Justin's POV
Gdy wszedłem do studia przywitało mnie baczne spojrzenie Scootera. - Siema, Scooter. - przywitałem się z nim tak jak to zawsze robiłem, nie podziałało, gdyż ten wyraźnie nad czymś myślał. Czyżby szykowały się jakieś kłopoty?
- O co chodzi? - zapytałem w końcu, cały zdezorientowany sytuacją.
- ,,Justin Bieber widziany z Melanie Benson", ,,Justin Bieber kłóci się ze swoją dziewczyną we wszystko wmieszani znajomi pary", ,,Justin Bieber ma kochankę?", ,,Justin Bieber bije znajomego swojej dziewczyny"... - wyczytywał kolejną plotki o mnie, z których jakieś 50% to prawda. Paparazzi jak zawsze muszą we wszystko nos wtykać i o tego typu rzeczach, w których wychodzę na największego dupka, z setki razy pisać ,ale jakoś o dobrych rzeczach typu wydanie płyty to może z raz napiszą? Moje rozmyślenia przerwał głos Scootera. - Mam czytać dalej?
- Nie... - urwałem. - Nie trzeba... - mimo wszystko i tego ,że większość była wielkim nieporozumieniem, było mi strasznie głupio. Przynajmniej przez to ,że moja ,,kochanka" była w ciąży. Gdzie ja miałem głowę?
- Też tak myślę. - skomentował. - I jak zamierzasz mi to wyjaśnić?
- Nie wiem. Nie mam na to wyjaśnienia. - wzruszyłem ramionami.
- Owszem masz, Justin. - przewrócił oczami.
- O ile dobrze pamiętam ,to w najbliższym czasie, nie masz żadnej sesji, a już na pewno nie z Melanie.
- To już nie można spotkać się z koleżanką. - udałem.
- Bądźmy szczerzy, Justin ,ty jej nawet nie lubisz...
- Może się coś zmieniło.
- Błagam Cię, Justin ludzie się tak szybko nie zmieniają. - powiedział i miał rację. - To zamierzasz mi powiedzieć prawdę.
- Dobrze. - powiedziałem.
- Czekam. - skomentował.
- Bo Melanie jest w ciąży. - powiedziałem przyciszonym tonem ,ale Scooter i tak to dobrze usłyszał.
- Justin, nie mów mi tylko ,że to twoje dziecko. - wstał zastanawiając się nad czymś.
- Niestety. - powiedziałem prawie ,że niesłyszalnie, no ale nie dla wszystkich.
- I jak zamierzasz ,to rozwiązać? - zapytał.
- Proponowałem jej usunięcie. Nie będę z nią i z wielu względów nie mogę, po za tym nie uważam ,by nadawała się na matkę. - wytłumaczyłem. - Zaproponowała mi ostatnim razem ,,związek" ,ale ja kocham Cat.
- Trzeba coś z tym zrobić Justin. A przede wszystkim nikt nie może się o tym dowiedzieć, to może Cię zniszczyć. - powiedział.
- Wiem. - odparłem, ciągnąc za końcówki swoich włosów.
- Trzeba ją do tego przekonać. - powiedział w końcu ,bo długim na myśleniu.
- Co masz na myśli...?
Cat's POV
- O której macie samolot? - skierowała ciocia pytanie do moich rodziców ,gdy jedliśmy obiad.
- O 19-stej. Więc na lotnisku musimy być gdzieś tam o piątej. - powiedział tata. A ja tylko słuchałam ich rozmowy zajadając się bezmięsnym spaghetti cioci. Szczerze, nie będę tęsknić.
- Więc musimy wyjechać za jakąś godzinę. - powiedziała ciocia.
- Cat zbliżają ci się wakacje. Pomyśleliśmy ,że mogłabyś do nas do Angli przylecieć. - zaproponowała mama.
- Pomyśle o tym. - powiedziałam nie zbyt zadowolona z propozycji. Było mi tu dobrze ,a w Angli nikogo nie znałam ,więc wizja mnie samej w Londynie, a rodziców w pracy, niezbyt mi się podobała.
- Mój kolega z pracy ,ma córkę w twoim wieku, myślę ,że mogłybyście się dogadać ,gdybyś postanowiła jednak nas odwiedzić. - kontynuował ,na co przytaknęłam.
- Zapomniałam z góry ładowarki. Weźmiesz? - słyszałam odgłosy z przedpokoju. Rodzice się pakowali ,ja grałam na telefonie w ,,Piano Tiles 2" ,natomiast Chaz grał w need for speeda na xboxie.
- Zamierzasz do nich w wakacje pojechać? - zapytał.
- Na razie nie mam tego w planach, może pojadę pod koniec wakacji na jakiś tydzień nie więcej. - wzruszyłam ramionami.
- Spoko. - skomentował i wrócił do gry.
Ja natomiast dostałam widomość.
Justin:
Co dzisiaj robisz, skarbie? :-* Może byśmy się spotkali.
Szybko odpisałam.
Ja:
Chyba się nie uda, zaraz będziemy wychodzić zawieść rodziców na lotnisko i wrócimy zapewne wieczorem.
Otrzymałam odpowiedź zwrotną.
Justin:
ok, w takim razie wpadnę do ciebie wieczorem.
Zaśmiałam się do telefonu.
- Cat, idziesz? - zawołała ciocia.
- Będziemy tęsknić. - powiedziała mama przytulając mnie. - Tylko nie narób kłopotów cioci i przemyśl wyjazd. - dodał tata i również mnie przytulił. Po pożegnaniu się ze mną, pożegnali się z moją ciocią.
- Dzięki, Jud. - powiedziała moja mama do cioci.
Siedziałam u siebie w pokoju od jakiejś godziny pstrykając zapalniczką, skoro już tylko to mi zostało... i zastanawiając się ,czy Justin mówił serio o tym ,że zamierza do mnie wpaść o tej porze, choć szczerze nawet nie wiedziałam kiedy. Mój pokój wypełniła muzyczka ,,Faded" Alan Walker ,co znaczyło ,że ktoś do mnie dzwonił. Zdziwiłam się ,kiedy okazało się ,że nie był to Justin ,tylko Kylie. Odebrałam i nawet nie zdążyłam powiedzieć ,,cześć" ,gdyż Kylie mi nie dała:
- Hej. Jutro godzina 21:00 idziemy do Extreme Club ,będzie z nami Chaz ,więc weź też Justina. Zgadzasz się? Okej, to cześć.
Cała Kylie, czyli nie mam wyboru i idę ,przynajmniej mogę zabrać Justina ze sobą i będzie też Chaz więc nie będzie tak źle. Ale mam nadzieję ,że Drake'a nie będzie, bo nie za fajnie ,było pomiędzy nim i Justinem.
Gdy tak rozmyślałam o jutrzejszej imprezie i zastanawiałam się co na siebie włożę, drzwi od mojego pokoju się otworzyły ukazując w nich uśmiechniętego Justina. - Tęskniłaś? - niemal natychmiastowo zeskoczyłam z łóżka ,by się z nim przywitać. Owinęłam ręce wokół jego szyi ,a on swoje delikatnie wokół mojej talli i pocałowałam go czule w usta ,dając mu znać ,że właśnie tak było.
Byliśmy w trakcie oglądania kolejnego odcinka ,,American Horror Story" na moim laptopie ,gdy sobie o czymś przypomniałam.
- Masz jutro wieczorem czas? - zapytałam.
- Mam ,a co? - pytając się poruszył śmiesznie brwiami na co zachichotałam.
- W takim razie idziemy na imprezę, Kylie do mnie dzwoniła. - powiedziałam.
- Mmm... - przytaknął Justin.
- To znaczyło ,że się zgadzasz? - zapytałam.
- No, tak. W końcu ,ktoś Cię musi przypilnować. - powiedział mając na myśli ,to jak się skończyła ostatnia impreza, na której byłam.
Wróciliśmy do oglądania filmu.
O jakiejś trzeciej w nocy zdałam sobie sprawę ,że Justina nie ma w łóżku. Podniosłam się i zauważając otwarte okno prowadzące na taras, udałam się w tamtą stronę ,tam go zastając. Stał tyłem do mnie w samych bokserkach i podpierał się rękoma.
- Czemu nie śpisz? - przytuliłam go od tyłu, on zauważając to złapał moje ręce odwracając się w moją stronę.
- Nie mogłem spać. - wzruszył ramionami. - Ale ty powinnaś, masz jutro szkołę. - dodał ,na co się skrzywiłam uświadamiając sobie to. On natomiast jedną ręką pogładził mój policzek, jego dotyk mnie uszczęśliwiał.
- Już nie mogę się doczekać ,kiedy razem spędzimy te wakacje...
**********************************************************************
Rozdział napisany mimo ,że jestem zawalona nauką :-(. Dziękuję za wasze komentarze pod ostatnim postem, cieszy mnie to ,że czytacie mój blog. :-*
niedziela, 21 lutego 2016
niedziela, 14 lutego 2016
Chapter 28
Cat''s POV
Zeszłam bardzo powoli na dół obmyślając po drodze w głowie plan strategiczny, jako że takiego nie miałam. Gdy tylko znalazłam się na dole zostałam powitana całusem prosto w usta od Justina. Planu już nie ma. Spięłam się, jako że rodzice siedzieli w kuchni pijąc kawę, z skąd było świetnie widać przedpokój w którym się obecnie znajdowaliśmy. - To co robimy dzisiaj? - zapytał i już miałam pociągnąć go ze sobą w stronę wyjścia, gdy na mojej drodze stanął mój tata. - Dzień dobry. - przywitał się Justin. Ja natomiast stałam tam nie wiedząc co ze sobą zrobić, sorry poprawka nie mogąc nic ze sobą zrobić. - Cat, może przedstawisz nam swojego kolegę. - do taty dołączyła moja mama uśmiechając się do Justina. - yyy... Jasne. To jest... - miałam już przedstawić Justina ,kiedy on zrobił to za mnie i podał rękę mojemu tacie ,a następnie mamie. - Justin, chłopak Cat. - a ja już wypalałam w nim dziury swoim wzrokiem. Zamierzałam go przedstawić jako Justin i tyle ,biorąc pod uwagę ,że to jednak moi rodzice i bałam się reakcji taty na wzmiankę o tym ,że mam chłopaka. Właściwie wiedzieli ,że to Justin ( bo wiadomo prasa itd. ) ,ale samo w sobie, do tego dochodzi jeszcze grzeczność. Moje oczy przybrały kolor purpury, gdy to już nie tylko ja wypalałam oczami dziury w Justinie, ale także tata dodatkowo jeszcze we mnie. - Cat, nie wspominałaś nic o tym ,że masz chłopaka. - przerwała niezręczną ciszę moja mama. Ale przyznam ,że tak jak się domyślałam lepiej przyjęła to niż mój tata, ale chyba każdy ojciec tak reaguje na chłopaka jego córki. Miałam ochotę skomentować to ,,może dlatego ,że się mną nie zainteresowałaś" ,ale w tej chwili dziękowałam jej rozluźnienia sytuacji. - To my będziemy już szli. - powiedziałam ciągnąc Justina za sobą w stronę wyjścia. Gdy już byliśmy na zewnątrz Justin zaczął się śmiać. - Co Cię tak bawi? - zapytałam marszcząc czoło, odwracając się w jego stronę.
- Ty... - powiedział przez śmiech na co przewróciłam teatralnie oczami.
- Aha, a mógłbyś rozwinąć...? - poprosiłam przystając na chwilę. Justin do mnie podszedł.
- Twoje zdenerwowanie. - odpowiedział puszczając mi oczko.
- Dziwisz mi się? - zapytałam.
- Szczerze mówiąc, to nie, dlatego postanowiłem opanować sytuację za ciebie. - odpowiedział dumnie.
- Przedstawiając się tacie jako mój chłopak? - zapytałam. Owszem chciałam to zrobić, ale nie byli oni na to przygotowani, a może to ja nie byłam na to gotowa.
- A czy nie taka jest prawda, skarbie? - zapytał się przeciągając celowo ostatnie słowo.
- Tak, ale... - zaczęłam, próbując w głowie ułożyć oddzielne słowa w jakieś logiczne zdanie.
- Ale...? - oczekiwał mojej odpowiedzi.
- ...ale chciałam to zrobić w odpowiednim momencie ,a nie od tak. - wytłumaczyłam się, ale nie wiem ,czy to coś dało.
- To dzięki mnie masz już to z głowy. - wskazał na siebie, reklamując się w ten sposób. Potrząsnęłam głową na jego charyzmę, nie potrafiłam się na niego długo gniewać, po za tym rodzice prędzej ,czy później i tak by się o tym dowiedzieli. Justin objął mnie ręką w pasie przyciągając do siebie ,gdy szliśmy do jego samochodu. - To co chcesz dzisiaj robić? - zapytał zwracając tym moją uwagę.
- Nie wiem. A co proponujesz? - zapytałam.
- No nie wiem. To ty chciałaś wyjść. - skomentował.
- Jeżeli masz ochotę spędzić czas pod czujnym okiem mojego taty, wypytującym cię o szczegóły twojego życia i ostrzeganiem ,,że jeśli mnie zranisz ,to tego pożałujesz" ,to zawsze możemy się wrócić. - zaproponowałam dumna ze swojej wypowiedzi.
- To, co kino? - zapytał.
- Właściwie ,to mamy jeszcze do obejrzenia ,,Magic Mike'a". - przypomniałam mu z uśmiechem.
- Ale wiesz co ostatnio widziałem taki fajny zwiastun...czekaj jak to się nazywało... - wykręcał się ,przerwałam mu. - ...,,Magic Mike". Justin jęknął z niezadowolenia ,ale przystanął na to, otwierając mi drzwi od strony pasażera. To miłe z jego strony. A po chwili sam wsiadł po stronie kierowcy włączając przed jazdą radio i ustawiając stację w której leciało właśnie 679 Fetty Wap feat. Monty. Westchnęłam zapinając pasy. Gdy tylko Justin zapiął swoje pasy i wyjechał na ulicę kierując się do swojej posiadłości zaczął rapować.
I'm like, yeah, she's fine
Wonder when she'll be mine
She walk past, I press rewind
Just to see that ass one more time
And I got this sewed up
Remy Boyz, they know us
All fast money, no slow bucks
No one can control us
Ay, yeaaah baby
Zeszłam bardzo powoli na dół obmyślając po drodze w głowie plan strategiczny, jako że takiego nie miałam. Gdy tylko znalazłam się na dole zostałam powitana całusem prosto w usta od Justina. Planu już nie ma. Spięłam się, jako że rodzice siedzieli w kuchni pijąc kawę, z skąd było świetnie widać przedpokój w którym się obecnie znajdowaliśmy. - To co robimy dzisiaj? - zapytał i już miałam pociągnąć go ze sobą w stronę wyjścia, gdy na mojej drodze stanął mój tata. - Dzień dobry. - przywitał się Justin. Ja natomiast stałam tam nie wiedząc co ze sobą zrobić, sorry poprawka nie mogąc nic ze sobą zrobić. - Cat, może przedstawisz nam swojego kolegę. - do taty dołączyła moja mama uśmiechając się do Justina. - yyy... Jasne. To jest... - miałam już przedstawić Justina ,kiedy on zrobił to za mnie i podał rękę mojemu tacie ,a następnie mamie. - Justin, chłopak Cat. - a ja już wypalałam w nim dziury swoim wzrokiem. Zamierzałam go przedstawić jako Justin i tyle ,biorąc pod uwagę ,że to jednak moi rodzice i bałam się reakcji taty na wzmiankę o tym ,że mam chłopaka. Właściwie wiedzieli ,że to Justin ( bo wiadomo prasa itd. ) ,ale samo w sobie, do tego dochodzi jeszcze grzeczność. Moje oczy przybrały kolor purpury, gdy to już nie tylko ja wypalałam oczami dziury w Justinie, ale także tata dodatkowo jeszcze we mnie. - Cat, nie wspominałaś nic o tym ,że masz chłopaka. - przerwała niezręczną ciszę moja mama. Ale przyznam ,że tak jak się domyślałam lepiej przyjęła to niż mój tata, ale chyba każdy ojciec tak reaguje na chłopaka jego córki. Miałam ochotę skomentować to ,,może dlatego ,że się mną nie zainteresowałaś" ,ale w tej chwili dziękowałam jej rozluźnienia sytuacji. - To my będziemy już szli. - powiedziałam ciągnąc Justina za sobą w stronę wyjścia. Gdy już byliśmy na zewnątrz Justin zaczął się śmiać. - Co Cię tak bawi? - zapytałam marszcząc czoło, odwracając się w jego stronę.
- Ty... - powiedział przez śmiech na co przewróciłam teatralnie oczami.
- Aha, a mógłbyś rozwinąć...? - poprosiłam przystając na chwilę. Justin do mnie podszedł.
- Twoje zdenerwowanie. - odpowiedział puszczając mi oczko.
- Dziwisz mi się? - zapytałam.
- Szczerze mówiąc, to nie, dlatego postanowiłem opanować sytuację za ciebie. - odpowiedział dumnie.
- Przedstawiając się tacie jako mój chłopak? - zapytałam. Owszem chciałam to zrobić, ale nie byli oni na to przygotowani, a może to ja nie byłam na to gotowa.
- A czy nie taka jest prawda, skarbie? - zapytał się przeciągając celowo ostatnie słowo.
- Tak, ale... - zaczęłam, próbując w głowie ułożyć oddzielne słowa w jakieś logiczne zdanie.
- Ale...? - oczekiwał mojej odpowiedzi.
- ...ale chciałam to zrobić w odpowiednim momencie ,a nie od tak. - wytłumaczyłam się, ale nie wiem ,czy to coś dało.
- To dzięki mnie masz już to z głowy. - wskazał na siebie, reklamując się w ten sposób. Potrząsnęłam głową na jego charyzmę, nie potrafiłam się na niego długo gniewać, po za tym rodzice prędzej ,czy później i tak by się o tym dowiedzieli. Justin objął mnie ręką w pasie przyciągając do siebie ,gdy szliśmy do jego samochodu. - To co chcesz dzisiaj robić? - zapytał zwracając tym moją uwagę.
- Nie wiem. A co proponujesz? - zapytałam.
- No nie wiem. To ty chciałaś wyjść. - skomentował.
- Jeżeli masz ochotę spędzić czas pod czujnym okiem mojego taty, wypytującym cię o szczegóły twojego życia i ostrzeganiem ,,że jeśli mnie zranisz ,to tego pożałujesz" ,to zawsze możemy się wrócić. - zaproponowałam dumna ze swojej wypowiedzi.
- To, co kino? - zapytał.
- Właściwie ,to mamy jeszcze do obejrzenia ,,Magic Mike'a". - przypomniałam mu z uśmiechem.
- Ale wiesz co ostatnio widziałem taki fajny zwiastun...czekaj jak to się nazywało... - wykręcał się ,przerwałam mu. - ...,,Magic Mike". Justin jęknął z niezadowolenia ,ale przystanął na to, otwierając mi drzwi od strony pasażera. To miłe z jego strony. A po chwili sam wsiadł po stronie kierowcy włączając przed jazdą radio i ustawiając stację w której leciało właśnie 679 Fetty Wap feat. Monty. Westchnęłam zapinając pasy. Gdy tylko Justin zapiął swoje pasy i wyjechał na ulicę kierując się do swojej posiadłości zaczął rapować.
I'm like, yeah, she's fine
Wonder when she'll be mine
She walk past, I press rewind
Just to see that ass one more time
And I got this sewed up
Remy Boyz, they know us
All fast money, no slow bucks
No one can control us
Ay, yeaaah baby
Pokręciłam głową śmiejąc się po cichu. - Rozumiem ,że to taka zemsta na mnie za film? - zapytałam ,gdy skończył i dojeżdżaliśmy do jego domu, patrząc na to że nasze domy nie były od siebie daleko.
- No jasne, shawty. - powiedział puszczając mi oczko ,gdy na niego spojrzałam, słysząc to jak mnie nazwał. Wybuchłam jeszcze większym śmiechem.
- Zamówiłem pizze ,możesz włączać już to cholerstwo. - skomentował frustrowany Justin, siadając obok mnie. Wyraźnie się ucieszyłam, że teraz będę miała ja okazję podenerwować go, a blondyn zauważając to przyciągnął mnie do siebie tak ,że nie dzieliły nas już nawet milimetry. Nacisnęłam guzik na pilocie i film się włączył.
Po 10 minutach filmu dzwonek drzwi zadzwonił i Justin poszedł po pizzę. Gdy wrócił z pudełkiem pizzy film się rozwinął i właśnie miał mieć swój wielki występ przed paniami ,,młody". - Boże, jakie on ma ciało. - skomentowałam specjalnie ,by wkurzyć Justina. Justin nie komentując tego przewrócił oczami i zajął się konsumowaniem kawałka pizzy wziętego przed chwilą.
I tak za każdym razem ,gdy były najlepsze momenty filmu ja komentowałam coś w stylu ,,Jaką on ma klatę..." ,a Justin teatralnie przewracał oczami. - Może i oni mają te swoje sześciopaki ,ale to ja jestem twoim bogiem seksu, kochanie. - skomentował sfrustrowany Justin ,gdy film się skończył. A ja się zaśmiałam na jego komentarz, jednak muszę mu przyznać rację.
- Dzięki Bogu...że to już się skończyło. - wymamrotał przecierając oczy.
- Ale nie zasnąłeś jednak. - skomentowałam.
- Wszystko dla ciebie, po za tym musiałem Cię dopilnować. - zaśmiał się pociągając mnie na swoje kolana tak ,że teraz siedziałam na nim okrakiem. Objęłam rękoma jego szyję i zadowolona powiedziałam nie komentując już drugiej części zdania wypowiedzianego przez Justina. - - To... dobrze ,bo jest jeszcze ,,Magic Mike XXL".
- Tylko nie to... - westchnął z niezadowolenia, uśmiechnęłam się ze swojego kolejnego genialnego pomysłu.
Spojrzałam na telefon ,która godzina, widząc za oknem zmrok. Niestety, ale mam jutro szkołę. Była 22:00.
- Odwieziesz mnie, jest już późno. - zapytałam patrząc mu w oczy.
- Jasne. - zgodził się po czym oderwaliśmy się od siebie.
- Wsiądź do auta. - powiedział podając mi kluczyki. - Ja tylko zamknę dom. Chociaż nadal jestem za tym ,żebyś u mnie nocowała. - wymamrotał drugie zdanie.
- Chciałabym Justin ,ale wole nie wiedzieć, co by o tym pomyśleli moi rodzice. - westchnęłam kierując się w stronę ferrari do którego wsiadłam. Dwie minuty później Justin zajął miejsce kierowcy. Brama się otworzyła ,a blondyn wyjechał na ulicę.
- To ile zostało ci jeszcze tej szkoły? - zapytał ,gdy siedzieliśmy w samochodzie przed domem.
- Jeszcze ten tydzień do końca i wakacje mam. - powiedziałam uśmiechając się na samą myśl wstawania o pierwszej po południu. W sumie w szkole już nic takiego nie robiliśmy ,ale chodziłam tam głównie z powodu obecności i ostatnich dni wśród znajomych przed 2 miesięcznym wolnym.
- Nareszcie. Będziemy mieli czas dla siebie. - skomentował przysuwając się do mnie bliżej. Zaczął całować mnie niedbale po szyi ,którą przechyliłam ze względu na to cudowne uczucie. - Co ty na to skarbie?
- Ja uważam... ,że będzie... cudownie. - powiedziałam. Dotarł od szyi, po brodę do moich ust ,gdzie złożył długi namiętny pocałunek. Jedną ręką obejmowałam jego szyję ,a drugą pociągnęłam lekko za końcówki jego włosów. Ten pogłębił pocałunek wtapiając swoje usta w moje, obejmując mnie ręką w tali. Nasze usta ruszały się synchronicznie. Justin swoją rękę z tali przesunął na moją nogę przesuwając ją niebezpiecznie blisko mojej kobiecości ,co sprawiło ,że oprzytomniałam, zabierając ją z stamtąd i żegnając się z nim.
Pocałowałam go czule w usta i zostawiłam zdezorientowanego kierując się w stronę domu. Gdy przeszłam obok kuchni mama i tata pracowali na swoich laptopach więc nawet nie zauważyli ,że weszłam ,co wykorzystałam wbiegając po schodach na górę do swojego pokoju, gdzie się przebrałam w piżamę i włożyłam słuchawki do uszu wsłuchując się w dobrze znaną mi melodię ,,Roses" The Chainsmokers feat. Rozes ,gdy już leżałam w łóżku. Nie zauważyłam ,gdy znużył mnie sen...
*********************************************************************************
Rozdział tym razem dłuższy i więcej Justina. Mam nadzieję ,że wam się spodoba. Mi się już ferie skończyły :-( i wracam do tej szkolnej rutyny. A wy macie, będziecie mieć czy tak jak mi się wam dziś skończyły? Dziękuje wam za wszystkie wyświetlenia, motywacja jest :-). To do następnego ;-)
niedziela, 7 lutego 2016
Chapter 27
Cat's POV
Zamarłam, gdy zobaczyłam twarze osób żywo rozmawiających ze sobą...
Razem z ciocią i Chazem u boku stali moi rodzice. Co oni tu robią? Nasunęła mi się jako pierwsza myśl w głowie. Nie mieli pracować w tej swojej Angli? Nie dzwonią, nie piszą, nie interesują się mną i tak po prostu jak gdyby nic przyjeżdżają?
- Cat. - głos mojej rodzicielki przywrócił mnie do rzeczywistości.
- Boże, Cat, nawet nie wiesz jak za tobą tęskniliśmy. - dodał tata z uśmiechem na ustach. Ja natomiast stałam tam jak wyryta. Nie wiedział co powiedzieć i jak ich powitać. Nie chciałam też sobie nagrabić i później znosić to wszystko ,więc z uśmiechem na ustach równie wielkości tego, mojego taty, zrobiłam krok w ich stronę.
Mama uścisnęła mnie jako pierwsza, a potem zrobił to mój tata.
- Jak długo macie zamiar zostać? - zagadnęłam, gdy usiedliśmy już przy kolacji.
- Zostaniemy 3 dni, a potem wracamy do Angli. - powiedział tata, upijając łyka swojego whiskey.
- Po co przyjechaliście? - zapytałam wytrącona z równowagi.
- Jak to, Cat, stęskniliśmy się za tobą. - kontynuował nadal mój tata, natomiast mama była pochłonięta rozmową z ciocią.
- Ja już będę leciał. - niezręczność panującą przy stolę ,przerwał Chaz.
- Gdzie idziesz? - ciotka także wyrwała się z rozmowy.
- Umówiłem się ze znajomymi. - powiedział i biorąc swój telefon odszedł od stołu, szepcząc mi po drodze do ucha. - Powodzenia.
Ale skoro Chaz sobie poszedł i zostałam ja skazana na tortury sprawiania pozorów bycia zadowolonej z ich przyjazdu też postanowiłam się z tąd zabrać. - Ja już dziękuje, idę do siebie. - powiedziałam z uśmiechem na ustach i od razu skierowałam się do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na przebywanie w towarzystwie tych ludzi. Może, jednak lepiej było mi zostać u Justina na noc?
Obudziłam się jakoś o czwartej. Skoro wiedziałam ,że już nie zasnę postanowiłam zejść na dół napić się szklanki mleka. Przeglądałam facebooka, po stwierdzeniu ,że ze względu na porę nie ma co oglądać w TV ,kiedy trzask zamykanych drzwi sprawił ,że wstałam na równe nogi.
- Jezu, Chaz, nie strasz. - powiedziałam, kładąc rękę na sercu ,gdy z ciemności panującej na korytarzu wyszedł Chaz.
- A ty nie śpisz? - zapytał, nie spodziewając się ,że mnie zastanie właśnie tutaj o tej porze, gdy wróci.
- A ty nie wiesz ,że nie trzaska się drzwiami w nocy. - przewróciłam oczami i dodałam odpowiadając tym razem na jego pytanie. - Nie mogłam spać.
- Nie dziwię Ci się. - zawtórował mi ,rzucając kluczyki na stół, włącznie z telefonem. Usiadł na kanapie i włączył telewizor.
- A więc jak tam twoi znajomi? - zaśmiałam się poprzez pytanie siadając na moim wcześniejszym miejscu na kanapie.
- Jezu, Cat. Daj żyć. - przewrócił oczami. Zakładam ,że zauważył mój sarkazm.
- No, co pytam się tylko, jak twoi znajomi... - kontynuowałam.
- Cat. Ty i ja dobrze wiemy ,że to nie z nimi się spotkałem. - powiedział pewnym tonem ,przełączając kanał na... kreskówki. I pomyśleć ,że to ja jestem młodsza?
- W takim razie możesz mi wreszcie powiedzieć kim ona jest. - upomniałam go ,a on niechętny zagarnął się wreszcie do opowiedzenia mi o pani tajemniczej. - Dziewczyna z którą się spotykam nazywa się Kylie, jest w twoim wieku. - całą swoją wypowiedź skrócił do podstawowych informacji. Kylie, mój wiek? Zakładam, że była to ta Kylie.
- Długo jesteście razem? - zapytałam, nadal układając sobie całość w głowie. W sumie cieszyłam się ,że Kylie była z Chazem. Wiem, że Chaz to dobry chłopak, a Kylie to równie sympatyczna dziewczyna. Pasowali do siebie.
- Jakieś pół roku. - powiedział.
- Pół roku... - powtórzyłam. - I ja nic nie wiedziałam przez te cholerne pół roku?! Chaz, przykro mi właśnie moje zaufanie co do ciebie spadło. - zaśmiałam się, a on natomiast udał naburmuszonego, długo tak nie wytrzymał, albowiem oboje wybuchneliśmy śmiechem i do szóstej oglądaliśmy kreskówki, kiedy to Chaz postanowił iść spać ,a ja wziąć przysznic.
Gdy wyszłam z pod prysznica ubrałam się w to po czym zeszłam na dół, pewna spotkania z rodzicami. Okazało się jednak ,że ich tam nie zastałam, bo odsypiali wczorajszy lot. No i w sumie dobrze. Pomyślałam i wyjęłam jogurt z lodówki i jak zawsze przeglądając do tego instagrama go zjadłam.
Niespiesznym krokiem, bowiem miałam jeszcze 15 minut, udałam się do szkoły. Naszła mnie cholerna ochota zapalania. Niestety, będę musiała z tym skończyć... Obiecałam to Justinowi i postaram się dotrzymać słowa, chociaż po tym wszystkim sprawiło ,by to iż bym lepiej się poczuła.
Obok mnie stojącą pod klasą stanęła zasapana Kylie. - Jezu, myślałam już ,że nie zdążę.
Gdy nauczycielka wyszła z pokoju nauczycielskiego i kierowała się już pod naszą salę, miałam ochotę z stamtąd zwiać, zresztą jak zawsze i tak jak inni. Ale gdy nakazała napisać ,,Lekcja, temat" ,to chciało mi się wymiotować. Oceny wystawione...no ale co z tego, skoro zostało jeszcze parę dni do końca roku szkolnego.
W czasie przerwy obiadowej udało mi się złapać Drake'a i usiedliśmy razem. - Drake, tak bardzo Cię przepraszam za Justina ,on po prostu bywa nie obliczalny i zazdrosny. - powiedziałam. Było mi strasznie głupio, bo gdyby nie ja, to nie był by tego świadkiem, no a raczej poszkodowanym.
- Jest spoko, Cat. Mną się nie przejmuj. Po za tym nie dziwie mu się ,bo gdybym miał taką dziewczynę jak ty ,to też bym był zazdrosny i to o każdego z kim byś gadała. - zaśmiał się by rozładować atmosferę. Jednak mi nie było do śmiechu.
- Więc jak tam z wami? Wyjaśniliście sobie to? - zapytał ,gdy się przez długi czas nie odzywałam.
- Tak i jest już między nami dobrze. - powiedziałam ,po czym zajęliśmy się jedzeniem.
Do domu wracałam razem z Kylie ,to też mogłam z nią zamienić słowo. - Wiem ,że chodzisz z moim bratem. - powiedziałam, gdy ta kończyła palić swojego papierosa. Pytała się wcześniej ,czy nie chcę ,ale jej odmówiłam. Justin, by to pochwalił. - Wiem ,że się spotykasz z Chazem. - wyjaśniłam ,bo chyba za bardzo mnie nie zrozumiała.
- Wiem, że Chaz to twój brat. - czyli jednak. - Cat, mam nadzieję ,że nie masz nic przeciwko? - dodała, dla pewności.
- Nie, no co ty. Ja się z tego cieszę, bo wiem ,że będziecie razem szczęśliwi. - uspokoiłam ją.
- To dobrze. - powiedziała, zadowolona moją odpowiedzią, po czym się pożegnałyśmy ,bo byłyśmy obok jej domu. Natomiast ja szłam do swojego ,gdzie czekały mnie rozmowy z rodzicami i udawanie ,że wszystko jest okej.
Słuchałam u siebie ,,Set Fire to the Rain" Adele, gdy dobiegł mnie głos cioci z dołu. - Cat, Justin przyszedł! - cholera, zapomniałam o tym ,że rodzice nie wiedzą ,że mam chłopaka...
Zamarłam, gdy zobaczyłam twarze osób żywo rozmawiających ze sobą...
Razem z ciocią i Chazem u boku stali moi rodzice. Co oni tu robią? Nasunęła mi się jako pierwsza myśl w głowie. Nie mieli pracować w tej swojej Angli? Nie dzwonią, nie piszą, nie interesują się mną i tak po prostu jak gdyby nic przyjeżdżają?
- Cat. - głos mojej rodzicielki przywrócił mnie do rzeczywistości.
- Boże, Cat, nawet nie wiesz jak za tobą tęskniliśmy. - dodał tata z uśmiechem na ustach. Ja natomiast stałam tam jak wyryta. Nie wiedział co powiedzieć i jak ich powitać. Nie chciałam też sobie nagrabić i później znosić to wszystko ,więc z uśmiechem na ustach równie wielkości tego, mojego taty, zrobiłam krok w ich stronę.
Mama uścisnęła mnie jako pierwsza, a potem zrobił to mój tata.
- Jak długo macie zamiar zostać? - zagadnęłam, gdy usiedliśmy już przy kolacji.
- Zostaniemy 3 dni, a potem wracamy do Angli. - powiedział tata, upijając łyka swojego whiskey.
- Po co przyjechaliście? - zapytałam wytrącona z równowagi.
- Jak to, Cat, stęskniliśmy się za tobą. - kontynuował nadal mój tata, natomiast mama była pochłonięta rozmową z ciocią.
- Ja już będę leciał. - niezręczność panującą przy stolę ,przerwał Chaz.
- Gdzie idziesz? - ciotka także wyrwała się z rozmowy.
- Umówiłem się ze znajomymi. - powiedział i biorąc swój telefon odszedł od stołu, szepcząc mi po drodze do ucha. - Powodzenia.
Ale skoro Chaz sobie poszedł i zostałam ja skazana na tortury sprawiania pozorów bycia zadowolonej z ich przyjazdu też postanowiłam się z tąd zabrać. - Ja już dziękuje, idę do siebie. - powiedziałam z uśmiechem na ustach i od razu skierowałam się do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na przebywanie w towarzystwie tych ludzi. Może, jednak lepiej było mi zostać u Justina na noc?
Obudziłam się jakoś o czwartej. Skoro wiedziałam ,że już nie zasnę postanowiłam zejść na dół napić się szklanki mleka. Przeglądałam facebooka, po stwierdzeniu ,że ze względu na porę nie ma co oglądać w TV ,kiedy trzask zamykanych drzwi sprawił ,że wstałam na równe nogi.
- Jezu, Chaz, nie strasz. - powiedziałam, kładąc rękę na sercu ,gdy z ciemności panującej na korytarzu wyszedł Chaz.
- A ty nie śpisz? - zapytał, nie spodziewając się ,że mnie zastanie właśnie tutaj o tej porze, gdy wróci.
- A ty nie wiesz ,że nie trzaska się drzwiami w nocy. - przewróciłam oczami i dodałam odpowiadając tym razem na jego pytanie. - Nie mogłam spać.
- Nie dziwię Ci się. - zawtórował mi ,rzucając kluczyki na stół, włącznie z telefonem. Usiadł na kanapie i włączył telewizor.
- A więc jak tam twoi znajomi? - zaśmiałam się poprzez pytanie siadając na moim wcześniejszym miejscu na kanapie.
- Jezu, Cat. Daj żyć. - przewrócił oczami. Zakładam ,że zauważył mój sarkazm.
- No, co pytam się tylko, jak twoi znajomi... - kontynuowałam.
- Cat. Ty i ja dobrze wiemy ,że to nie z nimi się spotkałem. - powiedział pewnym tonem ,przełączając kanał na... kreskówki. I pomyśleć ,że to ja jestem młodsza?
- W takim razie możesz mi wreszcie powiedzieć kim ona jest. - upomniałam go ,a on niechętny zagarnął się wreszcie do opowiedzenia mi o pani tajemniczej. - Dziewczyna z którą się spotykam nazywa się Kylie, jest w twoim wieku. - całą swoją wypowiedź skrócił do podstawowych informacji. Kylie, mój wiek? Zakładam, że była to ta Kylie.
- Długo jesteście razem? - zapytałam, nadal układając sobie całość w głowie. W sumie cieszyłam się ,że Kylie była z Chazem. Wiem, że Chaz to dobry chłopak, a Kylie to równie sympatyczna dziewczyna. Pasowali do siebie.
- Jakieś pół roku. - powiedział.
- Pół roku... - powtórzyłam. - I ja nic nie wiedziałam przez te cholerne pół roku?! Chaz, przykro mi właśnie moje zaufanie co do ciebie spadło. - zaśmiałam się, a on natomiast udał naburmuszonego, długo tak nie wytrzymał, albowiem oboje wybuchneliśmy śmiechem i do szóstej oglądaliśmy kreskówki, kiedy to Chaz postanowił iść spać ,a ja wziąć przysznic.
Gdy wyszłam z pod prysznica ubrałam się w to po czym zeszłam na dół, pewna spotkania z rodzicami. Okazało się jednak ,że ich tam nie zastałam, bo odsypiali wczorajszy lot. No i w sumie dobrze. Pomyślałam i wyjęłam jogurt z lodówki i jak zawsze przeglądając do tego instagrama go zjadłam.
Niespiesznym krokiem, bowiem miałam jeszcze 15 minut, udałam się do szkoły. Naszła mnie cholerna ochota zapalania. Niestety, będę musiała z tym skończyć... Obiecałam to Justinowi i postaram się dotrzymać słowa, chociaż po tym wszystkim sprawiło ,by to iż bym lepiej się poczuła.
Obok mnie stojącą pod klasą stanęła zasapana Kylie. - Jezu, myślałam już ,że nie zdążę.
Gdy nauczycielka wyszła z pokoju nauczycielskiego i kierowała się już pod naszą salę, miałam ochotę z stamtąd zwiać, zresztą jak zawsze i tak jak inni. Ale gdy nakazała napisać ,,Lekcja, temat" ,to chciało mi się wymiotować. Oceny wystawione...no ale co z tego, skoro zostało jeszcze parę dni do końca roku szkolnego.
W czasie przerwy obiadowej udało mi się złapać Drake'a i usiedliśmy razem. - Drake, tak bardzo Cię przepraszam za Justina ,on po prostu bywa nie obliczalny i zazdrosny. - powiedziałam. Było mi strasznie głupio, bo gdyby nie ja, to nie był by tego świadkiem, no a raczej poszkodowanym.
- Jest spoko, Cat. Mną się nie przejmuj. Po za tym nie dziwie mu się ,bo gdybym miał taką dziewczynę jak ty ,to też bym był zazdrosny i to o każdego z kim byś gadała. - zaśmiał się by rozładować atmosferę. Jednak mi nie było do śmiechu.
- Więc jak tam z wami? Wyjaśniliście sobie to? - zapytał ,gdy się przez długi czas nie odzywałam.
- Tak i jest już między nami dobrze. - powiedziałam ,po czym zajęliśmy się jedzeniem.
Do domu wracałam razem z Kylie ,to też mogłam z nią zamienić słowo. - Wiem ,że chodzisz z moim bratem. - powiedziałam, gdy ta kończyła palić swojego papierosa. Pytała się wcześniej ,czy nie chcę ,ale jej odmówiłam. Justin, by to pochwalił. - Wiem ,że się spotykasz z Chazem. - wyjaśniłam ,bo chyba za bardzo mnie nie zrozumiała.
- Wiem, że Chaz to twój brat. - czyli jednak. - Cat, mam nadzieję ,że nie masz nic przeciwko? - dodała, dla pewności.
- Nie, no co ty. Ja się z tego cieszę, bo wiem ,że będziecie razem szczęśliwi. - uspokoiłam ją.
- To dobrze. - powiedziała, zadowolona moją odpowiedzią, po czym się pożegnałyśmy ,bo byłyśmy obok jej domu. Natomiast ja szłam do swojego ,gdzie czekały mnie rozmowy z rodzicami i udawanie ,że wszystko jest okej.
Słuchałam u siebie ,,Set Fire to the Rain" Adele, gdy dobiegł mnie głos cioci z dołu. - Cat, Justin przyszedł! - cholera, zapomniałam o tym ,że rodzice nie wiedzą ,że mam chłopaka...
Subskrybuj:
Posty (Atom)