niedziela, 7 lutego 2016

Chapter 27

Cat's POV

                 Zamarłam, gdy zobaczyłam twarze osób żywo rozmawiających ze sobą...
Razem z ciocią i Chazem u boku stali moi rodzice. Co oni tu robią? Nasunęła mi się jako pierwsza myśl w głowie. Nie mieli pracować w tej swojej Angli? Nie dzwonią, nie piszą, nie interesują się mną i tak po prostu jak gdyby nic przyjeżdżają?
- Cat. - głos mojej rodzicielki przywrócił mnie do rzeczywistości.
- Boże, Cat, nawet nie wiesz jak za tobą tęskniliśmy. - dodał tata z uśmiechem na ustach. Ja natomiast stałam tam jak wyryta. Nie wiedział co powiedzieć i jak ich powitać. Nie chciałam też sobie nagrabić i później znosić to wszystko ,więc z uśmiechem na ustach równie wielkości tego, mojego taty, zrobiłam krok w ich stronę.
Mama uścisnęła mnie jako pierwsza, a potem zrobił to mój tata.
           - Jak długo macie zamiar zostać? - zagadnęłam, gdy usiedliśmy już przy kolacji.
- Zostaniemy 3 dni, a potem wracamy do Angli. - powiedział tata, upijając łyka swojego whiskey.
- Po co przyjechaliście? - zapytałam wytrącona z równowagi.
- Jak to, Cat, stęskniliśmy się za tobą. - kontynuował nadal mój tata, natomiast mama była pochłonięta rozmową z ciocią.
- Ja już będę leciał. - niezręczność panującą przy stolę ,przerwał Chaz.
- Gdzie idziesz? - ciotka także wyrwała się z rozmowy.
- Umówiłem się ze znajomymi. - powiedział i biorąc swój telefon odszedł od stołu, szepcząc mi po drodze do ucha. - Powodzenia.
Ale skoro Chaz sobie poszedł i zostałam ja skazana na tortury sprawiania pozorów bycia zadowolonej z ich przyjazdu też postanowiłam się z tąd zabrać. - Ja już dziękuje, idę do siebie. - powiedziałam z uśmiechem na ustach i od razu skierowałam się do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na przebywanie w towarzystwie tych ludzi. Może, jednak lepiej było mi zostać u Justina na noc?              

             Obudziłam się jakoś o czwartej. Skoro wiedziałam ,że już nie zasnę postanowiłam zejść na dół napić się szklanki mleka. Przeglądałam facebooka, po stwierdzeniu ,że ze względu na porę nie ma co oglądać w TV ,kiedy trzask zamykanych drzwi sprawił ,że wstałam na równe nogi.
- Jezu, Chaz, nie strasz. - powiedziałam, kładąc rękę na sercu ,gdy z ciemności panującej na korytarzu wyszedł Chaz.
- A ty nie śpisz? - zapytał, nie spodziewając się ,że mnie zastanie właśnie tutaj o tej porze, gdy wróci.
- A ty nie wiesz ,że nie trzaska się drzwiami w nocy. - przewróciłam oczami i dodałam odpowiadając tym razem na jego pytanie. - Nie mogłam spać.
- Nie dziwię Ci się. - zawtórował mi ,rzucając kluczyki na stół, włącznie z telefonem. Usiadł na kanapie i włączył telewizor.
- A więc jak tam twoi znajomi? - zaśmiałam się poprzez pytanie siadając na moim wcześniejszym miejscu na kanapie.
- Jezu, Cat. Daj żyć. - przewrócił oczami. Zakładam ,że zauważył mój sarkazm.
- No, co pytam się tylko, jak twoi znajomi... - kontynuowałam.
- Cat. Ty i ja dobrze wiemy ,że to nie z nimi się spotkałem. - powiedział pewnym tonem ,przełączając kanał na... kreskówki. I pomyśleć ,że to ja jestem młodsza?
- W takim razie możesz mi wreszcie powiedzieć kim ona jest. - upomniałam go ,a on niechętny zagarnął się wreszcie do opowiedzenia mi o pani tajemniczej. - Dziewczyna z którą się spotykam nazywa się Kylie, jest w twoim wieku. - całą swoją wypowiedź skrócił do podstawowych informacji. Kylie, mój wiek? Zakładam, że była to ta Kylie.
- Długo jesteście razem? - zapytałam, nadal układając sobie całość w głowie. W sumie cieszyłam się ,że Kylie była z Chazem. Wiem, że Chaz to dobry chłopak, a Kylie to równie sympatyczna dziewczyna. Pasowali do siebie.
- Jakieś pół roku. - powiedział.
- Pół roku... - powtórzyłam. - I ja nic nie wiedziałam przez te cholerne pół roku?! Chaz, przykro mi właśnie moje zaufanie co do ciebie spadło. - zaśmiałam się, a on natomiast udał naburmuszonego, długo tak nie wytrzymał, albowiem oboje wybuchneliśmy śmiechem i do szóstej oglądaliśmy kreskówki, kiedy to Chaz postanowił iść spać ,a ja wziąć przysznic.
             Gdy wyszłam z pod prysznica ubrałam się w to po czym zeszłam na dół, pewna spotkania z rodzicami. Okazało się jednak ,że ich tam nie zastałam, bo odsypiali wczorajszy lot. No i w sumie dobrze. Pomyślałam i wyjęłam jogurt z lodówki i jak zawsze przeglądając do tego instagrama go zjadłam.
              Niespiesznym krokiem, bowiem miałam jeszcze 15 minut, udałam się do szkoły. Naszła mnie cholerna ochota zapalania. Niestety, będę musiała z tym skończyć... Obiecałam to Justinowi i postaram się dotrzymać słowa, chociaż po tym wszystkim sprawiło ,by to iż bym lepiej się poczuła.
              Obok mnie stojącą pod klasą stanęła zasapana Kylie. - Jezu, myślałam już ,że nie zdążę.
Gdy nauczycielka wyszła z pokoju nauczycielskiego i kierowała się już pod naszą salę, miałam ochotę z stamtąd zwiać, zresztą jak zawsze i tak jak inni. Ale gdy nakazała napisać ,,Lekcja, temat" ,to chciało mi się wymiotować. Oceny wystawione...no ale co z tego, skoro zostało jeszcze parę dni do końca roku szkolnego.
                W czasie przerwy obiadowej udało mi się złapać Drake'a i usiedliśmy razem. - Drake, tak bardzo Cię przepraszam za Justina ,on po prostu bywa nie obliczalny i zazdrosny. - powiedziałam. Było mi strasznie głupio, bo gdyby nie ja, to nie był by tego świadkiem, no a raczej poszkodowanym.
- Jest spoko, Cat. Mną się nie przejmuj. Po za tym nie dziwie mu się ,bo gdybym miał taką dziewczynę jak ty ,to też bym był zazdrosny i to o każdego z kim byś gadała. - zaśmiał się by rozładować atmosferę. Jednak mi nie było do śmiechu.
- Więc jak tam z wami? Wyjaśniliście sobie to? - zapytał ,gdy się przez długi czas nie odzywałam.
- Tak i jest już między nami dobrze. - powiedziałam ,po czym zajęliśmy się jedzeniem.
                Do domu wracałam razem z Kylie ,to też mogłam z nią zamienić słowo. - Wiem ,że chodzisz z moim bratem. - powiedziałam, gdy ta kończyła palić swojego papierosa. Pytała się wcześniej ,czy nie chcę ,ale jej odmówiłam. Justin, by to pochwalił. - Wiem ,że się spotykasz z Chazem. - wyjaśniłam ,bo chyba za bardzo mnie nie zrozumiała.
- Wiem, że Chaz to twój brat. - czyli jednak. - Cat, mam nadzieję ,że nie masz nic przeciwko? - dodała, dla pewności.
- Nie, no co ty. Ja się z tego cieszę, bo wiem ,że będziecie razem szczęśliwi. - uspokoiłam ją.
- To dobrze. - powiedziała, zadowolona moją odpowiedzią, po czym się pożegnałyśmy ,bo byłyśmy obok jej domu. Natomiast ja szłam do swojego ,gdzie czekały mnie rozmowy z rodzicami i udawanie ,że wszystko jest okej.
                 Słuchałam u siebie ,,Set Fire to the Rain" Adele, gdy dobiegł mnie głos cioci z dołu. - Cat, Justin przyszedł! - cholera, zapomniałam o tym ,że rodzice nie wiedzą ,że mam chłopaka...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz