Godzina, dwie, trzy, cztery i nadal nic. Zresztą czego się spodziewałam. Do tego lekarz powiedział żebyśmy na razie do niego nie chodzili ,by mógł odpocząć. Każdą minutę, sekundę przepłakałam. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie bez niego życia. Jest jedynym światłem w moim życiu.
Oparłam głowę na ramieniu Chaza i zasnęłam.
- Cat, Justin już z nami jest. Możesz się obudzić. - Chaz szturchnął mnie ramieniem.
- Z panem Bieberem już wszystko w porządku. Możecie się państwo z nim zobaczyć. - uśmiechnięty lekarz rozmawiał z Pattie ,która chwilę później mu dziękowała za wszystko powiedziała nam o tym i weszła do niego. My postanowiliśmy zaczekać na swoją kolej.
Po 20 minutach nerwowego oczekiwania nadeszła moja kolej ,by z nim się zobaczyć. Wniebowzięta ,że znowu jest wśród nas wstałam i szybkim krokiem udałam się w kierunku drzwi. Chwyciłam za klamkę. Gdy otworzyłam drzwi nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały. Jego miodowe tęczówki patrzące prosto w moje ,sprawiły ucisk w żołądku. Cat, wyluzuj, on już jest.
- Cat... - wypowiadane słowa tym głosem, głosem Justina, nadal do mnie nie docierały. - Chodź do mnie. - poinstruował mnie Justin. Podeszłam do niego niepewnie. Nie osądzajcie mnie ,ale w takich sytuacjach ma się czasami wrażenie ,że to tylko wyobraźnia płata nam figle. Ostrożnie się do niego zbliżyłam siadając na skraju łóżka.
Pochyliłam się nad nim ,a nasze usta złożyły się w pocałunku.
*Back to reality*
Zamykane drzwi wywołały hałas na oddziale ,co sprawiło ,że się przebudziłam. Miałam nadzieję ,że rzeczywistość będzie odzwierciedleniem mojego snu. Niestety, piękny sen pozostawał pięknym snem ,a smutna rzeczywistość smutną rzeczywistością.
- On jest już z nami? - zapytałam z nutą nadziei w głosie.
- Nie, ale jeżeli nie może w taki sposób ,to jest w inny, kochanie. - powiedziała do mnie pocieszająco Pattie. Nie chciałam zaprzeczać. Nie dlatego ,że sama chciałam w to wierzyć ,ale myślę ,że ona także.
Zauważyłam ,że Chaz śpi. - Chcesz iść do niego? - zapytała. - Uhm. - przytaknęłam i powoli wstałam z krzesła w kierunku drzwi. Weszłam do środka i usiadłam w tym samym miejscu ,co wczoraj. Znowu złapałam go za rękę ,a ona znowu była zimna.
- ...a wtedy na mnie i na Tay nakrzyczał jakiś gościu i wyszłyśmy z tamtąd. - opowiadałam Justinowi historie jakie przeżyłyśmy razem z Tay w Angli. - Tak, bardzo chciałabym żebyś był... - słowa wyszły z moich ust, jedną ręką otarłam łzę ,która zaraz miała spaść. Poczułam jak Justin ścisnął moją rękę. Nie, nie, nie chyba musiało mi się ,,przewidzieć" ,ale przecież wyraźnie poczułam...dotyk jego skóry, wszystko ,czego tak mi brakowało. I znowu brakuje, bo uścisk pomiędzy naszymi dłońmi się rozluźnił. A ja znowu poczułam pustkę. Popatrzyłam na niego w nadziei ,że się obudził. Nadal nic. Pocałowałam go w czoło ,zanim wyszłam ,by koniecznie poinformować o tym zdarzeniu lekarza.
Kiedy wychodziłam zauważyłam ,że akurat się wybierał do niego z jakimiś dokumentami ,zapewne ,by sprawdzić ,czy wszystko zachodzi tak jak powinno. - Przepraszam... - zaczęłam. - Ale chciałam się zapytać czy to możliwe ,żeby Justin złapał mnie za rękę ,gdy się jeszcze nie przebudził...?
- Pani jest jego dziewczyną, zapewne? - przerwał. - Jest to możliwe. Zapewne osoba wykonując ten gest pragnie nam coś przekazać. W większości pacjenci z takimi dolegliwościami słyszą ,każde z wypowiedzianych przez nas słów ,a że nie mogą nic powiedzieć ,dopóki się nie przebudzą, odpowiadają gestami takimi jak właśnie ściśnięcie dłoni. - zastanawiał się nad czymś. - Po za tym ,to dobrze może świadczyć ,bo to znaczy ,że pacjent zaczyna się przebudzać i wracać do normalnego stanu. Teraz zobaczę co u niego, jest coś co chciałabyś jeszcze wiedzieć?
- Nie. - odpowiadam i dziękuje ,a następnie siadam na swoim miejscu ,by powiedzieć o tym Pattie.
Po jakichś dwóch kolejnych godzinach Pattie kazała nam iść do domu. - Cat, masz jutro szkołę. Obiecuję ,że zadzwonię do ciebie jak coś się będzie działo. Możesz go przecież odwiedzić po szkole. - powiedziała raczej oznajmująco. Nie chciałam stamtąd iść. Chciałam trwać przy nim dopóki się nie obudzi. Czułam się słabo. Przyrzekam, że gdyby... to dla mnie koniec życia, dosłownie. Jakoś sobie tego nie wyobrażam. Znowu płakałam z powodu tego ,że bardzo ważna dla mnie osoba jest tutaj, ja nie mogę nic zrobić i jeszcze obowiązki wzywają, do których w tym momencie zupełnie nie miałam głowy. Minęła godzina i Chaz niemalże siłą zaciągnął mnie do wyjścia. Czułam się pusta, nie było mnie bez niego...
Lekcje dłużyły mi się w nieskończoność. Odliczałam do ich końca, a to dopiero była 4 godzina lekcyjna, przede mną jeszcze 3. Najchętniej gdybym miała na tyle silnej woli to bym stamtąd wyszła, wyobrażałam sobie to, chciałam tego. Chciałam już do niego iść, zobaczyć go. Mazałam ołówkiem po zeszycie udając ,że słucham głosu nauczyciela. Jednak nie było mnie na to stać, mogłam myśleć tylko o tym, tylko o nim. Gdy pogłębiłam się w swojej odwiecznie denerwującej mnie tak zwanej filozofii życiowej, nie zauważyłam, że zadzwonił dzwonek. - Cat, nie idziesz? - zapytała mnie Kylie machając mi ręką przed twarzą. - A, tak, tak idę. - oznajmiłam wzięłam swoje rzeczy i poszłam za nią. Poszłyśmy do szafek ,by wziąć książki na kolejną lekcję i odłożyć te już nie potrzebne. Poczułam czyjąś obecność za mną. Mogłam się domyślać ,kim mogła być osoba. - Pogadamy dziś po szkole? - zapytał, gdy się do niego odwróciłam. - Jestem dzisiaj zajęta. - powiedziałam pewnie.
- A w takim razie teraz? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie jestem w nastroju. - odpowiedziałam i go wyminęłam nim zdążył coś powiedzieć.
Niemalże zerwałam się z ławki ,gdy usłyszałam dzwonek oznajmujący koniec lekcji. Wyszłam ze szkoły i od razu autobusem udałam się do szpitala... I tak było przez kolejne 5 dni. Szłam do szkoły, jechałam do szpitala, odwiedzałam Justina, opowiadałam mu o swoim dniu i wracałam.
Dzisiaj był kolejny taki dzień. Już powoli traciłam nadzieję, choć bardzo nie chciałam. - Drake znowu się do mnie dzisiaj doczepił. - powiedziałam. - ...Kiedy się wreszcie obudzisz? Proszę Cię Justin jak nie dla mnie, to zrób to chociaż dla innych. Proszę... - zakryłam dłońmi twarz, znowu chciało mi się płakać, próbowałam się powstrzymać, lecz nie potrafiłam i łzy zaczęły mi płynąć mimowolnie. - Cat...
Idziecie na koncert?? :-)