nie byłam głodna. Poszłam do szkoły. Jeszcze było 10 minut do lekcji ,więc zamiast kierować się w stronę szkoły ,skręciłam do niedaleko niej znajdującego się lasku. Wyjęłam papierosa i zapaliłam. Wzięłam jednego bucha, kolejnego i potem jeszcze kolejnego. To sprawiało ,że się odprężałam i zapominałam o całym Bożym Świecie. Skończyłam palić. Wyszłam z lasku i zawróciłam do szkoły. Pod klasę przyszłam idealnie z dzwonkiem. Stałam już pod klasą ,gdy od tyłu przytulił mnie Chad.
- No, cześć skarbie. - teraz już był koło mnie i uśmiechał się.
- Siema mężusiu.
Uwielbialiśmy grać parę. Z Chadem byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i nic więcej. Mógłby być moim bratem. Na prawdę się rozumieliśmy. On był zawsze w trudnych chwilach przy mnie ,a ja zawsze przy nim. Był jedyną osobą ,która wiedziała o mojej przeszłości oprócz Chaza ,ale go to wcale nie ruszyło.
    Pani przyszła i tylko spojrzała na mnie tym swoim ,,zabijającym spojrzeniem". - Już wszystko jasne. - pomyślałam. Weszliśmy do klasy ,usiedliśmy w ławkach i zaczęła się lekcja od... oddawaniu ostatnich sprawdzianów :(. - No to klapa.
    Wiedziałam ,co mnie czeka i że dostanę jedynkę. I tak było. Gdy zbliżał się koniec lekcji i myślałam ,że wreszcie na przerwie coś zjem ,bo zgłodniałam ,ale los miał dla mnie inne plany...
- Jeffries, zostań chwilę po lekcji ,chciałabym z tobą pogadać.
Minęło pięć minut i rozbrzmiał po całej szkole dzwonek. Wszyscy wybiegli jak najszybciej na przerwę ,ale ja musiałam zostać z tą ku* w jednej sali.
- Catrine zdajesz sobie sprawę z tego ,że jesteś zagrożona? - można było zauważyć ,że się z tego cieszyła. Naprawdę mnie nie lubiła.
- Tak, zdaję. - odparłam w końcu.
- To już twoja piąta jedynka z rzędu i to tylko z jednego przedmiotu. Z pierwszego semestru postawiłam ci dwa ,ale nie myśl ,że będę tak samo łaskawa na koniec roku.
        I tym sposobem był już dzwonek na kolejną lekcję i tak skończyła się nasza rozmowa. Kolejne lekcje ,co dziwne minęły bardzo szybko i nim się skapnęłam skończyły się i można było iść do domu. Za bardzo się nie śpieszyłam ,bo wiedziałam ,że i tak będę mieć przechlapane. Poszłam do lasku. Zapaliłam i pozwoliłam się cieszyć spokojem póki mogę. Wyszłam z lasku i chociaż ,co dziwne dom mnie odpychał z jednego względu. Musiałam się jednak przezwyciężyć i wrócić do domu. Szłam poboczem wogle się nie śpiesząc ,aż wreszcie dotarłam. - MÓJ ZGON NASTĄPIŁ. - otworzyłam cicho drzwi ,żeby nikt nie usłyszał ,ale na szczęście rodzice jeszcze nie wrócili z pracy.
       Walnęłam torbę na podłogę obok kręconych schodów prowadzących na górę. Przeszłam cicho korytarzem do kuchni ,upewniając się w swoim przekonaniu ,że na pewno jeszcze ich nie ma do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej jogurt o smaku wiśniowym. Skierowałam się w stronę salonu, siadłam na kanapie i włączyłam telewizję. Przewijałam po kolei kanały ,gdy usłyszałam przekręcanie kluczyka zza holu. Wyłączyłam telewizor i mimowolnie stanęłam przy wejściu witając sztucznym (zapewne głupkowatym) uśmiechem matkę.
- Hej, jak było w pracy? - zachowywałam się ,co najmniej dziwnie ,ale nie ukrywam ,że ona także stała się dla mnie lekko podejrzana. Co jest grane??
   Gdy udało mi się nareszcie stanąć z nią twarzą w twarz, z jej wzroku wyczytałam zadowolenie splątane ze strachem.
- Hej, kochanie musimy pogadać... ale jak tata wróci. - O nie czyżby już wiedziała?! Jedno jest pewne ,że na 100% ,to coś poważnego.
- To o co chodzi? - spytałam jak wyryta ,gdy stałyśmy już w kuchni. Nienawidziłam czekać ,więc od razu musiałam wiedzieć o co chodzi.
- Skarbie, powiedziałam jak tata wróci ,to pogadamy. A teraz idź na górę do siebie, odrobiłaś już lekcje...? - nie zdążyła dokończyć ,bo już byłam na górze. - Odrobiłam? - nie. Nie zamierzałam robić tych zasranych lekcji ,bo za huja nie mogłam się skupić. Podłączyłam słuchawki do telefonu i zaczęłam słuchać piosenki Rihanny oraz Eminema ,,The monster".
       Minęło jakieś pół godziny - uwierzcie mi przez ten czas można naprawdę zwariować. - Usłyszałam otwierane drzwi ,lecz zamiast od razu zejść postanowiłam stojąc przy schodach podsłuchiwać.
- Powiedziałaś jej?
- Nie, przecież mieliśmy razem ,to zrobić nie pamiętasz?
Usłyszałam tylko głośne westchnienie taty i zaraz potem krzyk z dołu: - Catrine! - i po chwili byłam już w salonie.
- No, hej to powiecie mi wreszcie o co chodzi?
- Um, cóż Catrine jakby ci to powiedzieć ja i twoja mama dostaliśmy awans w pracy i... - (mieli tą samą pracę ,to właśnie tam się poznali). Nie dałam dokończyć tacie tylko od razu zaczęłam im gratulować.
-To chyba super nie? - spojrzałam na ich zmętniałe miny i zaczęłam się zastanawiać ,czy mam płakać czy śmiać... - nie? - powtórzyłam swoje pytanie tracąc pewność ,co do swojej racji.
- Tak, my też się z tego cieszymy. Tylko chodzi o to ,że ta praca jest w Londynie i oboje będziemy pracować niemalże przez cały czas. Nie będziemy mieli czasu zająć się tobą, domem. Sama sobie nie poradzisz w tym mieście ,bo nie znasz zbyt dobrze okolicy ,a my nie będziemy mieli czasu ,żeby ci pokazać co gdzie jest. Więc pomyśleliśmy ,że byś mogła zamieszkać w Atlancie z ciocią Jenne i Chazem. Mieszkaliśmy tam ,później ty tam często bywałaś ,więc pomyśleliśmy ,że to dobry pomysł. Ciocia nie ma nic przeciwko... - urwał tata widząc moją przerażoną minę. - Czy, coś nie tak? - spytał z troską w głosie.
- W-wszystko w porządku ,tylko kiedy to nastąpi...?
- Samolot masz jutro o 19:00 ,wiec niedługo... - ostatnie zdanie utkwiło w mojej pamięci na długi czas. Stałam tak przez pięć minut patrząc się to na tatę ,to na mamę - czy aby mówią serio ,czy dzisiaj jest może Prima Aprilis. Stałam tak jeszcze przez chwilę ,aż wreszcie odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę schodów.
               Gdy już znalazłam się w swoim pokoju opadłam z hukiem na łóżko z telefonem w dłoni. Wybrałam numer do Taylor ,mojej najlepszej przyjaciółki i już po chwili rozbrzmiał się dźwięk sygnału w telefonie ,po trzech sygnałach usłyszałam głos Tay: - Hej, kochana no co tam?
- Hej, wiesz chodzi o to że muszę ci o czymś powiedzieć. To bardzo ważne.
- Cat, co się stało?
- Um, hmmmm jakby ci to powiedzieć ja jutro wyjeżdżam...
- Cooo...? Co to znaczy ,że wyjeżdżasz?
- Bo widzisz moi rodzice dostali awans i zaczną pracę w Londynie... - nie dała mi dokończyć tylko zaczęła piszczeć ,domyślałam się dlaczego.
- Ej, jak już tam będziesz i spotkasz One Direction ,to załatw mi autografy od każdego z nich, dobra?
- Nie dałaś mi dokończyć. Oni mnie nie zabierają ze sobą ,ja wyjeżdżam... - to będzie trudne - ...do Atlanty.
- Co? Nie mogę sobie wyobrazić tego moja najlepsza przyjaciółka oddalona ode mnie o setki kilometrów. Ale jak jutro...?
- Jutro o 19:00 mam samolot... - i nagle posmutniałam ,to było już jutro ,a ja nie chciałam się żegnać z tym miejscem na dobre.
- Będziesz miała jutro rano czas ,by spotkać się ten ostatni raz w starbucksie? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Tak, przecież mam jeszcze jutro prawie dzień tutaj... To o 10:30 w starbucksie?
- Uhm, to do jutra.
      Zakończyłam rozmowę i w tym samym czasie tata wparował do mojego pokoju - Przyniosłem ci walizkę. - powiedział i położył ją na łóżku. Wyszedł z mojego pokoju ,a ja zaczęłam się pakować. Spakowałam walizkę i położyłam ją obok komody. Poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Czułam jak gorąca woda leci na moją skórę ,to była druga rzecz zaraz po papierosach dzięki której się odprężałam. Zakręciłam kran i wyszłam z pod prysznica. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam na siebie przydługi T-shirt do spania. Wysuszyłam włosy. Jeszcze napisałam do Chada sms ,że już jutro mnie nie będzie i poszłam spać.

poniedziałek, 31 marca 2014

WSTĘP

Catrine Jeffries jest szesnastoletnią dziewczyną ,która pewnego dnia się dowiaduje ,że ma zamieszkać w Atlancie u cioci. Ciotka dziewczyny ma syna starszego od niej o 4 lata, Chaza. Catrine dobrze dogaduje się z Chazem. Chaz ma niestety jedną wadę, przyjaźni się ze znienawidzonym przez dziewczynę Justinem Bieberem. A już miała nadzieję ,że zacznie nowe życie i zapomni o przeszłości ,niestety ktoś jej o niej przypomnie. Czy uczucia dziewczyny do chłopaka odrodzą się na nowo? I czy uda się Justinowi jeszcze wszystko naprawić?
Nie da się oszukać swoich uczuć ,nawet jak bardzo by się tego chciało... Czasami droga do szczęścia jest trudna i długa ,ale z czasem staje się łatwa i krótka...