Potem oboje udaliśmy się w swoje strony. Moją były tortury w postaci przesłuchania u cioci.
Gdy tylko weszłam do kuchni ciocia zdążyła mnie już porządnie zilustrować wzrokiem, a potem już było tylko gorzej.
- W takim razie słucham, jak mi się z tego wytłumaczysz młoda damo? - Jednak jak zawsze kiedy próbowała choć przez chwilę być poważna to zawsze kończyło się na tym, że obie wybuchałyśmy śmiechem. Tym razem miało to miejsce, gdy tylko Chaz przeszedł przez próg drzwi, tylko jeszcze głośniej. Chaz stanął oniemiały myśląc, że on jest powodem naszego nie pochamowanego napadu śmiechu. - O co chodzi? - zapytał przyglądając się nam obu bardzo uważnie. Oczami zilustrował od góry do dołu każdą z nas i dopiero po tym ciocia postanowiła mu wyjaśnić nasze zachowanie, niestety bez wcześniejszej konsultacji tego ze mną i oczywiście na moją nie korzyść.
- To Cat Ci się nie pochwaliła? - Chaz spojrzał na mnie przelotnie i parsknął śmiechem. - Co ty sis w ciąży jesteś? - wyszczerzyłam oczy na niego, a on po chwili dodał. - Jej, nie wiedziałem, że narzucicie sobie takie tem... - i nim zdążył dokończyć już przede mną uciekał - lepiej to odszczekaj. - rozkazałam choć mój głos nie brzmiał na tyle surowo na ile bym chciała. - Oj, no co ty sis tylko żartowałem. Nie wiedziałem, że jest z ciebie aż taka sztywniara... - Śmiał się w niebo głosy a ja niemal kipiałam złością goniąc wokół stołu jadalnego. - Uspokójcie się dzieci - ciocia powiedziała stanowczym głosem jednak na nic to się zdało.
- Chaz, przeproś Cat. I macie natychmiast przestać się gonić po całym mieszkaniu, bo inaczej oboje będziecie musieli zmywać naczynia przez najbliższy miesiąc. - poskutkowało i jak na zawołanie oboje stanęliśmy jak wyryci, Chaz po jednej stronie stołu, ja po drugiej. - Oj, no sory sis, wiesz że lubię sobie czasem pożartować. - przyjęłam jego przeprosiny, mając oczywiście świadomość, że nie oznaczało to końca jego żartów z mojej osoby. - Ja tam idę na górę. - poinformował nas i podniósł do góry ręce w formie poddania się.
- Zadzwonię do Justina i powiem mu, żeby Cię jakoś rozluźnił. - Puścił mi oczko i niemal wbiegł na schody, żebym go przypadkiem "nie zabiła".
Gdy już poszedł na górę pokręciłam głową i cicho się zaśmiałam. - Ciociu, jak mogłaś mi to zrobić? Co Ci zrobiłam?
Justin'sPOV
Podjechałem pod dom Melanie. Wiedziałem ,że będę musiał podjdąć decyzję ,która zmieni moje życie lub pozostawi po sobie ślad. Weź się w garść. Walczyłem ze sobą, jedna połowa mnie chciała pozbyć się problemu i żyć spokojnie z nic nie świadomą Cat ,a druga jednak mi na to nie pozwalała, podpowiadając - To twoje dziecko Justin, nie możesz tak po prostu się go pozbyć ze swojego życia. Ono nie jest niczemu winne. - przetarłem swoje oczy ,które się zaszkliły na myśl tego co by było gdyby. Mógłbym też o wszystkim powiedzieć Cat, ale ta by mnie znienawidziła ,a już dość wcześniej spieprzyłem w naszym zwiazku.
Wyszedłem z samochodu ,po podjęciu ostatecznej decyzji. Teraz albo nigdy.
- Mam pieniądze, Melanie. I mam nadzieję ,że znikniesz wraz z nimi z mojego życia. - powiedziałem szorstkim głosem. Może i nie postąpiłem zbyt dojrzale ,ale nie robiłem tego tylko ze względu na siebie ,ale i dla mojego nienarodzonego - i tak miało zostać - dziecka. Melanie nie byłaby dobrą matką ,przynajmniej nie w tej chwili i przy takim sposobie życia. Puszcza się z kim popadnie i ostatnie czego bym chciał ,to to żeby robiła to na oczach mojego dziecka. Nie chciałem dla niego takiego życia ,więc czym prędzej póki było niczego nie świadome ,chciałem ,aby Melanie usunęła ciążę.
- Nawet nie zdzążysz się za mną obejrzeć. - mówiła ze spokojem ,kiedy ja jej do ręki dawałem kopertę z pieniędzmi.
- Uwierz mi Melanie, nie będę.
Cat's POV
Obudziłam się z pełnym uśmiechem na twarzy wraz z budzikiem. Przecierając zaspane oczy byłam pewna ,że może być już tylko lepiej. Wreszczie pomiędzy mną ,a moim chłopakiem układało się coraz lepiej ,a ja byłam coraz bardziej pewna tego ,że już nic nie stanie nam na przeszkodzie.
Radosnym krokiem - boże czy ja właśnie to tak opisałam? - ruszyłam w stronę szkolnego budynku. Już nic nie było mi straszne ,ani pani Richardson ,ani Drake.
Wchodząc od razu napotkałam się na parę współczujących niektórych dziwnych spojrzeń skierowanych w moją stronę. A już zaraz potem przede mną pojawiła się Kylie z mieszaną miną.
- Kylie, możesz mi powiedzieć czemu wszyscy się tak na mnie dziwnie patrzą? - szłyśmy korytarzem napotykając się na kolejne spojrzenia skierowane do mnie.
- To ty o niczym nie wiesz? - przystanęła zdumiona.
- O co chodzi? - oczekwiałam od niej wyjasnienia. - Tylko mi nie mów ,że znowu Drake coś zrobił...
- Nie, nie tu nie chodzi wcale o Drake'a. - odparła.
- Więc o co? - oczekiwałam usłyszenia prawdy. Ta pociągnęła mnie za sobą do toalety. Wyjęła z kieszeni swój telefon. Po wyszukaniu czegoś do ręki dała mi swój telefon. Moim oczom ukazał się artykuł pt. "Justin Bieber widziany w domu modelki Melanie Harits. Co na to jego dziewczyna?" Przeczytałam nagłówek nie wierząc własnym oczom. Po przewinięciu w doł ekranu zobaczyłam także parę zdjęć potwierdzających news'a. - Tak mi przykro, Cat. - odezwała się Kylie z troską w oczach. Jedyne co mogłam w tej chwili powiedzieć to - Nie, nie to niemożliwe. On nie mógł mi tego znowu zrobić. - Wydawało mi się, że tracę nad swoim życiem kontrolę i ,że zaraz stracę grunt pod nogami. To wszystko spadło na mnie jak tona cegieł. - Obiecał. - z moich oczu popłynęły łzy, Kylie widząc to od razu mnie do siebie przytuliła.
Dzisiejszego dnia lekcje ciągnęły mi się w nieskończoność. Miałam ochotę wrócić do domu, najeść się lodów i obejrzeć kolejny odcinek Faking It. Tymczasem było mi pisane, słuchanie wywodów pani Pierce.
Gdy ostatnia lekcja się skończyła nie trzeba było długo czekać, by nasza klasa opuściła salę. Wszyscy niemalże wybiegli po usłyszeniu dzwonka.
Po wyjściu ze szkoły zostałam przywitana przez deszcz. Westchnęłam na dobór pogody do mojego stanu. Założyłam na siebie kaptur i ruszyłam przed siebie. Samochód zatrzymał się obok mnie uchylił okno zza którego zobaczyłam uśmiechniętego Drake'a. - Czego chcesz? - Syknęłam. Na prawdę dzisiejszego dnia do szczęścia tylko mi jego jeszcze brakowało.
- Podwieźć Cię. - odparł. Przewróciłam oczami. - Nie potrzebuje twojej cholernej podwózki.
- Jezu, Cat nie miałem nic złego na myśli. Więc jeżeli masz zamiar się kłócić to lepiej wsiądź, bo zachorujesz. - I tak jak na zawołanie zaczęło padać jeszcze bardziej. Zrezygnowana wsiadłam do samochodu.
Drake wyjechał ze szkolnego parkingu i zwrócił się do mnie. - Cat, masz prawo mnie nienawidzić. Ale czy nie moglibyśmy zacząć od nowa jako przyjaciele? - prychnęłam i odparłam. - Co najwyżej znajomi i nie licz na nic więcej. A i robię to tylko ze względu na projekt.
- Rozumiem. - westchnął zrezygnowany. Chyba nie tego się spodziewał.
- Poza tym o ile mi wiadomo to ty masz dziewczynę ,a ja chłopaka ,więc jak coś to nie próbuj ze mną żadnych gierek. - dodałam.
- Żadnych gierek - przytaknął. Zauważyłam w lusterku ,że na mnie patrzy. - A tak wogóle to jak Ci się układa z Justinem?
- Dobrze. - skwitowałam, próbując nie dać po sobie poznać mojego kłamstwa.
- Czy aby na pewno? Bo ostatnio jesteś taka jakaś smętniała, nie pewna?
- Wydaje Ci się. - skomentowałam i po chwili dodałam. - Nie rozmawiajmy już o tym, dobrze?
- To porozmawiajmy o projekcie. Kiedy masz czas? - na całe szczęście zmienił temat.
- Nie wiem, może jutro po szkole? - zaproponowałam. Chciałam mieć to jak najszybciej z głowy.
- W sumie czemu nie. Może u mnie?
- Okej. - odpowiedziałam. Z jednej strony bałam się zostawać sam na sam z Drakem w jego domu ,ale z drugiej gorszą opcją była możliwość ,że Justin postanowi mnie lub Chaza odwiedzić.
- Jesteśmy na miejscu. - odparł parkując przy domu cioci.
- Dzięki, Drake. - podziękowałam mu i wyszłam z jego samochodu kierując się do domu.
Gdy tylko otworzyłam drzwi usłyszałam odgłosy need for speed i od razu wiedziałam ,kto jest u Chaza...