Cat'sPOV
- Cat... - usłyszałam zachrypnięty głos. Przypominał mi głos ,który pragnęłam usłyszeć. Z nie dowierzaniem zabrałam dłonie z twarzy i spojrzałam na osobę ,która jak mi się zdawało wypowiedziała właśnie moje imię. Nadal miał zamknięte oczy. Świetnie, teraz to już chyba wpadam w jakieś paranoje. Znowu poleciały mi łzy i znowu zakryłam swoje oczy dłońmi.
- ...Jak już stąd wyjdę, to obiecuję, że skopię mu ten tyłek. I proszę przestań płakać...jestem już. - jego dłoń dotknęła lekko moich rąk, dając mi do zrozumienia ,żebym je stamtąd zabrała. Znowu poczułam jego dotyk. I tak też zrobiłam, ostrożnie zabrałam ręce z twarzy i moje oczy powoli skierowały się na nie niego. On się obudził. On żył. On tu był, był ze mną. Patrzyliśmy się na siebie jakbyśmy się nie widzieli przez miliony lat. Moje oczy - zmartwione, nie dowierzające a zarazem szczęśliwe wpatrywały się w jego. - Ty jesteś! Ty żyjesz! - chciało mi się skakać ze szczęścia.
- Zawsze byłem i będę. - odparł. A myślałam ,że zaczęłam krzyczeć tylko w swojej podświadomości...
- Tak, bardzo tęskniłam. - zasmuciłam się.
- Wiem, słyszałem. - powiedział, posyłając mi jeden z tych swoich uśmiechów.
- Jak to? - odparłam zażenowana sobą.
- Tak to. Wszystko. - odpowiedział pewnym tonem. W normalnej sytuacji bym się za bardzo zażenowała sobą ,że bym się nie odezwała ,ale to nie była normalna sytuacja ,a ja tak bardzo za nim tęskniłam ,że nie mogłam tak postąpić. Nie wytrzymałam i od razu się w niego wtuliłam. - Nie mogłem przecież tak po prostu zostawić mojej księżniczki. - wyszeptał mi Justin do ucha ,gdy go przytulałam. Nagle spoważniałam. - Muszę powiedzieć lekarzowi i twoim rodzicom ,że oprzytomniałeś. - wyswobodziłam się z naszych objęć.
- Dobrze, tylko wróć. - upomniał mnie Justin ,choć szczerze w tej sprawie nie musiał tego robić.
Spojrzałam na niego ostatni raz stojąc w drzwiach dla pewności ,że on naprawdę jest ,a nie jest to tylko wytwór mojej wyobraźni. Ten zauważając niepewność w moich oczach posłał mi uśmiech. Wyszłam i skierowałam się do gabinetu doktora. Zapukałam. Usłyszałam stanowcze - Wejść! - i otworzyłam drzwi. - Dzieńdobry. Chciałam poinformować pana o tym ,że mój chłopak, Justin Bieber się obudził... - Doktor spojrzał na listę z numerami sal w których znajdują się jego pacjenci i powiedział do mnie. - Dobrze, idę sprawdzić jak z nim. - zabrał jakiś dokument ze sobą i wyszedł, a ja za nim. Poszedł do pokoju Justina ,a ja postanowiłam zaczekać na poczekalni i zadzwonić do Pattie. - Halo?- usłyszałam przez głośnik cichy głos rodzicielki Justina.
- Dzieńdobry, to ja Cat... - przerwała mi nim zdążyłam ją poinformować.
- O cześć, kochanie i jak byłaś już u Justina? - zapytała z zaciekawieniem i dodała po chwili zmartwionym głosem. - Coś z nim nie tak?
- Nie! Przeciwnie, właśnie się obudził. - powiedziałam dla wyjaśnienia.
- Boże, nareszcie. Już tam jadę. - powiedziała przez łzy, ale szczęśliwa.
Doktor wyszedł z pokoju Justina niemalże w tym samym momencie w którym Pattie przyszła na poczekalnie. Podeszła do mnie i do doktora ,którego chwilę wcześniej zatrzymałam chcąc dowiedzieć się jaki jest stan zdrowia Justina. - Dzieńdobry, Pani Mallette. - zwrócił się lekarz do Pattie. - Dzieńdobry i jak z moim synem panie doktorze? - zapytała chcąc się dowiedzieć od razu jak najwięcej w sprawie Justina.
- Z pani synem jest wszystko dobrze. Obudził się nawet w lepszym stanie niż myśleliśmy. Ale będzie musiał zostać parę dni na obserwacji, byśmy mieli pewność ,że wszystko się goi, a jego organizm funkcjonuje jak należy.
- Jak długo będzie musiał zostać? - zapytałam.
- Myślę ,że jakieś 2 tygodnie na pewno. Jednak nic nie jest pewne. A my musimy mieć pewność ,że jego stan się nie pogorszy, jak już będziemy go wypuszczać ze szpitala.
- Oczywiście, w takim razie dziękujemy.
- Od czego jestem.
- To ja pójdę do syna w takim razie. - poinformowała nas Pattie i zniknęła za drzwiami od pokoju w którym znajdował się jej syn. Doktor też już poszedł do swojego gabinetu. Więc wyjęłam telefon z kieszeni i napisałam wiadomość do Chaza. Nie chciałam do niego dzwonić ,bo był teraz w pracy ,a jego szef jest straszny.
Do: Chaz
Chaz! Jak skończysz pracę to przyjeżdżaj do szpitala, Justin się obudził!!!!!yughhjy
Od razu otrzymałam wiadomość zwrotną.
Od: Chaz
O mój boże, Cat!!! Tak się cieszę! Nareszcie! Akurat teraz mam przerwę w pracy, już jadę!
Dwadzieścia minut później Chaz już był w szpitalu. - Cat! - zawołał, gdy chodziłam od ściany do ściany przez korytarz z uśmiechem. Dobiegł do mnie i pociągnął za rękę, bym mu przekazała więcej informacji. - I jak z Justinem?! - był cały zdyszany, gdy mówił.
- Musi zostać na obserwacji przez parę dni ,ale po za tym jest z już z nim dobrze. Już jest. - powiedziałam z nieukrywaną radością.
- To... tak dobrze. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Tak dobrze... - powiedziałam pół szeptem. - Jezu, tak się cieszę - dodałam, a z moich oczu wypłynęły łzy szczęścia. Chaz mnie przytulił. - Tak właściwie to jak to się stało? - wyszeptał. Oderwaliśmy się od siebie. - A więc...
Justin's POV
Moja mama wychodziła z pokoju. W tym samym czasie Chaz natknął się na nią w drzwiach i do mnie przyszedł. - Jezu, stary tak się cieszę ,że wreszcie mam z kim gadać. - powiedział z uśmiechem, uścisnął mnie i usiadł obok. - To było jak wieczność. - dodał ,a jego uśmiech momentalnie zmalał.
- Ej stary, jestem już, jak widzisz. - powiedziałem szturchając jego rękę ,by na mnie spojrzał.
- I na całe szczęście! - zasalutował mi.
- A więc... mów jak tam Ci się z nią układa? - zacząłem temat ni stąd ni z owąd.
- Z kim? - przysiągłbym ,że cały poczerwieniał.
- Nie wiem jak ma na imię, nic nie mówiłeś. - wyjaśniłem. Wiedziałem, że wie o kogo mi chodziło.
- Ale po co zaczynać teraz taki temat...? W końcu dopiero się obudziłeś i myślę ,że Cat już pewnie stoi przy drzwiach czekając na swoją kolej. - próbował się mi wywinąć.
- Mam czas, wychodzę dopiero za 2 tygodnie... A Cat pewnie teraz powiadamia resztę osób jak znam życie. - odciąłem się.
- Nie odpuścisz, co? - zaśmiał się.
- Pewnie nie. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- A więc... zaczęło się to jakieś 6 miesięcy temu...
*Chaz Throwback*
Jason, Austin i George byli już nie tylko napici, ale także po amfie. Nie chciałem brać, ale oni nie chcieli przestać mnie namawiać. Gdy wrzaski chłopaków kibicujące o tym ,żebym jednak wziął się nasiliły. Zeszła do nas ona, młodsza siostra Austina, najpiękniejsza długonoga istota poruszająca się po tej planecie, Kylie.
- Dajcie mu już spokój, jak nie chce to nie. Nie każdy jaki widzisz musi być tak bezmózgim idiotą jak ty Austin. - naskoczyła na swojego brata.
- Zamknij się. Miałaś siedzieć na górze o ile się nie mylę. - warknął.
- Stary, co ty wyrabiasz? - włączyłem się. Nie mogłem pozwolić, by tak uroczej i drobnej istocie ,jaką była stało się coś złego.
- Nie wtrącaj się to moja siostra! - krzyknął i mnie popchnął.
- Austin! Przestań! - jego uwagę zwróciła czarnowłosa piękność. - Z tobą się dzieje coraz gorzej, nie widzisz tego?
- Nie wtrącaj się mała gówniaro! - splunął.
- Jesteś totalnym idiotą. - powiedziała, odwróciła się na pięcie i wyszła.
- Ona ma rację. Ja też stąd idę. - powiedziałem i wyszedłem. Moje ciało nagle ogarnęło zimno. Usiadłem na schodku nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie mogłem jej przecież tak zostawić nie wiedząc ,czy nie zrobi jej krzywdy. Nagle drzwi za mną się otworzyły. Odwróciłem się. To była ona. Usiadła obok. - Nic Ci nie jest? - zapytałem z troski, uważnie ją przy tym oglądając.
- Nie. - odparła. Jej głos był dla mnie niczym melodia ,którą mógłbym słuchać co ranka.
- Nic Ci już dzisiaj nie zrobi? - dopytywałem.
- Nie. On nigdy mi jeszcze krzywdy nie zrobił. Ja wiem ,że tobie może się wydawać ,po dzisiejszym ,że on jest groźny, ale on taki nie jest, przynajmniej kiedyś nie był. Chodzi o to ,że on się strasznie zmienił. Zawsze byłam jego kochaną siostrzyczką ,dopóki nie poszedł do college'u ,tam go zmieniło towarzystwo. Zaczął wracać pijany wieczorem ,a rano budził się i mówił jak gdyby nigdy nic-cześć, a jeżeli poprzedniego wieczoru tak jak dzisiaj na przykład zdarzało mu się na mnie nakrzyczeć, to przepraszał. - spojrzała w dół.
Złapałem ją podbródek ,by na mnie spojrzała. - Ale tak nie może być, słyszysz? - Trzeba coś z tym zrobić.
- Nie, Chaz, nie. Z tym nie da się nic zrobić. - pokręciła głową. - On się niszczy, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Boję się ,że pewnego wieczoru już nie wróci. - zaczęła płakać. Płakała w moje ramię ,a ja nie wiedziałem co zrobić, powiedzieć.
Parę dni później znowu ją spotkałem na przystanku autobusowym. Kłóciła się z jakimś chłopakiem w swoim wieku. Ten ją zaczął wyzywać o dziwek i tym podobnych. A kiedy miał już ją uderzyć, nie wytrzymałem i do niego podszedłem wymierzając mu cios. Chłopak ze względu na to ,że byłem od niego starszy i silniejszy, się trochę przestraszył i poszedł, mówiąc po drodze. - I tak się jeszcze policzymy, Kyl.
- Wyjaśnisz mi ,co to miało być i kim on dla ciebie jest? - zapytałem nadal zdezorientowanej dziewczyny.
- Jasne. Zapraszam na kawę, w końcu jestem Ci coś winna... - zaproponowała i tak przystanęło.
Po wzięciu swoich kaw i po tym jak usiedliśmy przedstawiła mi się w końcu. - Jestem Kylie...
*Back to reality*
- I tak się poznaliśmy, okazało się jeszcze ,że to był jej były chłopak. Później, po tym jak zauważyliśmy ,że aż tak dobrze nam się gada i spędza razem czas zaczęliśmy się spotykać. - zakończył Chaz wpatrując się cały czas w okno znajdujące się na końcu sali, jakby widział za nim ,to o czym mówił.
- Awww. Chaz ma dziewczynę! - zagruchałem, chcąc przywrócić chłopaka do rzeczywistości. Ten na mnie spojrzał z ,,groźną miną". - Nie wasz się o tym nikomu mówić, zwłaszcza Cat. - podkreślił ostatnie słowo.
- Nie odważyłbym się. - położyłem ręce po prawej stronie klatki piersiowej dla wzmocnienia efektu.
- Tobie coś powiedzieć. - naburmuszył się.
- Przyrzekam, nic nie powiem. Ale w końcu będziesz musiał sam o tym powiedzieć.
- Oj, nie wymiękaj ,bo zacznę do ciebie mówić ,,stara". - zaśmiał się.
- Ta, rozmawiać z tobą szczerze. - też się zaśmiałem szturchając go w ramię.
- Dobra ja idę ,bo pewnie Cat już się nie może doczekać ,aż zaczniecie się migdalić...
- Obawiam się ,że z tym będziemy musieli trochę zaczekać. - powiedziałem, mając na myśli swój stan.
Gdy miał już wychodzić dodał jeszcze. - I pamiętaj stary... - nie dałem mu dokończyć.
- Obiecuję ,że zachowam to dla siebie, a teraz daj mi się zobaczyć ze swoją dziewczyną. - zaśmiał się na moje słowa i wyszedł.
Zaraz po nim w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta Cat. Usiadła obok. - Jak dobrze Cię już widzieć wśród żywych. - skomentowała.
- Nie zaczynaj kochanie. - zaśmiałem się mając na myśli ,,wśród żywych". - Zawsze byłem i będę. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz. - dodałem.
- Pasuje mi to. - zaśmiała się.
- Przybliż się do mnie, skarbie. - powiedziałem. A ta usiadła na skraju łóżka przytulając mnie, a ja ją. Nastała w tym momencie wokół nas cisza. Byliśmy tylko ja i ona, wszystko inne umilkło. Było tylko słychać nasze oddechy. - Pocałuj mnie. - powiedziałem, a raczej nakazałem. Jej usta chwilę później znalazły się bliżej moich. Dzieliły je tylko milimetry. Usta Cat wpoiły się w moje z natchnieniem. Objąłem ją ręką w pasie i przybliżyłem do siebie chcąc więcej. Nasze wargi ocierały się o siebie, czekając na prawdziwą bitwę, która miała się toczyć w naszych buziach. Wysunąłem trochę swój język dając jej do zrozumienia ,czego chcę. A ta dała mi wolne pole manewru. Nasze języki już chwilę później toczyły ze sobą nie przerywalną bitwę. Jęknęła mi w usta, ze względu na naszą bliskość. Przerwała po chwili pocałunek. A ja zdezorientowany spojrzałem na nią. - Czemu przerwałaś? - zapytałem. Ta unikając mojego spojrzenia połączyła ze sobą nasze ręce wpatrując się w nie. Po jakiejś minucie wreszcie spojrzała na mnie. Co zobaczyłem w jej oczach? Smutek. - Justin wiem ,że nie powinnam poruszać teraz tego tematu...
- Jakiego?
- ...Ale chcę wiedzieć co się tam stało, chcę znać prawdę. - zignorowała moje pytanie.
- Kochanie... - zajęczałem. - Czy serio musimy teraz o tym rozmawiać?
- Męczy mnie to Justin. - moje oczy się zaszkliły na dobór jej słów. Doskonale wiedziałem ,co ma na myśli i to potwierdziła. - No, bo... wypadek leży ponoć po twojej stronie, a skoro nie piłeś... to nie wiem ,co go spowodowało.
Pogładziłem wolną ręką jej policzek. - Obiecuję, że Ci powiem ,ale w swoim czasie. - powiedziałem.
************************************************************************************
Z RACJI TEGO ,ŻE WIELE OSÓB SIĘ MNIE PYTA ,,KIEDY WSTAWIE KOLEJNY ROŹDZIAŁ" INFORMUJE WSZYSTKICH ,ŻE ROŹDZIAŁY BĘDĄ SIĘ POJAWIAĆ CO PONIEDZIAŁEK.
Dziękuję ,za to że czytacie mojego bloga i zostawiacie po sobie miłe komentarze ,co mnie motywuje do dalszego pisania. Co więcej, wyświetleń na blogu cały czas przybywa ,za co jestem bardzo wdzięczna. xoxo
************************************************************************************
Z RACJI TEGO ,ŻE WIELE OSÓB SIĘ MNIE PYTA ,,KIEDY WSTAWIE KOLEJNY ROŹDZIAŁ" INFORMUJE WSZYSTKICH ,ŻE ROŹDZIAŁY BĘDĄ SIĘ POJAWIAĆ CO PONIEDZIAŁEK.
Dziękuję ,za to że czytacie mojego bloga i zostawiacie po sobie miłe komentarze ,co mnie motywuje do dalszego pisania. Co więcej, wyświetleń na blogu cały czas przybywa ,za co jestem bardzo wdzięczna. xoxo
Jesteś cudowna
OdpowiedzUsuńJesteś cudowna
OdpowiedzUsuń