niedziela, 20 grudnia 2015

Chapter 20

Justin's POV

                - Justin, nie usunęłam naszego dziecka. Nie dałam rady. - czas wokół się mnie zatrzymał ,gdy usłyszałem nie zbyt mnie zadowalające wieści od Melanie. Straciłem nad sobą kontrolę. Widziałem ciemność dosłownie ,nie tylko nie to. Nic nie było.

***************************************************************************

Cat's POV

         - Jak śmiałeś nas podglądać? - na ,,Dzieńdobry" napadłam na Chaza.
- Oh przepraszam ,że chciałem sobie coś do zjedzenia zrobić! - krzyknął z kuchni ,gdzie nadal się znajdował. - Ale było ostro! - skomentował, a ja wchodząc do kuchni spojrzałam na niego typu ,,i want kill you".
- Wiesz jak chciałeś sobie pooglądać ,to zawsze są też serwisy się tym specjalizujące. - zaśmiałam się.
- Nie, ja na takie stronki nie wchodzę moja droga. - zaprzeczył. - A co próbowało się? Z Justinkiem? - zagruchał.
- Nie? - odpowiedziałam.
- No właśnie byłem świadkiem.
        Postanowiłam się z nim nie kłócić, więc zajęłam się sobą. Nalałam sobie soku do szklanki i usiadłam na taborecie przeglądając telefon. Drake na szczęście już nic nie napisał.
       Telefon Chaza zadzwonił. Pewnie to ta jego nowa ,,dziewczyna"... pomyślałam. Jednak moja myśl pojawiła się i znikła równie szybko ukazując pobladłą twarz Chaza, wyraźnie zdenerwowanego. Jego oczy na mnie patrzące kryły za sobą i smutek i współczucie. Boże, o co może chodzić. Po chwili ktoś gadający z Chazem się rozłączył ,a Chaz oniemiały krzyknął - Justin miał wypadek! - moje oczy się rozszerzyły ,a już po chwili zaczęły lecieć z nich łzy. - Co?! Ale jak to?! - szlochałam. Ręce mi się całe trzęsły. - Zderzył się z samochodem jadącym z na przeciwka! - Boże, nie tylko nie to. Nie on.- rozpłakałam się jeszcze bardziej. To nie może być on. Co czułam? Strach, przed stratą ważnej dla mnie osoby z którą jeszcze przed chwilą byłam. - Musimy do niego jechać! - w tej chwili mogłam myśleć tylko o tym.
       Byliśmy w drodze ,a mi każde mijające miejsce coś przypominało ,co powodowało u mnie lawinę łez.
*Throwback*
         Poczułam czyjeś ręce oplatające moją talię. - Buuu. - poczułam ciępły oddech szepczący mi do ucha. Ostrożnie odwróciłam się w stronę osoby do której należał. Widząc uśmiechniętego Justina rzuciłam mu się na szyję, powodując u niego chichot. - Tak bardzo za tobą tęskniłam.- skomentowałam mając na myśli jego trasę koncertową trwającą rok. - Kochanie, a ty myślisz ,że ja co? - poruszył śmiesznie brwiami na co zachichotałam. - Umierałem z tęsknoty. - dokończył ,a wtedy wpoiłam się w jego usta.

             Wspomnienie do mnie wróciło ,gdy przejeżdżaliśmy obok lotniska. Po około 15 minutach byliśmy już w szpitalu. Ze łzami w oczach pobiegłam, a Chaz za mną  do punktu informacyjnego. - Justin Bieber? Gdzie jest? - mówiłam roztrzęsionym głosem. Pielęgniarka się zaśmiała. - Twojemu idolowi nic nie jest. Idź lepiej do domu ,bo i tak tam do niego nie wejdziesz. - syknęła. Wywaliłam na nią oczy złapałam ją za kołnierzyk i uprzedziłam. - Słuchaj no lalunio, mój chłopak ,gdzieś tutaj jest. Miał poważny wypadek samochodowy i muszę być teraz przy nim! Inaczej będziesz miała mnie na sumieniu ,kiedy ze mną się też coś stanie jak nie będę mogła go zobaczyć!!!!
- Ochrona!!!!! Ochrona!!!!!!!!! - zaczęła wrzeszczeć pielęgniarka. - Zabrać ją stąd! - poczułam za sobą Chaza próbującego odciągnąć ode mnie ochroniarzy. - Zostawcie ją! Ona nic nie zrobiła! Ona chce się tylko zobaczyć ze swoim chłopakiem! - wykrzyczał. Niestety, większych rezultatów to nie przyniosło. Ochroniarze tylko kazali mi się natychmiast uspokoić ,bo drugim razem nie będą już tak mili.
          Zrezygnowani staliśmy próbując coś wymyśleć, coś dzięki czemu byśmy mogli się do niego dostać. Niestety ta pielęgniarka nie spuszczała z nas oka, przez co nie mogliśmy się prześlizgnąć. Chaz i ja cały czas się przytulaliśmy i pocieszaliśmy ,że nic mu nie jest. - On jest twardy, Cat. Na pewno cokolwiek to jest wyjdzie z tego. - mówił Chaz. Na korytarzu zauważyłam Pattie (mamę Justina) i od razu oderwałam się od Chaza ,chcąc zwrócić jej uwagę ,by nas zauważyła. Oczami pełnymi łez na nas natrafiła i do nas podeszła. - Co z nim jest?! - w tej chwili byłam w stanie tylko o tym myśleć ,gdy do nas podeszła. - Lekarz powiedział ,że miał wstrząs mózgu. Jest w śpiączce. Kolejne dni zadecydują o ... - miała już kończyć, choć było widać ,że sprawia jej to ból ,przerwałam jej. - Nie, nie... to się nie może wydarzyć. On będzie żył. On jest silny, da radę, wierzę w to. Da radę dla nas. - jednak mało kogo przekonywały moje słowa ,nawet mnie samej zbytnio nie. Ja, Chaz i Pattie zamknęliśmy się w uścisku. - Teraz pozostaje nam tylko się modlić. Musimy być my silni dla niego. - powiedziała ocierając łzy. - On wyjdzie z tego. - powtórzyłam.
- Czyli co to ona nie chciała was do niego puścić? - zapytała mając na myśli pielęgniarkę. - Tak. - odpowiedział Chaz. - Chodźcie, jesteście teraz ze mną. - powiedziała.
            - To co chcecie do niego wejść? - zapytała się nas Pattie.
- Oczywiście ,że tak. - odpowiedzieliśmy równo. - Proszę wchodzić pojedynczo. - skomentował lekarz wychodzący z jakimiś notatkami z pokoju w którym znajdował się Justin. - Ty idź pierwsza, Cat. - niemalże popchnął mnie Chaz w kierunku drzwi.
            Drżącą ręką dotknęłam klamki, nie pewna tego co zobaczę. Otworzyłam wreszcie drzwi. W pokoju ujrzałam ,,śpiącego Justina" wszędzie miał jakieś przewody, rurki po podłączane do sprzętu lekarskiego. Pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku. Rzeczywiście nie byłam gotowa na ten widok. Najchętniej ,bym się teraz zamieniła miejscami z nim. Ja bym była nie przytomna ,a on przy mnie ,ale żywy. Przestań, Cat, on jest żywy on tylko śpi. Nie, nie prawda ja chcę go takiego jak zawsze. - usiadłam na krześle znajdującym się obok jego łóżka szpitalnego. Złączyłam jego dłoń z moją razem i zaczęłam ją głaskać. Nie była ciepła jak zawsze, była zimna. - Chciałabym się teraz ciebie zapytać jak to się stało... Chociaż wiem ,że to nie możliwe. Ja, wiem ,że jesteś tu. Ja poczekam ile będzie trzeba ,tylko się obudź ,błagam. - łzy mi napływały do oczu. - Chcę ciebie już zawsze obok siebie, tego uśmiechniętego i zaskakującego mnie ciebie. Chcę to wszystko z tobą tworzyć ,to o czym mówisz ,gdy ja nigdy na to nie odpowiadam ,a zamiast tego się rumienię. Tylko proszę nie zostawiaj mnie swojej dziewczyny, przyjaciół, rodziny i beliebers. Proszę... - przerwałam ,a po chwili na mysłu kontynuowałam. - Wiesz, wcześniej gdy się rozstaliśmy... To ja tylko mówiłam ,że Cię nienawidzę, tak naprawdę cały czas Cię kochałam. Nie chciałam tego kończyć, po prostu myślałam ,że tak będzie lepiej. Ale teraz wiem ,że nigdy nie jest dobrze ,gdy nie jesteśmy razem. Proszę Cię, ja Ci wszystko wybaczę, tak naprawdę to już Ci wszystko wybaczyłam, tylko wróć do mnie, do nas. - Łzy zaczęły spływać po mnie jak woda z wodospadu.

Justin's POV

       Poczułem coś mokrego na mojej dłoni, mogłem się domyślać ,że była to łza Cat. Chciałem ścisnąć jej dłoń, powiedzieć jej ,że tu jestem, ale nie mogłem. U mnie było ciemno, a ja nie mogłem wykonywać żadnych ruchów. Słyszałem właściwie wszystkie jej słowa. Otworzyła się przede mną ,choć wcześniej była jak zamknięta księga. Jej głos, to jak mówiła. Jej dotyk. Wszystko.
      Puściła nagle moją dłoń. Poczułem zimno. W tle słyszałem jakieś słowa, należały do kogoś innego, ale nie byłem w stanie wychwycić do kogo.
      Teraz kto inny siedział obok i zdecydowanie był to męski głos. - Hej, stary. Jak się trzymasz? - wyczułem niedowierzanie w tych słowach. Czyli kumpel. Hmm, pomyślmy...Chaz? - Kogo ja oszukuje i tak mi nie odpowiesz ,ale teraz skoro ,nie możesz mi dać ciętego komentarza czy skopać tyłka, czego powiem szczerze jest mi brak, to przynajmniej mogę Ci wszystko powiedzieć. To jak wiele dla mnie znaczysz jako kolega. Bez kitu. Nie znam lepszego przyjaciela od ciebie... - choć fizycznie nie mogłem to w głowie uśmiechnąłem się na jego słowa. Tak naprawdę bardzo wiele dla mnie znaczyły. - Nie mógłbym sobie wyobrazić jak moje życie wyglądałoby bez naszej przyjaźni, choć pewnie Cat ma gorzej. W końcu łączy was wspólna wymiana bakterii i tak dalej. - zaśmiał się po przez smutek. Pewnie gdybym mógł ,to teraz bym coś mu powiedział ,ale rzeczywistość wygląda trochę inaczej. - Ale wracając. Od dziecka ,aż po teraz i miejmy nadzieję ,że aż do starości ,ale nasza przyjaźń jest. Pamiętasz jak bawiliśmy się w piratów i klocki lego uważaliśmy za skarb, a zjeżdżalnię na placu zabaw za okręt piracki. Gdy po raz pierwszy napiliśmy się piwa w wieku 13 lat i wróciliśmy do domu pijani ,a wtedy twoja mama kazała Ci myć naczynia przez miesiąc ,a do mojej zadzwoniła i ta kazała mi sprzątać strych. To były czasy. I pomyśl ,że możemy tak samo wspominać jeszcze kolejne za parę lat. Tylko się obudź. Zrób to dla nas dla ludzi ,którzy Cię potrzebują, tutaj, w swoim życiu. - Oni wszyscy mnie tutaj potrzebują, błagam daj mi Boże siły bym się obudził.

Cat's POV

                Moje płacze, przerwał mi Chaz wychodzący od Justina. - Nadal? - zapytałam tylko ,a on wiedział o co chodzi. - Nadal, nic. - odpowiedział zasmucony i usiadł obok mnie. - On wyjdzie z tego. Znam go. - powiedział pewnym siebie głosem do nas obie. Teraz pozostaje już tylko nadzieja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz