niedziela, 31 stycznia 2016

Chapter 26

Cat's POV

       - Czy ,,my" jeszcze jesteśmy? - usłyszałam po jakichś 2 minutach niezręcznej ciszy. I nie mogłam uwierzyć w to co słyszę...
- Co...? - zapytałam raczej sama siebie. Zaszkliły mi się oczy, a w głowie nie było nic oprócz powtarzanej wypowiedzi Justina z przed chwili.
- Dobrze wiem ,że słyszałaś. Zapytałem czy widzisz w ,,nas" jeszcze jaką kolwiek przyszłość... - powiedział stanowczo.
- Co...? - powtórzyłam drżącym głosem. Nie chciałam tego słyszeć. Nie chciałam ,żeby to tak się skończyło, ale równocześnie nie miałam dość siły ,by walczyć o ten związek. Improwizowałam. Odpięłam pas i wyszłam z samochodu kierując się w stronę drogi z której dopiero co przyjechaliśmy. Usłyszałam za sobą dźwięk zamykanych drzwi i kroków w moją stronę. Szłam dalej, nie myślałam już o niczym ,a z moich oczu leciały łzy. Czy to naprawdę był już koniec?
- I co?! Tak po prostu zamierzasz się poddać?! - usłyszałam donośny głos za sobą. Mimo to nie odwróciłam się w stronę z której dochodził.
- Zamierzasz mnie tak ignorować, huh?! - krzyknął.
Odwróciłam się napotykając jego spojrzenie pełne bólu. - A ty? - zapytałam.
- Co ja? - zapytał.
- Justin, zrozum że nie jestem rzeczą ,którą się przez chwilę pobawisz ,a potem zamieniasz na nową. Też mam uczucia i twojej drugiej zdrady nie zniosę. - powiedziałam najbardziej stanowczo jak umiałam.
- Jak możesz mówić ,że tak mógłbym o tobie pomyśleć?
- Tak mi to pokazujesz. - powiedziałam i zamilkłam, kiedy jego spojrzenie stało się bardziej pszeszywające (natarczywe). Spojrzał w dół ,a wtedy dokończyłam swoją kwestię. - Powiesz mi teraz całą prawdę ,albo znikam z twojego życia raz na zawsze. - usłyszałam westchnięcie.
- Dobrze, ale chodźmy do środka. Chcę rozmawiać tylko z tobą. - powiedział wskazując na paparazi za bramą. Ups...
             Usiedliśmy na kanapie w salonie w odcieniach szarego. Justin pociągnął za końcówki swoich  włosów ze zdenerwowania.

Justin's POV

                  - Więc, co chcesz wiedzieć. - przerwałem ,,narastającą temperaturę" w tym pokoju. Cat od razu przeszła do rzeczy ,a z jej oczu można było jedynie wyczytać smutek i zawiedzenie. - Co Cię łączy z Melanie i jak długo to trwa?
Przełknąłem ślinę, układając w głowie odpowiedź. Co mnie z nią łączy? Dziecko. Jak długo to trwa? Najpierw ,by musiało coś być ,by trwać. - Ja i Melanie ,to temat skończony... - przerwałem na chwilę ,by sprawdzić reakcję Cat. Ta słuchała w skupieniu moich słów zapewne przygotowując się na najgorsze. Wiedziałem ,że powinienem jej powiedzieć teraz całą prawdę ,ale nie potrafiłem. Tak ją kochałem ,że nie chciałem stracić. Wybrałem oczywiście tą łatwiejszą drogę. - Zdradziłem Cię z nią wtedy ,ale od kiedy do siebie wróciliśmy nie zrobiłem tego z nią, ani z jakąkolwiek inną dziewczyną. Tylko z tobą. Niestety, nie tylko nas ,ale mnie i Melanie łączy pewna przeszłość, która teraz próbuje nas skłócić. Cat, kocham tylko ciebie, jej nie i innej też nie. - kiedy skończyłem mówić poczułem jak Cat się odpręża.
- Jaka przeszłość was łączy? - zapytała.
- Kiedy my zerwaliśmy ze sobą ,to ona się do mnie doczepiła wprowadzając w całą tą swoją szajkę. Znajomi ćpuny, imprezy, nielegalne wyścigi i... seks. Zmieniłem się, Cat i nie chcę mieć z nimi już nigdy więcej do czynienia po prostu muszę to zakończyć. A skoro Melanie o tym wie to szantażuje mnie przeszłością, by moi fani się o niej dowiedzieli. Albo to ,albo ty będziesz wszystko wiedzieć. Tak sobie wymyśliła... Oprócz tego łączy nas współpraca w modelingu. - kiedy zakończyłem swoją wypowiedź, Cat nadal nie wypowiedziała ani słowa ,widocznie nad czymś myślała.
- Cat? - zapytałem cicho, szturchając swoim ramieniem jej.
- Ostatnie pytanie: czemu mi tego nie powiedziałeś wcześniej, Justin...? - powiedziała spoglądając w moje oczy oczekująco.
- Bałem się ,że źle to zrozumiesz... - powiedziałem
- Tak samo ja myślałam, dlatego odpisałam Ci kłamstwem. - wymamrotała.
- No właśnie... Jeśli chodzi o... - nie dała mi dokończyć. - Jeśli chodzi o Drake'a to spotkałam się z nim wyłącznie po to by coś sobie wyjaśnić.
- Co wyjaśnić? Bo widziałem ,że świetnie się bawiliście... - przewróciła oczami na moją uwagę.
- Chciałam mu uświadomić ,że już mam chłopaka i nie ma po co do mnie startować, więc opowiedział mi o swojej ,,byłej", która jest ponoć szaleńczo do mnie podobna, dlatego to wszystko. - gdy skończyła swoją wypowiedź, ja tym razem przewróciłem oczami.
- I ty mu wierzysz? - zapytałem.
- Justin, to tylko i wyłącznie przyjaźń, wyluzuj. Nie byłabym z Drakiem, nawet wtedy ,gdy byśmy zerwali. - ostatnie powiedziała ciszej już na mnie nie patrząc, tylko w dół.
Podniosłem się z kanapy klękając naprzeciwko niej, podniosłem jej podbródek, by na mnie spojrzała. - Nawet tak nie mów, okej...? - wyszeptałem w jej usta. Ta kiedy miałem już ją pocałować się otrząsnęła. - Masz go przeprosić.
- Kogo? - udałem ,że nie mam pojęcia o kim mówi.
- Drake'a.
- Nigdy w życiu. - wymamrotałem wstając na równe nogi...nawet jego imię mnie już drażniło.
- Justin... - westchnęła.
- Co? Nawet jeśli nie miałem wystarczających powodów ,by go walnąć dzisiaj ,to miałem je wcześniej, na przykład to ,że dał Ci NARKOTYKI. - pokreśliłem, na co już nic nie powiedziała.
                - Ałłłłłłłłł... - powiedziałem przez zęby. Siedzieliśmy w łazience, a Cat mi oczyszczała ,,ranę" wodą utlenioną. Błagam niech te tortury się skończą...
- Justin, nie zachowuj się jak dziecko. - skomentowała.
- Ale to na serio boli. - wytłumaczyłem się.
- Wiem, ale jesteś dużym chłopcem. - wywnioskowała i po chwili dodała. - Po za tym już skończyłam.
- Dziękuje skarbie za te tortury. - zaśmiałem się w podziękowaniu i pocałowałem ją w czoło.
- Nie wiedziałam ,że jestem aż takimi torturami. - skomentowała ,śmiejąc się po kryjemu.
- Ty nie ,ale to cholerstwo to już tak. - wskazałem na wodę utlenioną.
                - Zostań u mnie na noc. - powiedziałem ,gdy opuściliśmy pomieszczenie.
- Wiesz, że chciałabym ,ale jutro mam szkołę. - wzruszyła ramionami.
- To odwiozę Cię jutro rano do niej. - wpadłem na genialny pomysł ,który chwilę później zgładziła Cat. - Ale Chaz może być zły...po za tym ciocia dzisiaj wraca z wyjazdu służbowego, nie chciałabym żeby sobie coś pomyślała... - westchnąłem.
- W takim razie chodź obejrzymy jeszcze coś i potem Cię odwiozę, OK? - zaproponowałem i przypominając sobie coś dodałem. - I nawet nie próbuj mi się wymigać pracą domową, bo wiem ,że oceny są już wystawione. - zarumieniła się na moją uwagę i przystała na moją propozycję mówiąc ciche. - OK.

Cat's POV

               Po sprzeczce o to co oglądamy przystanęliśmy na ,,Need for speed". Będę szczera mimo tego ,że jestem dziewczyną to lubię filmy pełne akcji, wyścigów i szybkich, sportowych aut, a Justinowi ten film tym bardziej pasował, no bo wiadomo... Tak wiem dobrze ma ze mną chłopak, hahahaha
               - Zakład ,że Dino pójdzie siedzieć za śmierć Pete? - zagadnął Justin ,kiedy była scena ,że samochód ,którym jechał Pete wybuchnął i wyleciał poza most.
- Zakład. - zgodziłam się. - Myślę ,że za śmierć pójdzie siedzieć Tobey ,bo tamten zwieje. - przedstawiłam swoją wersję po czym oznajmiłam śmiejąc się. - Jak wygram ,to następnym razem oglądamy ,,Magic Mike".
- Nieeeeeee... - zaprzeczył Justin.
- Taaaaaaak!
- Dobra, w takim razie jak ja wygram to oglądamy ,,American Pie". - wzruszył ramionami i w śmieszny sposób poruszył brwiami na co przewróciłam oczami.
               - Taaaaaaak! - zaśmiałam się ,gdy okazało się ,że wygrałam zakład i teraz to ja poruszyłam śmiesznie brwiami ,na co oczywiście blondyn przewrócił oczami.
- Miałaś szczęście... - skomentował.
- Nie twierdzę ,że nie. - wzruszyłam ramionami.
- Będę musiał wziąć jakieś dobre proszki nasenne ,to może jakoś to będzie... - powiedział mając na myśli film ,który obejrzymy kolejnym razem.
- Nie będziesz niczego brał, a jeżeli zaśniesz na filmie ,to się nie martw, będę Cię budzić w najlepszych momentach. - oznajmiłam na co Justin jęknął z niezadowolenia.

                 - Wpadnę jutro do ciebie ,po wywiadzie. - oznajmił blondyn ,gdy siedzieliśmy w samochodzie przed moim domem.
- Już nie mogę się doczekać. - zaśmiałam się ,a blondyn wtopił się w moje usta obejmując rękoma moją twarz, ja w jego też. Zahaczaliśmy o swoje usta w pocałunku, chcąc więcej i więcej. Przerwałam to, Justin zdezorientowany na mnie spojrzał, ja tylko cmoknęłam go przelotnie w usta mówiąc - To do jutra. - i wyszłam z samochodu ,nim kompletnie bym się zaczerwieniła.
                 Gdy weszłam do domu usłyszałam parę głosów. Zdjęłam buty i z ciekawości poszłam do kuchni skąd dochodziły ,by dowiedzieć się do kogo należały. Zamarłam ,gdy zobaczyłam twarze osób żywo rozmawiających ze sobą...

******************************************************************************
Wróciłam już, więc rozdział trochę dłuższy od poprzedniego ;-) mam też już stały dostęp do neta więc myślę ,że z kolejnymi nie będzie problemu.
Niesamowicie mnie cieszy ,że tak dużo osób odwiedza i czyta mojego bloga... Dziękuje wam
Jeżeli mieli byście jakiekolwiek pytania piszcie na Twiterze do @BeJatrine ,chętnie odpowiem.

niedziela, 24 stycznia 2016

Chapter 25

Justin's POV

                    Gdy zobaczyłem Cat z tym dupkiem o mało co mi oczy nie wyleciały z orbit. W głowie miałem teraz natłok myśli. Co ona tu z nim robi? Czemu kłamała pisząc mi ,że jest z koleżanką? Czemu jest z nim? Miałem ochotę podejść do tego dupka i go walnąć. Jak ona może gdziekolwiek po tym wszystkim z nim wychodzić?
                      Nie wytrzymałem i podszedłem do nich, a Melanie krok w krok za mną. Dokładnie, Melanie, jeszcze do tego wszystkiego oczywiście ona dochodzi. - Nie mów zbyt dużo. - powiedziałem a raczej jej nakazałem, a ona skinęła głową, a ja wiem ,że za tym coś się kryło.
- Ty z nim? - powiedziałem kpiąco wskazując na Drake'a ,którego uśmiech zbladł. Spojrzałem na niego złowrogo, by nie czuł się zbyt bezpiecznie w moim pobliżu.
- Ty z nią? - usłyszałem w odpowiedzi. Cat wypalała teraz najwidoczniej dziurę w oczach Melanie.
- Ma brać ze mną udział w kampanii reklamowej do Calvina Kleina i musimy omówić szczegóły. Ale bardziej mnie interesuje ,co ty z nim tutaj robisz?! - warknąłem. Bardzo się powstrzymywałem ,ale to było silniejsze ode mnie.
Ta nic nie powiedziała.
- Aha, rozumiem to ta twoja koleżanka... - krzyknąłem zeracając przez to uwagę paru osób znajdujących się w pomieszczeniu.
- Przestań Justin... - powiedziała cicho. Przewróciłem oczami.
- Co?! Nie wiesz, co powiedzieć?! - zapytałem już ciszej by inni wrócili do swoich rozmów, po za tym nie chciałem za dużego rozgłosu, który i tak już był pewnie nieunikniony,  zauważywszy paparazi robiących zdjęcia przez okno z zewnątrz.
- Myślisz ,że tylko ty możesz spotykać się z kim tylko chcesz, a mnie będziesz trzymać z dala od innych ludzi?! Myślisz, że niewiem ,co tu jest grane?! Między wami... - zastanowiła się chwilę i dodała. - Nie jestem głupia Justin. Wiem ,że między wami coś jest. - powiedziała ostatnie z taką goryczą...
- Idziemy Drake. - poinformowała swojego towarzysza wstając z miejsca.
- No, tak. Rozumiem teraz jest tylko Drake. - wtrąciłem ,gdy Drake posłuchał Cat. Aww, jak posłuszny piesek.
Cat wywróciła oczami na moją uwagę i razem z Drakiem wyszli na zewnątrz, gdzie zostali zaatakowani przez paparazich.
- Chodź Justin gdzieś usiąść? - przerwała ciszę Melanie ciągną mnie za rękę w głąb pomieszczenia z dała od okien i natrętnych paparazich. Nie sprzeciwiałem się, nie mówiłem nic.
              - Słuchaj, Justin. Ostatnio dużo myślałam nad nami i naszym dzieckiem. - powiedziała ,a ja o mało co nie zaksztusiłem się własną śliną.
- Co rozumiesz po przez ,,nas"? - zapytałem podnosząc brwi do góry ze ździwienia.
- No, wiesz... - zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią. - Pomyślałam ,że moglibyśmy się ze sobą związać dla dobra dziecka. - powiedziała przegryzając wargę i napotykając moje spojrzenie, a ja nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem? Czy to jakiś żart? Przecież ja jej nie kocham. Ja kocham moją Cat.
- Sorry... Ale to dla mnie za dużo. - powiedziałem i z niezręczności wstałem udając się do wyjścia. Muszę ratować nasz związek, mój i Cat.

Cat's POV

                 Po całym zajściu nie miałam ochoty oglądać Justina na oczy. Jak on może myśleć ,że mogłabym go zdradzać po tym wszystkim. Jak on może odsaperywać mnie od innych ludzi. Łzy jedna po drugiej opadały na ramię Drake'a ,a jego ręka gładziła moje włosy pocieszająco. Od pięciu minut staliśmy na przystanku ,znajdującego się koło opuszczonego przed chwilą starbucksa. Jeżeli chodzi o Justina, to nie liczyłam że za mną pójdzie, nie liczyłam na nic. To on powinien być teraz na miejscu Drake'a.
- Będzie dobrze, Cat. - powiedział Drake całują mnie we włosy.
- Nie, nie będzie... - przegryzłam wargę i przetarłam oczy patrząc później nimi w te Drake'a. - Nigdy nie było.
- Ale będzie, Cat. Porozmawiacie na spokojnie i wszystko się wyjaśni. - powiedział uspakajająco i w tym momencie Justin wyszedł ze starbucksa napotykają moje spojrzenie i mnie przytulającą się do Drake'a. Świetnie. Ale wiecie co? W sumie miałam to gdzieś...
           ....Dopóki Justin do nas nie podszedł odciągając mnie mocnym szarpnięciem mojej ręki od Drake'a. - Co do cholery? - wymsknęło mi się przypadkiem. Napotkałam złowrogie spojrzenie Justina.
- To chyba ja powinienem o to teraz pytać! - krzyknął Justin wyżucając ręce w powietrze ,kilka osób znajdujących sie na przystanku zaczęło obserwować całe zajście, nie wspominając już o paparazich, którzy usilnie próbowali zrobić jak najwięcej fotek, niegdyś i filmik. Kiedy wreszcie udało mi się wyrwać Justinowi ten rzucił się z wściekłością na Drake'a ,łapiąc go za kołnierzyk. - To wszystko twoja kurewska wina! Nastawiasz Cat przeciwko mnie i przeciągasz na swoją stronę! - przerwałam mu ,próbując go odciągnąć od Drake'a zanim mógłby mu zrobić jakąś krzywdę. - Puść go! - nakazałam ,ale że nic nie dało dodałam. - Proszę. - on natomiast kontynuował swoją wypowiedź. -
Ale powiem Ci coś: ona nie jest twoja, nigdy nie była i nigdy nie będzie! - warknął Justin, po czym mocno popchnął go do tyłu. A sam uderzył pięścią w mur obok, po czym splunął. Podeszłam do Drake'a ze łzami w oczach. - Nic Ci nie jest? - zapytałam, podając mu rękę. Ale chłopak bez mojej pomocy stanął na równe nogi. - Nic. Porozmawiajcie. Zobaczymy się jutro w szkole. - powiedział kilka zdań na raz i nie dają mi dojś do słowa poszedł w swoją stronę.
            Odwróciłam się w stronę wściekłego Justina. - Czemu to zrobiłeś Justin? - zapytałam drżącym głosem podchodząc do niego ,a że nie otrzymałam żadnej odpowiedzi powtórzyłam swoje pytanie. - Czemu, czemu? - pokręciłam głową stojąc od niego w odległości zaledwie paru milimetrów.
- Pogadamy Cat u mnie. Chodź. - powiedział podając mi swoją rękę, natomiast jedyne co ja zauważyłam to przetarcia na jego knykciach, z których leciała też krew. - Boże, Justin co ty sobie zrobiłeś? - zapytałam zakrywając usta dłonią. Justin natomiast schował rękę do kieszeni i poszedł przodem przepychając się przez nagromadzony tłum do samochodu ,a ja za nim.
              Gdy dojechaliśmy do posiadłości Justina, to nawet wtedy się nie odzywał, będąc pogrążonym w swoich myślach. Zaparkował na podjeździe z kamieni, wyłączając samochód, ale z niego nie wysiadając. Czekałam na to aż coś powie bawiąc się palcami ze zdenerwowania.
- Czy ,,my" jeszcze jesteśmy? - usłyszałam po jakichś 2 minutach niezręcznej ciszy.


👑💗👾👽😇😁✌🏿️👌🏿💜👑💗👾👽😇😁✌🏿️👌🏿💜👑💗👾👽😇😁✌🏿👌🏿💜
Roździał krótki, bo pisałam przez telefon i żadko kiedy miałam dostęp do neta. xoxo
Pozdrowienia dla Nati i Wery💜✌🏼️


niedziela, 17 stycznia 2016

Chapter 24

Cat's POV

                Piosenka ,,We'll be coming back" Calvina Harrisa feat.Example rozbrzmiała w moim pokoju ,wybudzając mnie ze snu. Wyłączyłam mój budzik w telefonie wtulając się bardziej w moją pościel. Jedyne o czym mogłam teraz myśleć to sen. Nie dla każdego siódma rano to normalna pora... Przetarłam oczy i wiedząc ,że jeśli się teraz nie podniosę to w ogóle wstałam na ślepo kierując się do łazienki, w której miałam zamiar wziąć prysznic, który miał mnie obudzić.
                 Po wzięciu prysznicu ubrałam się w to. Wzięłam telefon i słuchawki wkładając je do torby. Zeszłam na dół, spodziewając się ,że zastanę tam Chaza, ale go tam nie było. Na spokojnie zjadłam płatki, przeglądając przy tym instagrama. Zawsze rano to robiłam. Po zjedzeniu płatek z mlekiem opuściłam dom i skierowałam się w stronę szkoły.
                  - Do końca szkoły zostały niecałe 2 tygodnie ,a ja jestem ciekawa jak napisaliście swoje prace semestralne. - powiedziała nauczycielka z uśmiechem typu ,,i tu was mam". Paru uczniów spojrzało na siebie szepcząc - To na dzisiaj było?
Natomiast ja ze skwaszoną miną patrzyłam to na nauczycielkę to na Drake'a. Nauczycielka widząc niezadowolenie wypisane na mojej twarzy uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wyczytując z dziennika po kolei nazwiska, aż stanęło na mnie i na Drake'a. Razem z Drakiem przeczytaliśmy naszą pracę, po czym nauczycielka stwierdziła ,że postawi nam 4. Z uśmiechem wielkości takiej co ten nauczycielki udałam się do ławki. Praca semestralna zaliczona na 4, do końca szkoły 10 dni, mój chłopak ,który wyzdrowiał, a teraz ostatnia lekcja? Czy nie może być lepiej?
               - Czy nie moglibyśmy porozmawiać na spokojnie i poświętować to ,że zaliczyliśmy projekt? - odskoczyłam od szawki ,gdy Drake zaczepił mnie z zaskoczenia. Odwróciłam się w jego stronę. - Proszę, Cat. Chodźmy razem do starbucksa. Obiecuję ,że nie będę się do ciebie podwalać. - dodał. Jeszcze chwilę się zastanawiałam nad odpowiedzią. Ale później zdecydowałam biorąc pod uwagę ,to że Justin ma dzisiaj spędzić cały dzień w studiu ,a ja pewnie byłabym skazana na Chaza i jego kolegów rozmawiających jednoznacznie ,o tym która ma ładniejsze ciało lub samotność. - Zgoda. - powiedziałam ,a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
              - Pójdę zamówić. Co chcesz? - zapytał, gdy usiedliśmy przy oknie w starbucksie.
- Carmel Frappucino. - powiedziałam ,a Drake poszedł złożyć nasze zamówienie. Włączyłam telefon ,miałam nową wiadomość.

Justin:
Hej. Jak tam skarbie? xo

Odpisałam mu krótko.

Ja:
U mnie spoko. Zaliczyłam projekt.

Po chwili otrzymałam odpowiedź zwrotną.

Justin:
To dobrze. Może wreszcie ten kretyn się od ciebie odczepi.

Gdybyś wiedział, Justin... Gdybyś wiedział. Spojrzałam się nerwowo na Drake'a ,który się do mnie uśmiechnął. Co ja odwzajemniałam, tylko chyba u mnie to bardziej wyglądało jak grymas. Postanowiłam nic nie dać po sobie poznać Justinowi i napisać do niego.

Ja:
A co u ciebie?

Justin:
Idzie szybko. Może nawet szybciej skończę i się spotkamy.

Ja:
Byłoby fajnie.

Justin:
Co robisz?;-)

Ja:
Z koleżanką siedzimy w kawiarni.

Auć. Tak, tak wiem... Chamsko ,że skłamałam ,ale gdybym mu powiedziała jak jest naprawdę ,to by zrozumiał to inaczej. Nie chciałam ,żeby się teraz denerwował ,zwłaszcza ,że minęły dopiero 2 dni odkąd wyszedł ze szpitala. Wysłałam wiadomość i równo z potwierdzeniem wysłania jej pojawił się Drake z naszymi kawami. Schowałam telefon do torebki z grzeczności i wzięłam od niego swoją kawę.
- To ile jestem ci winna? - zapytałam, gdy ten usiadł ze swoją.
- Nic. - powiedział krótko upijając łyka swojej kawy.
- Nie żartuj. Proszę Cię, Drake. Pytam serio. - nie chciałam ,żeby za mnie płacił.
- Skoro ci aż tak to przeszkadza ,to powiedzmy ,że ty mi postawisz kawę następnym razem, dobra? - usłyszałam w odpowiedzi.
- Czyżby to twój sposób, by wyjść ze mną gdzieś drugi raz? - zapytałam, unosząc przy tym jedną brew dla lepszego efektu.
- Powiedzmy. - podsumował.
Kręcąc ze śmiechu głową ,na jego plany wzięłam swoją kawę do ręki upijając z niej kilka łyków.
- Odnośnie tego co się wydarzyło u mnie... - nie dałam mu dokończyć. - Nie ważne, Drake. Po prostu o tym zapomnijmy.
- Ale ja nie... - znowu mu przerwałam. - Owszem, chcesz Drake. Uważam ,że powinieneś sobie znaleźć kogoś innego.
- Jasne. - powiedział cicho i po chwili dodał już wesoły. - To co proponuję toast, zdajemy! - zaśmiałam się ze zmiany jego nastroju w tak krótkim czasie.
- Tak, zdecydowanie, tak. - powiedziałam i stuknęliśmy się swoimi kawami ,śmiejąc ,gdy inni na nas spojrzeli z powodu zbyt ,,głośnego zachowania".
- Nie zrozum mnie źle, Cat... - Drake po chwili znowu spoważniał. - Wiem ,że masz chłopaka i że nawet jeśli to nie jestem w twoim typie. Ja po prostu zrobiłem ,to bo bardzo mi się podobasz i przypominasz mi moją byłą dziewczynę. - powiedział ,ze smutkiem w oczach.
- To czemu nie jesteście już razem? - zapytałam.
- Ponieważ wyjechała...
- To znaczy, gdzie? - zapytałam próbując coś wyczytać z jego oczu.
- Do Nevady, jej tata tam przeprowadza szkolenia. Powiedziała ,że wróci kiedy tylko będzie mogła ,ale tego nie zrobiła i od tamtego czasu minął już chyba z rok, a nasze drogi się rozeszły.
- Tak mi przykro. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie przejmuj się. - powiedział wzruszając ramionami na coś w stylu ,,i tak nic nie zrobię" i dodał - Wiesz jakie to okropne, być daleko od osoby ,którą kochasz i nie wiesz nawet jak teraz wygląda jej życie. Czy się zmieniła, czy nie, czy ma kogoś, czy nie... - wyliczał.
- Tak. - powiedziałam cicho ,mając na myśli swoją wcześniejszą sytuację z Justinem. Drake na mnie się spojrzał.
- Skąd? - zapytał.
- Ponieważ sama tak miałam... - zastanowiłam się chwilę nad tym co powiedziałam. - Ale, to nieważne. Nie myślałeś kiedyś na tym ,by do niej pojechać i samemu się przekonać?
- I myślisz ,że ona mnie jeszcze kocha? - zapytał bardziej do siebie i przecząco pokręcił głową. - Może ona mnie już wcale nie chce.
- Tego nie wiesz i nie dowiesz się dopóki nie spróbujesz. Ja też tak myślałam do póki nie doszło do spotkania mojego z nim ,a wtedy o wszystkim zapomniałam, dosłownie.
- Tylko jak ja mam spróbować.
- Za 10 dni będą wakacje i uważam ,że powinieneś do niej pojechać. - powiedziałam z przekonaniem i w tym czasie drzwi się otworzyły, spojrzałam w tamtą stronę i wyszczerzyłam oczy na to co zobaczyłam. Drake też się odwrócił w ich kierunku ,zobaczyć co spowodowało u mnie w oczach takie zaskoczenie. Tam był Justin... z nią. Po przepuszczeniu jej w drzwiach spojrzał w moją stronę i także nie krył zaskoczenia. Nasze spojrzenia na chwilę się ze sobą skrzyżowały. Chwilę później Justin już zmierzał w naszym kierunku ,a ja wściekła czekałam na to co ma się wydarzyć.
- Ty z nim...? - powiedział kpiąco wskazując na Drake'a.
- Ty z nią...? - zapytałam nie dowierzając i  wskazując na tą sukę kawałek od niego.





niedziela, 10 stycznia 2016

Chapter 23

Cat's POV

           Okazało się ,że Justin wraca do zdrowia bardzo szybko i 2 tygodnie skrócili do 8 dni, podczas których odwiedzała go cała jego rodzina, Chaz, paru innych jego kumpli których nie kojarzę no i oczywiście ja. Dzisiaj był dzień. Dzisiaj był ten dzień ,kiedy go wypuszczali. Dzień w którym wracał do życia, normalnego. Dzień w którym wracał, do nas.
             - Cat! - Zawołał Chaz z dołu. Ja i Chaz mieliśmy dzisiaj pojechać po Justina.
- Idę! - krzyknęłam zakładając na siebie jeansową kurtkę. Mimo lata dzisiaj mocno wiało i padało. Wychodząc z pokoju sięgnęłam jeszcze swoją torebkę do której wrzuciłam telefon.
             Gdy zeszłam zastałam Chaza rozmawiającego przez telefon. - Nie kochanie, to ty się pierwsza rozłącz.
Spojrzałam na niego wyczekująco. Stał odwrócony w drugą stronę. Po chwili się odwrócił. Chyba poczuł moją obecność.
- Muszę kończyć, to cześć. - powiedział do telefonu i się rozłączył.
- To co jedziemy? - zwrócił się tym razem do mnie zmieniając temat. No ale w tym wypadku nie mogłam się doczekać ,aż zobaczę Justina więc na razie odpuściłam ten temat szybko opuszczając dom razem z Chazem.
           - Kto to był? - zapytałam gdy już siedzieliśmy w samochodzie i zostało nam z jakieś 15 minut drogi do szpitala.
- Co? Kto? - udał ździwionego. Przewróciłam oczami.
- Nie zgrywaj głupka, Chaz.
- Osoba z którą rozmawiałeś. - powiedziałam doraźnym tonem.
- A to, kolega. - machnął ręką.
- Od kiedy to z kolegami jesteście na kochanie?! Nie słyszałam ,żebyś tak mówił do Justina... - zaśmiałam się. - Chyba ,że jesteś... - powiedziałam śmiejąc się jeszcze głośniej.
Oczy mało nie wyszły mu z orbit. - Nie, nie i nie. Nic z tych rzeczy. Interesuję się kobietami.
- Dobra, Chaz wieżę Ci. - powiedziałam, próbując zdusić śmiech z naszej wymiany zdań. - W końcu nie bez powodu chowasz pod łóżkiem z obawy przed mamą te magazyny. - powiedziałam już ciszej.
- A ty skąd niby o tym wiesz? - Zapytał nie kryjąc ździwienia.
- Ma się swoje sposoby. - odrzekłam przy tym w śmieszny sposób poruszając brwiami.
- To gadaj kim ona jest? Znam ją? - wróciłam do ulubionego tematu Chaza. Uwaga, mam nadzieję ,że wyczuliście sarkazm.
- Cat, proszę daj mi z tym już spokój. Nie chcę znowu czegoś schrzanić. - powiedział kręcąc głową.
- Dobrze, ale jeszcze do tego wrócę. - odparłam ostrzegawczo.
- Obiecuję, że Ci powiem ,ale w swoim czasie. - I znowu te przeklęte zdanie. Czemu nikt mi nie chce niczego mówić w tym czasie. Najpierw Justin, teraz i Chaz.
- A myślałem ,że ci już powiedział... - wymamrotał do siebie.
- Aha! Czyli Justin wie... - Powiedziałam na jednym wydechu.
- Nie, nie. Cat, nic ci nie powie. Złożył braterską obietnicę. - przewróciłam oczami, chciałam jeszcze coś powiedzieć ,ale widząc szpital ,nie mogłam już myśleć o niczym innym jak tylko o tym ,że zobaczę Justina, mało tego wyjdę ze szpitala razem z nim. Nareszcie!
            Chaz wszedł pierwszy ,a ja za nim. Justin pakował swoje rzeczy ,które przywiozła mu Pattie podczas jego pobytu tutaj. Niestety musiała 2 dni temu wyjechać z pilnego powodu ,więc my przyjechaliśmy po Justina.
- Siema, stary! - chłopaki przybili sobie piątkę i się uścisnęli.
- Justin! - przywitałam się z nim i złożyłam mu krótki pocałunek na ustach ,a on otulił mnie swoimi ramionami. Oderwaliśmy się od siebie ,gdy Chaz chrząknął. - Może zostawicie to dla siebie.
- Oj, no tak stary. Sorry. - powiedział Justin z uśmiechem na ustach, zamknął swoją dużą, czarną torbę na ramię i założył na siebie bluzę. - To co idziemy? Na serio mam dość tego miejsca... - miał już brać swoją torbę ,ale Chaz go wyprzedził. - O, nie, nie stary ja się tym zajmę. - i wyszliśmy z pomieszczenia ,udaliśmy się jeszcze na chwilę do recepcji ,by Justin mógł podpisać papiery ,że opuszcza szpital. I tak wyszliśmy ja i Justin trzymaliśmy się za ręce ,a Chaz szedł kawałek przed nami. Chaz włożył do bagażnika torbę Justina i poszedł zająć miejsce kierowcy, Justin usiadł z przodu koło Chaza, a ja z tyłu pogrążona w swoich myślach i radości.
           Chaz zaparkował przed domem Justina ,po czym ruszyliśmy pełną paczką do jego domu. Postanowiliśmy sobie zrobić dzisiaj z powodu pogody ,ale też tego ,że Justin nie może się przemęczać i na siebie uważać maraton 3 sezonu American Horror Story. Usiedliśmy w jego sali kinowej razem z popcornem i chłopaki z piwem ,a ja z colą. Super! Ani jeden ,ani drugi nie dałby mi alkoholu, Chaz ze względu ,że nie jestem pełnoletnia, a Justin z powodu tego ,że nie chce żebym piła. Uważają mnie za dziecko, chamstwo.
          Justin przyciągnął mnie do siebie i splótł razem nasze palce, gdy kończyliśmy oglądać 6 odcinek. - Chaz chyba nam zasnął. - wyszeptał mi do ucha pokazując na chrapiącego już Chaza. - To co kończymy ten odcinek i idziemy spać? - zapytał patrząc na mnie swoim uwodzicielskim spojrzeniem. - Jestem za! - wyszeptałam równie cicho, delikatnie głaszcząc knykciami jego twarz. On puszcza moją dłoń i swoimi otula moją twarz przyciągając ją do swojej. Tak by nasze usta za chwilę się ze sobą złączyły w namiętnym pocałunku. Przerywamy pocałunek, by złapać oddech. Justin odgarnia moje włosy z twarzy i długo wpatruje się we mnie po czym mówi. - Chodźmy, film już się skończył. - odwracam się w kierunku ekranu, widzę na nim napisy końcowe. - Okej. - mówię i się zastanawiam, w jaki sposób on to zauważył.
          Czuję jak materac się ugina ,a Justin kładzie się koło mnie przysuwając się bliżej i wtulając nos w moje włosy. Odwracam się w jego stronę ,a ten rękę kładzie niżej, wręcz na moim tyłku. - Tęskniłem. - szepcze i trąca nosem mój cmokając mnie w usta. Schodzi niżej, zostawia mokre pocałunki na mojej szyi. Mój oddech przyśpiesza z powodu jego natarczywości. Oddaję się chwili ciągnąc za końcówki jego włosów ,a później oplatając dłońmi jego szyję. Ten przybliża mnie do siebie, sprawiając ,że niedzielą nas od siebie już nawet milimetry. Splatamy ze sobą nasze nogi. Czuję jego męskość na sobie. Po chwili zdaję sobie sprawę do czego to prowadzi i lekko odpycham go od siebie kładąc rękę na jego klatce piersiowej. Justin nie przestaje i chce mnie pocałować w usta. Odwracam głowę i unikam pocałunku ,a w tedy on przestaje. Odrywamy się od siebie chcąc pozostawić wolną przestrzeń między nami. - Co się stało? - pyta zakłopotany. - Przerwałam ,bo nie chciałam ,żeby teraz zamieniło się to w coś więcej. - powiedziałam na jednym wydechu. Justin smutnieje. - Nie jestem jeszcze na to gotowa. - mówię tym razem ciszej, prawie jak sama do siebie, unikając jego wzroku. Mając na myśli ,że byłby to mój pierwszy raz i chciałabym ,żeby był jednak wyjątkowy. - Hej, spójrz na mnie. - mówi i łapie mnie za brodę, a gdy wreszcie robię jak każe kontynuuje. - Jest okej, kiedy będziesz gotowa powiedz mi. Przepraszam nie powinienem był tak na ciebie naciskać. - mówi. A ja tylko patrzę w jego oczy i nic nie mówię. Nasz kontakt wzrokowy jeszcze przez chwilę się utrzymuje po czym Justin całuje mnie w policzek i mówi - Śpijmy już. - a ja wtulam się w jego klatkę piersiową i zapadam w sen.

Justin's POV

            Cat dalej śpi wtulona w moją klatkę ,a ja przeglądam telefon. Wygląda tak niewinnie ,gdy śpi ,że aż postanawiam zrobić jej zdjęcie. I mam nadzieję ,że przeglądając mój telefon go nie znajdzie i nie usunie mówiąc ,że jest brzydka ,co oczywiście jest nieprawdą. Jestem świadomy tego ,że tej niewinnej istocie przytulającej się do mnie będę musiał kiedyś powiedzieć prawdę ,zwłaszcza jeśli jednak nie uda mi się przekonać Melanie do usunięcia ciąży. Czemu zawsze musi na mnie wszystko spadać w tej samej chwili?
            Moje ,,głębokie" rozmyślenia przerwała budząc się Cat. - Justin... - wymamrotała z nadal zamkniętymi oczami. - Hej. Cii, jestem tutaj. - mówię i całuję ją w czoło ,a ta się zupełnie wybudza ze snu. Podnosi się i siada na mnie okrakiem ,,rysując" na mojej klatce kółka palcem i oglądając tatuaże. Tak jak zawsze to robił, moja słodka, mała, Cat. - Chodź weźmiemy prysznic, szkoda tracić dnia. - mówię. Ta się rumieni. - Jasne, ty pierwszy. - mówi. - Chodź ze mną. - mówię i onieśmielam ją swoim słynnym uśmiechem. Cat ze mnie schodzi i ponownie siada na łóżku. Wstaję i podaję do niej rękę i nic. - No, chodź. - mówię śmiejąc się z jej niepewności. Ta niepewnie łapie moją rękę i też wstaje. Idziemy do łazienki.

Cat's POV

              Cudem, przystanęłam na jego propozycję i coś chyba jest ze mną nie tak z tego względu. Justin się rozbiera ,a ja rozkoszuję się widokiem. Jest idealny. Ja natomiast stoję w miejscu nerwowo ustając z jednej strony na drugą i nie wiedząc co ze sobą zrobić. - Kochanie, co jest? - pyta ,a z jego ciała przeskakuję wzrokiem na twarz. - Yyy, nic... - mówię i zdejmuję z siebie jego koszulkę, zostając w samych majtkach. Które też się po chwili pozbywam. Wchodzimy pod prysznic. Z prysznicu leci ciepła woda opadająca na nasze ciała. Justin sięga po szampon i nakłada go na moje włosy i je myje. To samo robię chwilę później z jego. Później bierze gąbkę na którą wylewa trochę brzoskwiniowego żelu pod prysznic. Myje mnie, nasze ciała dzielą od siebie tylko milimetry. Całuje mnie wzdłuż karku, a później ja biorę od niego gąbkę i też go myję, całując po klacie od dołu w górę. Spłukujemy się i wychodzimy. Po wyjściu z kabiny prysznicowej od razu otulam się ręcznikiem, chcąc zasłonić pewne partie swego ciała. Przecież to nie byłam ja! Justin się śmieje. - I tak nic przede mną nie ukryjesz, kochanie. Za późno. - A moje poliki pokrywa w tej chwili już olbrzymi rumieniec ,który zasłaniam na szybko włosami. Justin do mnie podchodzi i ujmuje moją twarz w dłonie. - I podobało mi się to co widziałem. - mówi. A mi to zapiera wdech w piersiach.
             - Bo ty to tą grzywkę to na szczotkę robisz... - nie mogę się opanować ze śmiechu. A Justin w zemście przekręca suszarkę w moją stronę. Siedzę na blacie koło umywalki i patrzę jak Justin suszy włosy ,przy okazji co chwila i mi susząc - No wiesz jak chcę dla ciebie jakoś wyglądać, to trzeba. - mówi ,a ja nie mogę się powstrzymać od śmiechu.
             Schodzimy na dół ,gdzie Chaz siedzi na kanapie i pisze...ze swoją dziewczyną? I to mi o czymś przypomina. - Cześć Chaz. - mówię, próbując go przywołać do rzeczywistości. - Cześć. I jak na migdaliliście się już? - śmieje się z nas. - Nie zaczynaj stary. - ostrzega go Justin będąc już w kuchni. - Dobra, dobra. Tylko ja bym się następnym razem wolał upewnić ,że sąsiedzi niczego nie usłyszą. - kontynuuje Chaz. - A jak tam twoja dziewczyna? - pytam. - A dobrze, nawet dzisiaj idę się z nią spotkać. - odpowiada nie kryjąc radości. - Nawet nie wiesz jak bardzo braciszku się cieszę ,że wreszcie sobie kogoś znalazłeś. - mówię całkiem szczerze.
             Po śniadaniu Chaz pojechał do swojej dziewczyny ,a ja zostałam sama z Justinem. Postanowiliśmy pójść do parku i na lody.
             - Więc, co wiesz o dziewczynie Chaza? - zapytałam ,gdy siedzieliśmy w na ławce w parku ,a ja na jego kolanach.
- Wystarczająco dużo ,by stwierdzić ,że dobrze trafił. - powiedział zagadkowo.
- I tylko tyle mi powiesz? Jestem jego siostrą, to nie fair mam prawo wiedzieć.
- Skarbie, jestem pewny ,że Chaz Ci sam w końcu powie. Z tego co pamiętam ty też nie chciałaś długo ujawnić naszego związku. - powiedział. - Ale cieszę się ,że w końcu to zrobiłaś. - złączył nasze dłonie ze sobą.




niedziela, 3 stycznia 2016

Chapter 22

WAŻNA INFORMACJA POD ROŹDZIAŁEM

Cat'sPOV   

          - Cat... - usłyszałam zachrypnięty głos. Przypominał mi głos ,który pragnęłam usłyszeć. Z nie dowierzaniem zabrałam dłonie z twarzy i spojrzałam na osobę ,która jak mi się zdawało wypowiedziała właśnie moje imię. Nadal miał zamknięte oczy. Świetnie, teraz to już chyba wpadam w jakieś paranoje. Znowu poleciały mi łzy i znowu zakryłam swoje oczy dłońmi.
- ...Jak już stąd wyjdę, to obiecuję, że skopię mu ten tyłek. I proszę przestań płakać...jestem już. - jego dłoń dotknęła lekko moich rąk, dając mi do zrozumienia ,żebym je stamtąd zabrała. Znowu poczułam jego dotyk. I tak też zrobiłam, ostrożnie zabrałam ręce z twarzy i moje oczy powoli skierowały się na nie niego. On się obudził. On żył. On tu był, był ze mną. Patrzyliśmy się na siebie jakbyśmy się nie widzieli przez miliony lat. Moje oczy - zmartwione, nie dowierzające a zarazem szczęśliwe wpatrywały się w jego. - Ty jesteś! Ty żyjesz! - chciało mi się skakać ze szczęścia.
- Zawsze byłem i będę. - odparł. A myślałam ,że zaczęłam krzyczeć tylko w swojej podświadomości...
- Tak, bardzo tęskniłam. - zasmuciłam się.
- Wiem, słyszałem. - powiedział, posyłając mi jeden z tych swoich uśmiechów.
- Jak to? - odparłam zażenowana sobą.
- Tak to. Wszystko. - odpowiedział pewnym tonem. W normalnej sytuacji bym się za bardzo zażenowała sobą ,że bym się nie odezwała ,ale to nie była normalna sytuacja ,a ja tak bardzo za nim tęskniłam ,że nie mogłam tak postąpić. Nie wytrzymałam i od razu się w niego wtuliłam. - Nie mogłem przecież tak po prostu zostawić mojej księżniczki. - wyszeptał mi Justin do ucha ,gdy go przytulałam. Nagle spoważniałam. - Muszę powiedzieć lekarzowi i twoim rodzicom ,że oprzytomniałeś. - wyswobodziłam się z naszych objęć.
- Dobrze, tylko wróć. - upomniał mnie Justin ,choć szczerze w tej sprawie nie musiał tego robić.
Spojrzałam na niego ostatni raz stojąc w drzwiach dla pewności ,że on naprawdę jest ,a nie jest to tylko wytwór mojej wyobraźni. Ten zauważając niepewność w moich oczach posłał mi uśmiech. Wyszłam i skierowałam się do gabinetu doktora. Zapukałam. Usłyszałam stanowcze - Wejść! - i otworzyłam drzwi. - Dzieńdobry. Chciałam poinformować pana o tym ,że mój chłopak, Justin Bieber się obudził... - Doktor spojrzał na listę z numerami sal w których znajdują się jego pacjenci i powiedział do mnie. - Dobrze, idę sprawdzić jak z nim. - zabrał jakiś dokument ze sobą i wyszedł, a ja za nim. Poszedł do pokoju Justina ,a ja postanowiłam zaczekać na poczekalni i zadzwonić do Pattie. - Halo?- usłyszałam przez głośnik cichy głos rodzicielki Justina.
- Dzieńdobry, to ja Cat... - przerwała mi nim zdążyłam ją poinformować.
- O cześć, kochanie  i jak byłaś już u Justina? - zapytała z zaciekawieniem i dodała po chwili zmartwionym głosem. - Coś z nim nie tak?
- Nie! Przeciwnie, właśnie się obudził. - powiedziałam dla wyjaśnienia.
- Boże, nareszcie. Już tam jadę. - powiedziała przez łzy, ale szczęśliwa.
            Doktor wyszedł z pokoju Justina niemalże w tym samym momencie w którym Pattie przyszła na poczekalnie. Podeszła do mnie i do doktora ,którego chwilę wcześniej zatrzymałam chcąc dowiedzieć się jaki jest stan zdrowia Justina. - Dzieńdobry, Pani Mallette. - zwrócił się lekarz do Pattie. - Dzieńdobry i jak z moim synem panie doktorze? - zapytała chcąc się dowiedzieć od razu jak najwięcej w sprawie Justina.
- Z pani synem jest wszystko dobrze. Obudził się nawet w lepszym stanie niż myśleliśmy. Ale będzie musiał zostać parę dni na obserwacji, byśmy mieli pewność ,że wszystko się goi, a jego organizm funkcjonuje jak należy.
- Jak długo będzie musiał zostać? - zapytałam.
- Myślę ,że jakieś 2 tygodnie na pewno. Jednak nic nie jest pewne. A my musimy mieć pewność ,że jego stan się nie pogorszy, jak już będziemy go wypuszczać ze szpitala.
- Oczywiście, w takim razie dziękujemy.
- Od czego jestem.
- To ja pójdę do syna w takim razie. - poinformowała nas Pattie i zniknęła za drzwiami od pokoju w którym znajdował się jej syn. Doktor też już poszedł do swojego gabinetu. Więc wyjęłam telefon z kieszeni i napisałam wiadomość do Chaza. Nie chciałam do niego dzwonić ,bo był teraz w pracy ,a jego szef jest straszny.

Do: Chaz
Chaz! Jak skończysz pracę to przyjeżdżaj do szpitala, Justin się obudził!!!!!yughhjy

Od razu otrzymałam wiadomość zwrotną.

Od: Chaz
O mój boże, Cat!!! Tak się cieszę! Nareszcie! Akurat teraz mam przerwę w pracy, już jadę!

         Dwadzieścia minut później Chaz już był w szpitalu. - Cat! - zawołał, gdy chodziłam od ściany do ściany przez korytarz z uśmiechem. Dobiegł do mnie i pociągnął za rękę, bym mu przekazała więcej informacji. - I jak z Justinem?! - był cały zdyszany, gdy mówił.
- Musi zostać na obserwacji przez parę dni ,ale po za tym jest z już z nim dobrze. Już jest. - powiedziałam z nieukrywaną radością.
- To... tak dobrze. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Tak dobrze... - powiedziałam pół szeptem. - Jezu, tak się cieszę - dodałam, a z moich oczu wypłynęły łzy szczęścia. Chaz mnie przytulił. - Tak właściwie to jak to się stało? - wyszeptał. Oderwaliśmy się od siebie. - A więc...

Justin's POV

        Moja mama wychodziła z pokoju. W tym samym czasie Chaz natknął się na nią w drzwiach i do mnie przyszedł. - Jezu, stary tak się cieszę ,że wreszcie mam z kim gadać. - powiedział z uśmiechem, uścisnął mnie i usiadł obok. - To było jak wieczność. - dodał ,a jego uśmiech momentalnie zmalał.
- Ej stary, jestem już, jak widzisz. - powiedziałem szturchając jego rękę ,by na mnie spojrzał.
- I na całe szczęście! - zasalutował mi.
- A więc... mów jak tam Ci się z nią układa? - zacząłem temat ni stąd ni z owąd.
- Z kim? - przysiągłbym ,że cały poczerwieniał.
- Nie wiem jak ma na imię, nic nie mówiłeś. - wyjaśniłem. Wiedziałem, że wie o kogo mi chodziło.
- Ale po co zaczynać teraz taki temat...? W końcu dopiero się obudziłeś i myślę ,że Cat już pewnie stoi przy drzwiach czekając na swoją kolej. - próbował się mi wywinąć.
- Mam czas, wychodzę dopiero za 2 tygodnie... A Cat pewnie teraz powiadamia resztę osób jak znam życie. - odciąłem się.
- Nie odpuścisz, co? - zaśmiał się.
- Pewnie nie. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- A więc... zaczęło się to jakieś 6 miesięcy temu...

*Chaz Throwback*

         Jason, Austin i George byli już nie tylko napici, ale także po amfie. Nie chciałem brać, ale oni nie chcieli przestać mnie namawiać. Gdy wrzaski chłopaków kibicujące o tym ,żebym jednak wziął się nasiliły. Zeszła do nas ona, młodsza siostra Austina, najpiękniejsza długonoga istota poruszająca się po tej planecie, Kylie.
- Dajcie mu już spokój, jak nie chce to nie. Nie każdy jaki widzisz musi być tak bezmózgim idiotą jak ty Austin. - naskoczyła na swojego brata.
- Zamknij się. Miałaś siedzieć na górze o ile się nie mylę. - warknął.
- Stary, co ty wyrabiasz? - włączyłem się. Nie mogłem pozwolić, by tak uroczej i drobnej istocie ,jaką była stało się coś złego.
- Nie wtrącaj się to moja siostra! - krzyknął i mnie popchnął.
- Austin! Przestań! - jego uwagę zwróciła czarnowłosa piękność. - Z tobą się dzieje coraz gorzej, nie widzisz tego?
- Nie wtrącaj się mała gówniaro! - splunął.
- Jesteś totalnym idiotą. - powiedziała, odwróciła się na pięcie i wyszła.
- Ona ma rację. Ja też stąd idę. - powiedziałem i wyszedłem. Moje ciało nagle ogarnęło zimno. Usiadłem na schodku nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie mogłem jej przecież tak zostawić nie wiedząc ,czy nie zrobi jej krzywdy. Nagle drzwi za mną się otworzyły. Odwróciłem się. To była ona. Usiadła obok. - Nic Ci nie jest? - zapytałem z troski, uważnie ją przy tym oglądając.
- Nie. - odparła. Jej głos był dla mnie niczym melodia ,którą mógłbym słuchać co ranka.
- Nic Ci już dzisiaj nie zrobi? - dopytywałem.
- Nie. On nigdy mi jeszcze krzywdy nie zrobił. Ja wiem ,że tobie może się wydawać ,po dzisiejszym ,że on jest groźny, ale on taki nie jest, przynajmniej kiedyś nie był. Chodzi o to ,że on się strasznie zmienił. Zawsze byłam jego kochaną siostrzyczką ,dopóki nie poszedł do college'u ,tam go zmieniło towarzystwo. Zaczął wracać pijany wieczorem ,a rano budził się i mówił jak gdyby nigdy nic-cześć, a jeżeli poprzedniego wieczoru tak jak dzisiaj na przykład zdarzało mu się na mnie nakrzyczeć, to przepraszał. - spojrzała w dół.
Złapałem ją podbródek ,by na mnie spojrzała. - Ale tak nie może być, słyszysz? - Trzeba coś z tym zrobić.
- Nie, Chaz, nie. Z tym nie da się nic zrobić. - pokręciła głową. - On się niszczy, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Boję się ,że pewnego wieczoru już nie wróci. - zaczęła płakać. Płakała w moje ramię ,a ja nie wiedziałem co zrobić, powiedzieć.
      Parę dni później znowu ją spotkałem na przystanku autobusowym. Kłóciła się z jakimś chłopakiem w swoim wieku. Ten ją zaczął wyzywać o dziwek i tym podobnych. A kiedy miał już ją uderzyć, nie wytrzymałem i do niego podszedłem wymierzając mu cios. Chłopak ze względu na to ,że byłem od niego starszy i silniejszy, się trochę przestraszył i poszedł, mówiąc po drodze. - I tak się jeszcze policzymy, Kyl.
- Wyjaśnisz mi ,co to miało być i kim on dla ciebie jest? - zapytałem nadal zdezorientowanej dziewczyny.
- Jasne. Zapraszam na kawę, w końcu jestem Ci coś winna... - zaproponowała i tak przystanęło.
     Po wzięciu swoich kaw i po tym jak usiedliśmy przedstawiła mi się w końcu. - Jestem Kylie...

*Back to reality*

- I tak się poznaliśmy, okazało się jeszcze ,że to był jej były chłopak. Później, po tym jak zauważyliśmy ,że aż tak dobrze nam się gada i spędza razem czas zaczęliśmy się spotykać. - zakończył Chaz wpatrując się cały czas w okno znajdujące się na końcu sali, jakby widział za nim ,to o czym mówił.
- Awww. Chaz ma dziewczynę! - zagruchałem, chcąc przywrócić chłopaka do rzeczywistości. Ten na mnie spojrzał z ,,groźną miną". - Nie wasz się o tym nikomu mówić, zwłaszcza Cat. - podkreślił ostatnie słowo.
- Nie odważyłbym się. - położyłem ręce po prawej stronie klatki piersiowej dla wzmocnienia efektu.
- Tobie coś powiedzieć. - naburmuszył się.
- Przyrzekam, nic nie powiem. Ale w końcu będziesz musiał sam o tym powiedzieć.
- Oj, nie wymiękaj ,bo zacznę do ciebie mówić ,,stara". - zaśmiał się.
- Ta, rozmawiać z tobą szczerze. - też się zaśmiałem szturchając go w ramię.
- Dobra ja idę ,bo pewnie Cat już się nie może doczekać ,aż zaczniecie się migdalić...
- Obawiam się ,że z tym będziemy musieli trochę zaczekać. - powiedziałem, mając na myśli swój stan.
Gdy miał już wychodzić dodał jeszcze. - I pamiętaj stary... - nie dałem mu dokończyć.
- Obiecuję ,że zachowam to dla siebie, a teraz daj mi się zobaczyć ze swoją dziewczyną. - zaśmiał się na moje słowa i wyszedł.
       Zaraz po nim w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta Cat. Usiadła obok. - Jak dobrze Cię już widzieć wśród żywych. - skomentowała.
- Nie zaczynaj kochanie. - zaśmiałem się mając na myśli ,,wśród żywych". - Zawsze byłem i będę. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz. - dodałem.
- Pasuje mi to. - zaśmiała się.
- Przybliż się do mnie, skarbie. - powiedziałem. A ta usiadła na skraju łóżka przytulając mnie, a ja ją. Nastała w tym momencie wokół nas cisza. Byliśmy tylko ja i ona, wszystko inne umilkło. Było tylko słychać nasze oddechy. - Pocałuj mnie. - powiedziałem, a raczej nakazałem. Jej usta chwilę później znalazły się bliżej moich. Dzieliły je tylko milimetry. Usta Cat wpoiły się w moje z natchnieniem. Objąłem ją ręką w pasie i przybliżyłem do siebie chcąc więcej. Nasze wargi ocierały się o siebie, czekając na prawdziwą bitwę, która miała się toczyć w naszych buziach. Wysunąłem trochę swój język dając jej do zrozumienia ,czego chcę. A ta dała mi wolne pole manewru. Nasze języki już chwilę później toczyły ze sobą nie przerywalną bitwę. Jęknęła mi w usta, ze względu na naszą bliskość. Przerwała po chwili pocałunek. A ja zdezorientowany spojrzałem na nią. - Czemu przerwałaś? - zapytałem. Ta unikając mojego spojrzenia połączyła ze sobą nasze ręce wpatrując się w nie. Po jakiejś minucie wreszcie spojrzała na mnie. Co zobaczyłem w jej oczach? Smutek. - Justin wiem ,że nie powinnam poruszać teraz tego tematu...
- Jakiego?
- ...Ale chcę wiedzieć co się tam stało, chcę znać prawdę. - zignorowała moje pytanie.
- Kochanie... - zajęczałem. - Czy serio musimy teraz o tym rozmawiać?
- Męczy mnie to Justin. - moje oczy się zaszkliły na dobór jej słów. Doskonale wiedziałem ,co ma na myśli i to potwierdziła. - No, bo... wypadek leży ponoć po twojej stronie, a skoro nie piłeś... to nie wiem ,co go spowodowało.
Pogładziłem wolną ręką jej policzek. - Obiecuję, że Ci powiem ,ale w swoim czasie. - powiedziałem.


************************************************************************************
Z RACJI TEGO ,ŻE WIELE OSÓB SIĘ MNIE PYTA ,,KIEDY WSTAWIE KOLEJNY ROŹDZIAŁ" INFORMUJE WSZYSTKICH ,ŻE ROŹDZIAŁY BĘDĄ SIĘ POJAWIAĆ CO PONIEDZIAŁEK.

Dziękuję ,za to że czytacie mojego bloga i zostawiacie po sobie miłe komentarze ,co mnie motywuje do dalszego pisania. Co więcej, wyświetleń na blogu cały czas przybywa ,za co jestem bardzo wdzięczna. xoxo